Styczeń, 2016
Dystans całkowity: | 1003.20 km (w terenie 3.00 km; 0.30%) |
Czas w ruchu: | 45:46 |
Średnia prędkość: | 21.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.60 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 71.66 km i 3h 16m |
Więcej statystyk |
Jedyneczka z przodu licznika :)
-
DST
65.32km
-
Czas
03:00
-
VAVG
21.77km/h
-
VMAX
33.90km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
:))))) Tak, jestem bardzo zadowolona z jedyneczki z przodu mego licznika, tym bardziej, że w
ubiegłą niedzielę szanse na pierwszy tysiąc w styczniu nie były za duże.
Dzisiaj masakrycznie wiało, a w nocy i rano padało. Mentalnie byłam
przygotowana na jazdę w deszczu. Gdy wracaliśmy z kościoła, z porannej mszy deszcz ustał, wzięłam to za dobry znak. Pognałam na rower przed południem. Od kilku dni wiatr wiał porywiście i systematycznie wzmagał na sile. Odpuściłam sobie. Nie walczyłam z wiatrem, nie ćwiczyłam kadencji, ot tak pedałowałam noga za nogą, aby tylko dojechać do pierwszej cyferki z przodu licznika i pokonać minimalny dystans 63 km. Udało się! I to jest najfajniejsze :)
Kategoria Po pracy
A może, by tak...
-
DST
71.34km
-
Czas
03:05
-
VAVG
23.14km/h
-
VMAX
41.60km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy wiało, rano wiało, w południe wiało, po południu... A ja pognałam na rower. Gdzie? Oczywiście na wojewódzką, to najsuchszy wariant. Jest jeszcze jeden plus takiego wojewódzkiego pomykania - wieje zachodni wiatr i jadąc wojewódzką dmucha w bok z przewagą w twarz/w plecy. Pierwszą połowę dystansu jadę pod wiatr. Spoglądam na licznik - średnia prędkość 20,58 km/h, max prędkość 32,2 km/h. Czyżby wiatr mnie sponiewierał? A może by tak w szybszym tempie wrócić do domu? Ustawiam licznik na wskazania średniej. Nie czuję wiatru. Pomykam. Jest... fajnie. Na płaskim prostym odcinku wykręcam 41,6 km/h - wieje?, czy to ja jestem taka mocna? Pozostało ostatnie 1,5 km. Na liczniku pojawia się średnia prędkość 23 km/h. Jest ok :)
Kategoria Po pracy
Ganiany
-
DST
73.83km
-
Czas
03:01
-
VAVG
24.47km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj było chłodniej, ale dzień był pogodny, nawet ze słońcem w tle i może wiatr odrobinę złagodniał.
Po pracy pognałam na rower. Coś mi się wydaje, że ja gonię cyferkę na moim liczniku, a mnie goni wirus grypy. Ciekawe kto kogo pierwszy dopadnie :)
Kategoria Po pracy
Po pracy...
-
DST
54.17km
-
Czas
02:22
-
VAVG
22.89km/h
-
VMAX
33.60km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
...pognałam na wojewódzką, aby chwilę popedałować, pooddychać pełną piersią i zresetować myśli.
Popedałowałam, pooddychałam pełną piersią przy porywistym bocznym wietrze i zresetowałam myśli :)
Kategoria Po pracy
W pierwszą wolną chwilę...
-
DST
111.26km
-
Czas
04:32
-
VAVG
24.54km/h
-
VMAX
37.00km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
... pognałam na rower. Trasa - standardowa - po wojewódzkiej, ale też fajnie :)
Przyszła do nas odwilż. Było pochmurno i mżyło.
Kategoria Po pracy
Niedzielnie...
-
DST
60.06km
-
Czas
02:55
-
VAVG
20.59km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
... po wojewódzkiej, tak aby choć trochę popedałować.
Kategoria Po pracy
Drobiażdżek...
-
DST
40.15km
-
Czas
02:01
-
VAVG
19.91km/h
-
VMAX
31.10km/h
-
Temperatura
-4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
...a tak bardzo cieszy.
W końcu udało mi się wygospodarować chwilę na rower. Pognałam na wojewódzką. Czy "pognałam" to adekwatne słowo do stanu mojej dojazdowej drożyny +- 4 km do wojewódzkiej? Ta droga pod rowerowe opony jest po prostu... niesamowita - lodowisko + na dwóch zakrętach lodowisko pokryte rozjeżdżoną śniegową breją. Jedzie się rewelacyjne, choć w posuwistym tempie. Prawdziwy trening sprawnościowy. Żałuję, że miałam niewiele czasu na rower, bo pognałabym do wojewódzkiej hardkorowym odcinkiem +-7 km lodowiska.
A wojewódzka - czarna, posypana solą i wilgotna. Ćwiczyłam kadencję - na leciutkich przełożeniach pedałowałam tak szybko, jak pozwalały na to zimowe spodnie i kalesony pod nimi. Prawdziwy trening termiczny, choć miał być kadencyjny. Może następnym razem zapomnę założyć kalesony :)
Kategoria Po pracy
Zimowa wycieczka
-
DST
60.58km
-
Czas
03:40
-
VAVG
16.52km/h
-
VMAX
30.60km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przyszła zima! Nareszcie jest biało! Zwykła przejażdżka doskonale znaną trasą zamieniła się w urokliwą zimową wycieczkę.
Jakże inaczej wyglądał dzisiaj mój hardkorowy odcinek.
Dalsza trasa...
mgła...
pogodnie...
A to już leśna ścieżka,
Scott brodzący w śniegu...
i zimowe piękności - niby zwyczajne trawy, a jakże niezwyczajne w tej zimowej scenerii...
Kategoria Wycieczki
Niedzielny spacer...
-
DST
55.08km
-
Czas
02:45
-
VAVG
20.03km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
-4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
... po wojewódzkiej. To była najbezpieczniejsza opcja. Po wczorajszej odwilży boczne drogi przypominały dzisiaj czarne lodowiska. Moja drożyna do wojewódzkiej +-4 km pokryta była cienką warstwą lodu. Nie szarżowałam, tym bardziej, że porywiście wiało.
A tak wyglądała dzisiaj rzeka Wieprz.
Kategoria Po pracy
Nie samym rowerem...
-
DST
103.71km
-
Teren
3.00km
-
Czas
05:06
-
VAVG
20.34km/h
-
VMAX
28.40km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od dwóch dni nie byłam na rowerze. Dziwne. Mam urlop i siedzę w domu. A jednak. Nie samym rowerem żyje rowerzystka. Jak to możliwe? Po prostu - w czasie, który mogłam poświęcić na rower zajęłam się zaległymi wpisami wyprawowymi na blogu i... trochę się zaczytałam.
W jednym z październikowych numerów Newsweeka przeczytałam wywiad z młodym krakowskim pisarzem Witem Szostakiem (pseudonim). Rozmowa dotyczyła miedzy innymi jego najnowszej książki "Wróżenie z wnętrzności". Zainteresowała mnie. A jakiś czas temu w dodatku Wyborczej "Wysokie obcasy" zaintrygował mnie fragment biografii Zofii Stryjeńskiej pióra Angeliki Kuźniak. Wczoraj przyszła paczka z książkami (kupiłam również powieść Wita Szostaka "100 dni bez słońca") i od razu zabrałam się do czytania... Polecam internetową krakowską księgarnię bonito.pl
Dzisiaj ostatniego dnia urlopu pognałam na rower. Było wprawdzie pochmurno, ale wiało delikatnie, a temperatura - prawie wiosenna.
Dokąd jechać? Może szlakiem jezior? Tak, to dobry pomysł! Jadę nad Jezioro Czarne!
W linii prostej to tylko około 28-29 km, ale od czego są skróty.
Odkurzyłam Scotta. Czekał nas dzisiaj odcinek polny, niewielki, to niewielki, ale zawsze coś. Taki mini trening przed wiosennym Harpaganem, jak znalazł, od czegoś trzeba zacząć :)
Wyruszyliśmy standardowo trasą średniego kółeczka zaliczając hardkorowy odcinek dziurawego asfaltu.
Przed Sosnowicą droga idealna pod opony Speca,
a przed jeziorem droga idealna pod opony Scotta.
Scottem nie jeździłam od października i dzisiaj nie byłam w stanie kręcić w tempie innym niż terenowo-pancerne. Ale, czy to ma jakieś znaczenie? I tak jest pięknie!
Nad jeziorem byłam sama, ani żywej duszy.
Na drodze do Libiszowa również ani żywej duszy...
W Libiszowie - osadzie zapomnianej przez Boga i Ludzi powitało mnie szczekanie psów i ani żywej duszy...
Dojechałam polną drogą miedzy stawami nad Jezioro Białe w Białce. Gdy jechałam przez wieś zaczął prószyć śnieg.
Skręciłam w swoją ulubioną leśną ścieżkę. Była biała.
Wojewódzka też była biała. Sypało coraz bardziej...
Nie szarżowałam. Gdzieś z tyłu głowy mam w pamięci ubiegłoroczną wywrotkę na oblodzonym asfalcie. Dzisiaj na wojewódzkiej odjechało mi przednie koło w koleinie, ale się udało - do wywrotki nie doszło :)
Kategoria Po pracy