W drodze do Cienfuegos
-
DST
82.00km
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj zobaczymy Morze Karaibskie. Jedziemy do Cienfuegos - miasta zwanego kubańskim Paryżem.
Żegnamy Trinidad i naszych przemiłych gospodarzy.
Wyjeżdżamy na głodniaka. W tej sytuacji nie dziwi, że zatrzymujemy się w pierwszej przydrożnej restauracji. Cena nie gra roli. Menu, powiedzmy bogate, ale przygotowanie posiłku czasochłonne. Rezygnujemy z owoców morza :) Czas nas nagli. Poprzestajemy na: jajecznica + kawa i.... Nas jest sześcioro, a jajek jest osiem. Wierzyć, nie wierzyć,ale tak jest. Pani pokazuje koszyczek z zawartością ośmiu jajek. Dwóch najgłodniejszych kolegów dostaje podwójną jajeczną porcję,ale to jeszcze nic :) Dostajemy po jednym jajku - sadzonym, suchary, kawę, ciut surówki z zielonych pomidorów - najeść to się tym raczej nie da, posmakować - no może :) Najfajniejsze jest na końcu - dostajemy, jak to zazwyczaj bywa - rachunek i... płacimy za jajko jak za "zboże". To moje najdroższe jajko, jakie dotychczas jadłam, ale było warto :))))
Wkrótce po śniadaniu zatrzymujemy się na plaży na drugie śniadanie. Wyjmujemy resztki zapasów z sakw. Nie ma to jak pasztet drobiowy przywieziony z ojczyzny i kubański pan - chleb.
Jedziemy główną drogą. Mamy wiatr w twarz. Nasz wiatr w porównaniu z kubańskim to zefirek.
Zatrzymujemy się na chwilę odpoczynku.
Kolejny postój w cofeterii.
Zamawiam ulubiony zestaw - kanapka z jajkiem, kawa i refresco x cztery :) Apetyt mi dopisuje :)
A dalej było serwisko,
szutrówka
i kolacja w wiosce na rogatkach Cienfuegos. Kurczak przyrządzony przez moją imienniczkę smakował wybornie. Było także kolejne serwisko :)
Biwak rozbiliśmy nad jeziorem - odnogą Morza Karaibskiego, na obrzeżach Cienfuegos. A taki mieliśmy zachód słońca :)
Kategoria Kuba 2018
komentarze
Jak wygląda na Kubie sytuacja z wodą? Czy jest pitna z kranu?