Listopad, 2016
Dystans całkowity: | 1001.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 35:15 |
Średnia prędkość: | 26.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.88 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 83.48 km i 3h 31m |
Więcej statystyk |
Słodki listopad czyli miesięczniaczek!
-
DST
102.61km
-
Czas
03:53
-
VAVG
26.42km/h
-
VMAX
43.68km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do miesięczniaczka brakowało tylko i aż 100 km, a do końca listopada pozostało tylko i aż cztery dni.
W niedzielny poranek delikatnie mżyło i było pochmurno. Po nocnym deszczu na drodze pozostały kałuże. Wiało dosyć porywiście. Jednym słowem - listopadowy standard.
Miesięczniaczek kusił. Przed południem mżawka ustała. Może pojadę choć na chwilę, a może zaryzykuję, pojadę na dłuższą chwilę i pokuszę się o setkę, może nie sypnie deszczem... Nosiło mnie. Jadę.
Nie miałam pomysłu na kółeczko. W takich sytuacjach najbezpieczniejsza jest wojewódzka. Zawsze można gdzieś odbić, skręcić, dojechać, lub po prostu wrócić do domu. Do wojewódzkiej jechałam skrótem, w myśl zasady - im dalej tym lepiej i zanim do niej dojechałam zrodził się plan. Tydzień temu zmieniałam cyferki w pałacowym stylu, więc i miesięczniaczka powitam po hrabiowsku. Pedałuję do Kozłówki - Pałacu Zamoyskich.
W powrotnej drodze natknęłam się na deszcz. Wróciłam ujechana, zlopana i zadowolona.
Miesięczniaczek przejechany! Jakiż słodki jest listopad :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Teoretycznie, praktycznie
-
DST
83.73km
-
Czas
03:13
-
VAVG
26.03km/h
-
VMAX
38.59km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Początek listopada był praktycznie słaby rowerowo. Teoretycznie istniała szansa, że coś drgnie, ale praktycznie przy szaro-burych i deszczowych dniach szansa była bliska zeru. Wizja listopadowego miesięczniaczka rozpływała się w jesiennej szarudze. Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale praktycznie... Nawet mój optymizm na wiele się nie zdał. Fajnie byłoby przejechać także w listopadzie 1000 km, ale jeśli się nie uda, to nic się nie stanie. Najważniejsze, aby rowerowanie było nadal świętem, przyjemnością, radością, relaksem, odskocznią. I właśnie tym jest dla mnie rowerowanie. Kradnę codzienności sekundy, minuty, godziny i zamieniam je na niepowtarzalne chwile w drodze :)
Dzisiaj było rześko i wietrznie. Słońce zachęcało do pedałowania. Nie potrafiłam zapanować nad cyklozą. Teoretycznie jutro także może świecić słońce, ale praktycznie wszystko jest możliwe - nawet prognozowane opady deszczu ze śniegiem i co wtedy z rowerem?! Jadę - teoretycznie i praktycznie!
Pogoniłam na wojewódzką. Ależ wiało! Teoretycznie jechałam, praktycznie ledwo rzeźbiłam, ale teoretycznie i praktycznie endorfiny szalały.
Wyrzeźbiłam 41 km z załącznikiem i zawróciłam. Ależ wiało! Teoretycznie jechałam, praktycznie pomykałam, ale teoretycznie i praktycznie endorfiny szalały, oj szalały :)
Teoretycznie zbliżyłam się do miesięczniaczka, ale praktycznie...
Kategoria Po pracy
Déjà vu...
-
DST
103.98km
-
Czas
03:49
-
VAVG
27.24km/h
-
VMAX
36.63km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
prawie... :)
déjà vu...
:)
déjà vu...
A dzisiaj ponownie zakładkowe kółeczko przez leśną ścieżkę. Ot, takie déjà vu...
Być może wiatr złagodniał, być może noga lepiej podawała, bo zakładka ciut wieksza :)
Ps
Pisząc często używam skrótów myślowych i dlatego moją "blogową prozę" można krótko skwitować - "co autor miał na myśli?" Powyższy wpis podobnie. Wykręciłam bliźniacze kółeczko, jak 23 listopada. Dojechałam do końca ścieżki i wróciłam do domu tą samą drogą robiąc fotki w tych samych miejscach, z tym, że nie spotkałam bociana. Stąd tytuł "Déjà vu" - coś się już kiedyś wydarzyło, w
nieokreślonej przeszłości, tylko że to niemożliwe :)
Kategoria Po pracy
.... a milczenie złotem
-
DST
100.59km
-
Czas
03:50
-
VAVG
26.24km/h
-
VMAX
37.41km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podobno mowa jest srebrem, a milczenie złotem, więc... :)
Mini fotorelacja z kółeczka na zakładkę przez leśną ścieżkę
zacznijmy od końca...
na trasie
w lesie
coraz bliżej domu...
Kategoria Po pracy
Piętnastka z przodu licznika :)
-
DST
117.46km
-
Czas
04:33
-
VAVG
25.82km/h
-
VMAX
36.43km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie słuchałam prognoz na niedzielę. Nie wyliczałam rowerowej wyliczanki. Jeśli jest mi pisana niedzielna zmiana cyferek na moim rowerowym liczniku, to tak będzie.
W środku nocy obudził mnie szum. Mruczek... Tym razem to nie było mruczenie mego kota, tylko rzęsisty deszcz. Będzie, co będzie. Jeśli nie dziś, to jutro, po jutrze, lub za tydzień... Kiedyś zmienią się cyferki na moim liczniku.
Jednak dziś. Po powrocie z kościoła wykręciłam się z domu po angielsku. Kochana Mama zajęła się obiadem, a ja pognałam zmieniać cyferki na rowerowym liczniku. Powinnam przejechać setkę z bonusem, aby czternastka zamieniła się w piętnastkę.
Pomyślałam, że zamienimy ze Specem cyferki w pałacowym stylu. Pognałam na kółeczko przez Radzyń Podlaski. Dawno nie kręciłam tej pętelki. To setkowy pewniak.
Droga "na pałace" była całkiem przyjemna ze sprzyjającym wiatrem. Ale aby nie było tak sielankowo... Mokry asfalt, kałuże, coś brudnego bryzga spod kół. Zajedziemy "na pałace" trochę ubrudzeni i z bólem głowy. Na krajówce K-19 nawet w niedzielę ruch jest duży. Głowa mi pęka od tego łoskotu. Cóż, mam czego chciałam, sama sobie wybrałam kółeczko w pałacowym stylu :)
Dojechaliśmy do Radzynia. Spec wdzięcznie zapozował do fotki na tle Pałacu Potockich.
Zostało zatoczyć kółeczko i wrócić do domu. I wtedy się zaczęło.
Jechałam drogą K-63. Równiutki asfalt, płasko jak na stole, po prostu szosowe marzenie. Tylko pomykać. A jednak... Wiał boczny wiatr w przewagą w twarz. Wymiękłam, zeszło za mnie powietrze, odpłynęłam... Chcę, a nie mogę. Noga nie podaje! Rzeźbię. Nawet nie patrzę z jaką prędkością "pomykam". Morale w mojej jednoosobowej drużynie spadło do zera. Ratunkiem byłby Mars lub Góralka, ale ja przecież na takie krótkie dystanse nie zabieram wspomagaczy. Wczoraj i dziś wzięłam jedynie bidon z wodą... Rzeźbię... I tak od 58 km do 99 km. Potem kilka km z wiatrem w twarz - ledwo rzeźbie i ostatnie 7-8 km z bocznym wiatrem z przewagą w plecy - jadę.
Ależ ja się dzisiaj ujechałam :)
A to mój Mruczuś :)
Śliczności :)
Kategoria Po pracy
Zew zdobywców gmin
-
DST
107.78km
-
Czas
04:00
-
VAVG
26.95km/h
-
VMAX
40.16km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak to dobrze, że prognozy nie zawsze się sprawdzają. Zgodnie z zapowiedziami sobota na Wschodzie miała być pochmurna i deszczowa. Było szaro-buro i pochmurno, ale nie padało.
Do południa ogarnęłam dom i pognałam na rower. Dawno nie kręciłam setkowego kółeczka przez Ostrów Lubelski. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy ostatni raz pedałowałam tą trasą. Jadę. Niech ożyją wspomnienia treningów przed Rudawską Wyrypą 2014r.
W Ostrowie Lubelskim nie tylko ożyły wspomnienia, ale także odezwał się we mnie zew zdobywców gmin :)
I jeszcze coś.
Jestem jaka jestem. Potrafię pedałować błądząc myślami we własnym świecie. Potrafię zupełnie się wyłączyć i odpłynąć. Ale aż tak... Aby jadąc do Ostrowa na Lubelszczyźnie dojechać na Hawaje?!
Oj, Basiu, Basiu :)
Kategoria Po pracy
Może dziś, może jutro...
-
DST
86.02km
-
Czas
03:13
-
VAVG
26.74km/h
-
VMAX
43.88km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak ten czas szybko ucieka. Niedawno był 1 listopada, a dziś już 18. Poniedziałek, wtorek, środa... Zmieniają się kartki kalendarza, a ja wciąż czekam i myślę może dziś, może jutro... wrzucę kolejny km do skarbonki.
Ostatnie dwa dni były deszczowe. Nie wybierałam się na rower. Temperatury były plusowe, jednak kałuże na asfalcie i siąpiący z przerwami deszcz skutecznie zgasił mój rowerowy zapał.
Ale dzisiaj... :) Wczesnym popołudniem pognałam na rower. Od rana nie padało, wyjrzało słońce i było 10 stopni na plusie. Wiało, ale czy w listopadzie można mieć wszystko.
Zaczęłam od hardkorowego odcinka. Odkąd jest hardkorowy jedynie w nazwie lubię nim jeździć na szosówce. Zamierzałam pojechać na leśną ścieżkę. Dawno tam nie byłam. Mokry asfalt na leśnym odcinku drogi zweryfikował moje plany. W lesie trwa sezon wycinki drzew, więc na ścieżce może być nie tylko mokro, ale też błotniście. Nie jadę na ścieżkę, jadę trasą nowego kółeczka przez Czemierniki. Podoba mi się ta trasa, ruch na drodze niewielki, asfalt znośny i dużo lasów.
Gdy dojechałam do wojewódzkiej licznik pokazywał 43 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 50 km? Dokręciłam. Zrobiłam zawrotko/nawrotkę. Teraz miałam wiatr w plecy. Ależ się jechało - a ja płynę, płynę :)
Dojechałam do domu. Licznik pokazał 81 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 85 km? Dokręciłam. Bo kto wie kiedy znowu wybiorę się na rower. Może dziś, może jutro... :)
Kategoria Po pracy
Do skarbonki km wrzuć :)
-
DST
51.96km
-
Czas
01:54
-
VAVG
27.35km/h
-
VMAX
39.18km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdybym w listopadzie chciała się utrzymać z km-owych oszczędności wrzuconych do skarbonki byłoby cieniutko, oj cieniutko :)
Dzisiaj tylko małe kółeczko po wojewódzkiej. Pięknie świeciło słońce i wiatr był sprzyjający w drodze powrotnej. Czyż można chcieć czegoś więcej?
Do skarbonki km wrzuć :)
Ps
Dzięki Jurektc, Twój skarbonkowy komentarz był inspiracją dzisiejszego tytułu wpisu :)
Kategoria Po pracy
Żeszczynka Mleczna Wieś
-
DST
102.81km
-
Czas
03:54
-
VAVG
26.36km/h
-
VMAX
39.18km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na mapie Lubelszczyzny jest wiele ciekawych miejsc, w których jeszcze nie byłam. Jednym z takich miejsc do dzisiaj była Żeszczynka - Mleczna Wieś.
Żeszczynka to malownicza wieś położona w w gminie Sosnówka. Posiada bogatą historię powiązaną z kościółkiem
unickim wokół którego powstała cała wieś. Od 1919 r. w Żeszczynce istnieje parafia rzymskokatolicka, a dawny kościół unicki (zamieniony w 1875 r. w prawosławną cerkiew) został zamieniony na kościół katolicki pod
wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego.
Od XVII wieku Żeszczynka należała do kodeńsko-wisznickich
dóbr rodu Sapiehów. Nazwa jeszcze w XIX wieku pisana była Rzeszczynka.
Żeszczynkę wielokrotnie trawiły pożary. Wieś posiada wiele użytków zielonych więc ma bogate i sięgające wielu
wieków tradycje hodowli krów i wytwarzania produktów z mleka
(sery,masło).
Jadę drogą K-63, mijam Wisznice, odbijam z trasy i ... Wjeżdżam jakby do innego świata. Tu czas zatrzymał się w miejscu.
Niestety krów nie widziałam, mleka, domowego masła i sera nie skosztowałam, więc wrócę do Żeszczynki latem :)
Koniec :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Zwyczajna codzienność
-
DST
50.00km
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko toczy się swoim starym utartym torem. Kolejny poranek, kolejny dzień. Spokój. Lubię takie chwile, taką zwyczajną codzienność, bez nagłych burz.
Siedzę przy stole z kubkiem gorącej herbaty. Gapię się w okno. Dzisiaj nie pada. Po wczorajszej powodzi na asfalcie ani śladu. Zrobiłam zakupy, posprzątałam. Zostało jeszcze ciasto i obiad. Obiad mam zrobić na godz. 16.00, a ciasto upiekę w międzyczasie. Jakiś pomysł?
:))) Może i dziś pogonię na rower! POGONIĘ :) Pewnie jeszcze kiedyś i to nie raz, ale teraz mam jeździć rekreacyjnie.
Pojadę Specem, będzie szybciej, wykręcę średnie kółeczko po wojewódzkiej i wrócę za dwie godziny. Jak pomyślałam tak prawie zrobiłam. Cóż, a może lepiej zrobią mi na świeżym powietrzu dwie godziny z małym załącznikiem? Złapałam w Specu po raz kolejny gumę w tylnym kole. Jadę Scottem. Na wojewódzkiej mam całe mnóstwo punktów odniesienia, wiem dokąd dojechać aby zrobić 20, 30, 40 czy 50 km.
Jadę bez pośpiechu. Rozglądam się. Na polach leżą resztki śniegu. Mijam hardkorowy odcinek, dawny hardkorowy odcinek.
Wjeżdżam w aleję lipową. Jakże inaczej ona dzisiaj wygląda
Jest i wojewódzka. Zatrzymuję się na fotkę
Gdy chcę ruszyć dalej dostrzegam przy kole Scotta maleństwo
Mały grzybek w śnieżnej zaspie. Co on tu robi? Biedactwo.
Spoglądam na zegarek. Powinnam przyspieszyć. Dojeżdżam do dzisiejszego punktu odniesienia. Zawracam.Nie raz robiłam Specem takie kółeczko i wiem, że po powrocie do domu
licznik wskazywałby około 53 km, ale mimo to wpiszę 50 km, tak jest
obiektywniej, skoro jeżdżę bez licznika robiąc dystans +-
Niby zwyczajna codzienność, a jednak piękna.
Kategoria Po pracy