Przepowiednie
-
DST
53.34km
-
Czas
02:12
-
VAVG
24.25km/h
-
VMAX
41.80km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę byłam wręcz pewna, że do soboty nie wsiądę na rower. Na szczęście jestem złym prorokiem. Dobrze, że moje przepowiednie się nie sprawdzają się zbyt często :)
Kategoria Po pracy
Wrzosy
-
DST
82.27km
-
Czas
03:28
-
VAVG
23.73km/h
-
VMAX
42.20km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przestało padać. Gdy wracaliśmy z kościoła z porannej mszy słońce nieśmiało przebijało się przez chmury. Termometr wskazywał dwanaście stopni na plusie. Jedynym minusem był porywisty wiatr.
Na popołudnie zaplanowałam służbową prozę. Niedzielne rowerowanie pozostawało pod znakiem zapytania. Nadchodzący tydzień zapowiada się bardzo pracowicie i najprawdopodobniej do soboty o rowerze będę mogła tylko pomarzyć. Więc cóż...
Wiadomo, że nie ma to, jak zastrzyk pozytywnej energii przed pracowitymi dniami. Endorfiny potrafią zdziałać cuda :)
W ten sposób zaraz po obiedzie pognałam na rower. Czy muszę pisać gdzie? Wiem, jestem monotematyczna i może przez to nudna.
Dzisiaj ścieżka nie przypominała tej z ostatnich dni. Las tętnił życiem. Rowerzyści, grzybiarze z koszykami, spacerowicze - rodzice z pociechami, pary trzymające się za ręce. Uroczo.
Odbiłam w leśną dróżkę. Czyżbym zatęskniła za samotnością?
Odkryłam polanę porośniętą wrzosami. Pięknie! Zatrzymałam się. Usiadłam na skraju drogi obok mego niezawodnego towarzysza Scotta. Jak zwykle w takich chwilach chciałam zapamiętać każdy szczegół, każdą pojawiającą się myśl, abym już na zawsze mogła przywołać pod zamkniętymi powiekami obraz wrzosowej polany i uczucie, które mnie ogarnęło, gdy na nią patrzyłam.
Już sięgałam ręką by zerwać kilka kwiatów. Jednak cofnęłam dłoń. Nie potrafiłam tego zrobić. Tylko w lesie, na tej polanie wrzosy mogą wyglądać tak pięknie. Tu jest ich dom, ich miejsce. Może kiedyś trafi na polanę inny rowerzysta i jak ja rozmarzy się patrząc na wrzosowe kobierce.
Wróciłam do domu pełna optymizmu. Będzie dobrze :)
Kategoria Po pracy
Deszcz i kałuże :)
-
DST
61.14km
-
Czas
02:20
-
VAVG
26.20km/h
-
VMAX
42.90km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłam się w środku nocy. Przez otwarte okno wdzierał się do pokoju głośny szum deszczu. Zamknęłam okno. Jak dobrze być w takiej chwili w ciepłym i przytulnym domu. Otuliłam się kołdrą i zasypiając pomyślałam, że do rana się wypada i po południu pogonię na rower.
Rano nadal padało, nawet bardzo intensywnie. Byłam jednak dobrej myśli, a zresztą - lubię deszcz.
Krzątałyśmy się z Maleństwem po domu i gdy o godz. 16.00 było posprzątane, makowce upieczone, pozwoliłam sobie na chwilę rowerowego luksusu. Jak zwykle - kierunek leśna ścieżka.
Było pochmurno, szaro-buro, ale przestało padać. Nie miałam złudzeń, że uda mi się zrobić kółeczko na suchym kole, ale co tam. Jesień ma swoje prawa.
Założyłam lekki strój rowerowy, aby szybko zmoknąć i jeszcze szybciej wyschnąć. Na nogach oczywiście sandałki i oczywiście bez skarpetek. Jak schnąc to ekspresowo :)
A co zastałam na trasie? Wielkie kałuże na drodze, podtopione pola. Krajobraz, jak po powodzi.
Na 18 kilometrze zaczęło padać, coraz mocniej padać. Ale, czy mi to przeszkadzało, czy pomyślałam o skróceniu kółeczka? Wcale! Było tak, jak wolę - padało, ale nie wiało i temperatura była ok.
Wjechałam na leśną ścieżkę. Byłam ciekawa, czy dzisiaj kogoś tu spotkam. Minęły mnie trzy auta. Rowerzystów oraz spacerowiczów - brak. Deszcz nadal padał, ale stracił na intensywności. Dojechałam do drogi głównej dzielącej ścieżkę na dwie części. Zawróciłam. Byłam na ścieżce sama. Tylko las, Scott, ja i deszcz. Gdy wyjechałam na drogę główną, tylko mżyło.
Poczułam się, jak mała dziewczynka. Wjeżdżałam w kałuże. Ależ zabawa, jak kiedyś, gdy będąc dzieckiem uciekałam mamie i robiłam wielkie plum w kałuże :)
Do domu wróciłam przemoczona. Jednak zmokłam szybciej niż wyschłam. Nie byłam bardzo zziębnięta, tylko trochę. I coś jeszcze - dzisiejsza rezygnacja ze skarpet do sandałów to nie był najlepszy pomysł :)
Kategoria Po pracy
Jesiennie
-
DST
80.71km
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Szaro-buro, mgliście, pochmurnie, deszczowo. Tak można opisać dzisiejszy dzień. Przyszła jesień. Nawet mi, niepoprawnej optymistce udzielił się dzisiaj szaro-bury nastrój, a że rower jest dla mnie lekarstwem na wszelkie dolegliwości - pognałam Scottem jak zwykle na leśną ścieżkę.
Wróciłam wcześniej z pracy, więc i rowerowe lekarstwo zamierzałam sobie zaaplikować na dłuższym dystansie. Jesienne roztargnienie, a może jesienna nostalgia wzięły górę.Byłam tak rozkojarzona, że wyjeżdżając z domu zapomniałam zapiąć licznik Zapięłam dopiero w miejscu, gdzie wiem, że pokonuję 16 km. Przed wjazdem na drugą część ścieżki, gdzie przejeżdżam przez drogę główną, zapomniałam się i nie zwolniłam. Tym razem się udało.
Na ścieżce spotkałam tylko wracającego z grzybobrania pana i starszego rowerzystę, z którym mijam się regularnie od początku lata. Było jakoś tak smutno i pusto - jesiennie.
Kategoria Po pracy
Tonący i brzytwa
-
DST
60.35km
-
Czas
02:27
-
VAVG
24.63km/h
-
VMAX
41.40km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W rogu mojej łazienki stoi waga staruszka. Kupiłam ją po pojawieniu się na świecie mego maleństwa. Waga staruszka była ze mną w smutnych i radosnych chwilach - gdy w środku nocy obudziłam się z pięknego snu, w którym mieściłam się w stare jeansy, gdy maleństwo miało miesiąc, gdy z każdym dniem byłam coraz większa przed pojawieniem się Młodego i gdy nareszcie zaczęłam się zmniejszać :) Ja i ona stworzyłyśmy zgraną parę.
Podczas ostatnich odwiedzin mojej koleżanki kurz nie utrzymywał się na leciwej staruszce. Biedulka pracowała na zwiększonych obrotach. Koleżanka postanowiła zgubić trochę ciała i często sprawdzała efekty swego postanowienia. Jaki był skutek - nie wiem.
Dzisiaj, gdy ja skorzystałam z mojej staruszki - oniemiałam. Czy to możliwe, aby było mnie więcej o 5 kg???!!!! Jak mogłam nie zauważyć tego dobytku w lustrze! Zgroza! Czy tyle ważą moje mięśnie, czy...
Nie mogłam doczekać się powrotu z pracy do domu. Podobno tonący brzytwy się chwyta. Ja chwyciłam za Scotta i pognałam na ścieżkę. Wypocić choć 500 gram, choć 200 gram, choć 100 gram.... Układałam w głowie plan treningów na najbliższe tygodnie. Może miesiąc intensywnego pedałowania i wszystko wróci do normy? A może nie wróci?!
Pedałowałam ile tchu w płucach, a wydawało mi się, że Scott jakoś wolno jedzie. Może jednak będą potrzebne dwa miesiące intensywnej jazdy.... Pomykałam, a cienka rowerowa kurteczka była coraz bardziej wilgotna od potu.
Wróciłam do domu i sprintem pognałam do łazienki. Waga staruszka na środek, ja na nią i NIC!!! Wczoraj chwyciłam się brzytwy i nic, dzisiaj chwyciłam się brzytwy - Scotta i również NIC. Wciąż ta sama okrągła cyferka. Czułam, jak tonę. I wtedy spojrzałam na podziałkę wagi... Wskazówka zamiast na zerze była ustawiona na 5 kg. No nie! Czyżby to żart mojej koleżanki! Już ja sobie z nią porozmawiam!!!
P.s.
Wpis niekoniecznie rowerowy, ale sytuacja z wagą tak mnie rozbawiła, że nie mogłam się oprzeć :)
Kategoria Po pracy
Czekanie
-
DST
40.38km
-
Czas
01:41
-
VAVG
23.99km/h
-
VMAX
33.50km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj miałam ciężki dzień. Od pierwszej minuty w pracy czekałam na moment kiedy zamknę za sobą drzwi, wrócę do domu i pogonię na rower. Moje czekanie zakończyło się o godz. 17.20. Właśnie o tej godzinie pognałam na rower.
Pedałując rozmyślałam o czekaniu. Czekanie... Proza życia... Każdy mijający dzień jest czekaniem. Czekam na pogodny dzień, śnieg, wyjazd na wyprawę, odwiedziny bliskich... Takie czekanie jest przyjemne, bo sama myśl o słońcu, białym puchu, przygodzie, spotkaniu, niesie radość.
Wróciłam obsypana małymi pasażerami na gapę. Powoli zapadał zmierzch. Dzień dobiegał końca. Patrząc przed siebie uśmiechałam się na myśl o jutrzejszym dniu, na który czekam już dziś. Czekanie, czekanie... proza życia.
Kategoria Po pracy
Miesięczniaczek i czasówka
-
DST
52.72km
-
Czas
01:42
-
VAVG
31.01km/h
-
VMAX
46.15km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj przejechałam tysięczny wrześniowy kilometr, a że było prawie bezwietrznie zrobiłam sobie testową czasówkę. Udało mi się wykręcić całkiem fajną średnią.
Dwunastka z przodu licznika :)
-
DST
72.46km
-
Czas
02:33
-
VAVG
28.42km/h
-
VMAX
42.66km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj przybyła kolejna okrągła cyferka z przodu mego licznika :)
Kategoria Po pracy
Spacerów ciąg dalszy
-
DST
71.48km
-
Czas
03:02
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Popołudniowy spacer
-
DST
55.40km
-
Czas
02:23
-
VAVG
23.24km/h
-
VMAX
33.35km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny popołudniowy spacer. Jak miło pospacerować w promieniach letniego słońca.
P.s.
Wreszcie dokończyłam relację z maratonu Góry MRDP 2015 :)
Kategoria Po pracy