A może Węgry.... :)
-
DST
134.18km
-
Czas
05:36
-
VAVG
23.96km/h
-
VMAX
40.80km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj było tak pięknie. A ten błękit nieba, jak marzenie, a mój Scott na pomoście.... ach....
Bardzo podoba mi się to zdjęcie, więc co tam, jeszcze raz :)
Dzisiaj z nieba lał się żar, po błękicie nie było śladu. Pogoda typowo rowerowo - kąpielowa :)
Cóż było robić - tylko jechać nad jezioro i pomoczyć nogi. Wybrałam Jezioro Czarne. Nie byłam tam od wycieczki w lutym. To miejsce ma swój klimat. Małe jeziorko ukryte w lesie. Cisza, spokój i co najważniejsze - brak dzikich tłumów. Tak było i dzisiaj. Garstka wypoczywających, w tym para z dużym namiotem, prawie wojskowym hangarem :) Urokliwie. Następnym razem zabiorę Starszego oraz namiot i zostaniemy na weekend :))))
Siedziałam na trawie i moczyłam nogi w jeziorze. Obok bawiły się dzieci - trzech dżentelmenów i mała dama, moja imienniczka :) Ależ miałam radość obserwując maluchy. Nasze imię było wypowiadane na różne sposoby. Nie sposób było się nie uśmiechnąć :) Jak ja lubię takie chwile. To są kradzione chwile, zatrzymane w kadrze, są tylko moje - liczy się tu i teraz... Pięknie.....
Ruszyłam dalej. Znajomą trasą - polną, bardzo piaszczystą drogą pomiędzy stawami dotarłam nad Jezioro Białe. A tu już inne klimaty. Mnóstwo aut i całe krocie amatorów grila i kąpieli. Uciekłam stamtąd czym prędzej :)
Trafiłam na taką oto ciekawostkę :)
A może wrócę do domu przez Węgry ?! :) Ta myśl mnie zelektryzowała :) Pomysł niesamowity, a jaka przygoda ;))) Niestety, zapomniałam tym razem zabrać w trasę złotą kartę kredytową :( Bez takiego załącznika, z jednym pełnym bidonem trudno byłoby zrobić kółeczko przez Węgry :( I tak czar prysł....
Nie byłabym jednak sobą, gdybym coś nie wymyśliła :) Wróciłam do domu skrótem, robiąc jednocześnie rekonesans trasy jednego z moich przydomowych kółeczek. Węgry to nie były, ale było jeszcze ładniej i prawie daleko :)
A na większe pocieszenie zrobiłam sobie prędkościowy prezencik :) Po raz pierwszy w tym sezonie rozpędziłam się na prostym i płaskim odcinku do 40 km/h. Sporadycznie podaję max predkości powyżej 40 km/h z jednego powodu - osiągam je na zjazdach, niewielkich, ale zawsze w dół i nie są one moją max zasługą. Dzisiaj się udało. Super, tym bardziej, że jeżdżę na góralu na mocarnych terenowych oponach :)
Kategoria Wycieczki
komentarze
Przy okazji, korzystając z translatora Google, zamieszczam tłumaczenie wpisu kolegi Węgra:
"Wycieczka była bardzo dobra. Być może, że kiedyś tam razem. pozdrowienia"