Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2017

Dystans całkowity:451.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:17
Średnia prędkość:24.70 km/h
Maksymalna prędkość:50.34 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:64.51 km i 2h 36m
Więcej statystyk

:)

  • DST 44.36km
  • Czas 01:33
  • VAVG 28.62km/h
  • VMAX 39.96km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 lutego 2017 | dodano: 28.02.2017

Dzisiaj żeby się paliło, waliło - chciałam/musiałam iść na rower. I byłam :)


Kategoria Po pracy

Siłaczka

  • DST 51.40km
  • Czas 02:16
  • VAVG 22.68km/h
  • VMAX 38.79km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 lutego 2017 | dodano: 24.02.2017

...Ciekawe, czy naprawdę tak porywiście wieje, czy to tylko złudzenie... Myślałam spoglądając co raz w okno z nad służbowego laptopa. Dzisiaj pracowałam w domu. Raz, dwa, trzy - napisane. Mogę zrobić krótką przerwę przed kolejną porcją służbowej prozy. A może wyskoczę na rower i sprawdzę, jak jest z tym wiatrem. Wprawdzie co jakiś czas na szybie pojawiały się krople deszczu, ale może mi się poszczęści i wykręcę średnie kółeczko na suchym kole. Gonię :)
Ależ wieje. Jadąc swoją drożyną mam boczny wiatr. Spycha mnie do osi jezdni. Naprawdę wieje. Jadę z mega prędkością 15 - 17 km/h. Przez krótki moment na liczniku pojawia się 19 km/h. Dobrze, że o tej porze ruch na drożynie jest zbliżony do zera.
Wjeżdżam na wojewódzką. Teraz mam boczny wiatr z przewagą w twarz. Naprawdę wieje. Jadę na górnym chwycie. Taka pozycja pozwala mi na większą kontrolę nad rowerem w czasie "huraganowych" podmuchów.
Dojeżdżam do pierwszego skrzyżowania. A może odbić w prawo i posiłować się z bocznymi podmuchami wiatru? Odbijam. Spycha mnie na prawe pobocze. Masakra. Na kilometrowym odcinku dwukrotnie wypinam jedną nogę z pedału ratując się przed upadkiem.
Wracam na wojewódzką.Naprawdę wieje. Siłaczka. Gdy zbliżam się do 14 km zaczyna padać. Rozpada się, czy ustanie? Nieistotne. Zawracam. Teraz mam boczny wiatr z przewagą w plecy. Nie szaleję. Jadę bardzo spokojnie. Nie chcę wylądować na jezdni przy mocniejszym bocznym podmuchu, tym bardziej, że ruch jest spory. Nie czuję kropli deszczu. Przestało padać. Jezdnia jest tylko delikatnie wilgotna. 
Dojeżdżam do skrzyżowania. A może odbić w lewo i posiłować się z bocznymi podmuchami wiatru? Odbijam. Jadę tą samą drogą, co kilkadziesiąt minut wcześniej. Spycha mnie na prawe pobocze, jednak tym razem nie odpuszczam po kilometrze :) Momentami tak mocno zawiewa, że kilka razy zatrzymuję się w obawie przed wywrotką. Schodzę na pobocze. Gdy startuję po ostatnim przystanku dostaję silny podmuch i... wiatr sprowadza mnie do parteru. Powiało pod przednie koło, straciłam równowagę i bęc :) Ok, niech będzie, wiatr mnie pokonał. Dosyć tej siłaczki, wracam do domu.
Dojeżdżam do skrzyżowania, a tu odzywa się mój zadziorny charakterek. Wiatr ma mi dyktować dystans?! Co to, to nie! Do 50 km pozostało +-22 km z 5-cio km odcinkiem do domu, więc powinnam przejechać +- 8,5 km i zrobić nawrotko/zawrotkę. Znowu pedałuję wojewódzką w tym samym kierunku co x-minut wcześniej. Wieje, że strach. Co ja tutaj robię, po co tak się... katuję? :) Ale w sumie to niezła jazda :)
Dojechałam. Robię zawrotko/nawrotkę. Teraz mam sprzyjający wiatr - boczny z przewagą w plecy. Nie szaleję. Jadę bardzo spokojnie. Czuję spadające krople deszczu. Kap, kap, kap... Rozpadało się. A jednak mi się poszczęściło, bo deszcz stał się rzęsisty 2 km przed domem :)
                                                                                             Koniec :)
Epilog
O ile wierzyć doniesieniom z internetu wiatr wiał z prędkością 29 km/h.

25.02.2017r. godz. 9.54 Sprostowanie :)

Podobno siła wiatru przekraczała 29 km/h, a podana w internecie wartość była uśredniona. Pozostanie dla mnie tajemnicą i zagadką, jak porywiście wiało :)



Kategoria Po pracy

Jedynka z przodu licznika :)

  • DST 100.68km
  • Czas 03:45
  • VAVG 26.85km/h
  • VMAX 50.34km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 lutego 2017 | dodano: 23.02.2017

Dzisiaj pojawiła się jedyneczka - pierwszy tysiąc km - na moim rowerowym liczniku. Ależ fajnie :)
Nie sprawdziły się wczorajsze deszczowe prognozy. Było pochmurno, ale nie padało, jedynie porywiście wiało. Pognałam na wojewódzką. Z wojewódzkiej odbiłam do Czemiernik, po czym ponownie wróciłam na wojewódzką. Pokręciłam się po wojewódzkiej i w ten sposób zainaugurowałam cyferkowe odliczanie na moim rowerowym liczniku :)


Kategoria Po pracy

2017-02-20

  • DST 51.59km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.15km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 lutego 2017 | dodano: 20.02.2017

Wróciłam wcześniej z pracy :) Pognałam na rower. Trochę wiało. Ogólnie super :)


Kategoria Po pracy

2017-02-19

  • DST 71.80km
  • Czas 02:52
  • VAVG 25.05km/h
  • VMAX 42.12km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lutego 2017 | dodano: 19.02.2017

Miało być szybko, sprawnie, dynamicznie. Oczywiście na Specu. Jednak wiatr szybko, sprawnie i dynamicznie rozwiał rozwiał moje zakusy na jazdę szybko, sprawnie i dynamicznie :) 


Kategoria Po pracy

2017-02-18

  • DST 60.08km
  • Czas 02:30
  • VAVG 24.03km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lutego 2017 | dodano: 18.02.2017

Zima powoli odchodzi. Moja drożyna zamieniła się z lodowiska w wielki basen.
Rano było pochmurno i mżyło. Podobno nie należy pytać "Dlaczego?", ale... Dlaczego akurat w sobotę, gdy mam wolne popołudnie aura pochlipuje mżawką?! Dlaczego, dlaczego, dlaczego!!!! To nie było pytanie, moje myśli krzyczały. Jednak matka natura okazała się litościwa dla pokornej (?) rowerzystki, a może miała dosyć jej krzyku "dlaczegoooo!!!!" Przestało mżyć. Po obiedzie było tylko pochmurno. Mimo to kółeczko na suchym kole nie było możliwe. Nie szkodzi - najważniejsze, że kółeczko w ogóle było możliwe.
Spec został w domu, a ja na rowerze do zadań specjalnych pognałam na wojewódzką - dzisiejszy najsuchszy kółeczkowy wariant. 
Po lekturze o kolarskich treningach już nic nie jest takie same. Zwykłe popołudniowe pedałowanie na Scottcie zamienia się w interwałowy trening. Czy coś poprzestawiało mi się w głowie? a może w nogach :) Szaleństwo. Pierwsze 10 km - rozgrzewka, tj. takie tam pedałowanie, czyli spontan, następne 5 km - duszenie na niższym biegu, następne 5 km - odpoczynek na wyższym biegu i od początku - duszenie, odpoczynek. "Duszenie" :))) ależ to dynamicznie brzmi :) a w rzeczywistości nie byłam w stanie dusić więcej niż 27 km/h  i to oczywiście nie na całym 5km odcinku, nie licząc oczywiście mini zjazdów, na których dusiłam, jak ciut nie na szosówce :)
Reasumując - cieniutko :) Ale przecież jechałam na góralu na mocarnych terenowych oponach :)


Kategoria Po pracy

2017-02-16

  • DST 71.69km
  • Czas 03:27
  • VAVG 20.78km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 lutego 2017 | dodano: 16.02.2017

Jeszcze w niedzielę było tak....
Kiedy ja tu ostatnio zaglądałam??? :) Oj, jakoś dawno to było :)
Zima rozgościła się na naszym Wschodzie na dobre. Nie jest to TAKA zima, jaką pamiętam z dzieciństwa, ale jest biało, mroźnie, po prostu cudownie! Nawet drogi przez krótką chwilę były nieprzejezdne!
Tęsknię za rowerowymi wycieczkami, za kółeczkami po wojewódzkiej, za leśną ścieżką, za interwałowymi treningami... i czekam :)
Czekam i wiem, że to czekanie kiedyś się skończy i znowu będziemy razem - ja i moje marzenie, wierny cień, bo... Rower sprawił, że moja zwyczajność stała się nadzwyczajna. Miał być antidotum na stres, a stał się pasją i wyzwaniem. Nowym życiem, życiem w drodze, gdzie nie ma jutra i nie ma wczoraj. Jest tylko dziś - tu i teraz, gdzie jestem ja i moje marzenie, wierny cień.Więc tęsknię i witam każdy dzień z nadzieją, że może to właśnie dziś spełni się moje marzenie :)
Przeczytałam i omal się nie popłakałam :) Biedny, biedny Basik.... :)
Wpis odłożyłam do szuflady, aż do dziś, bo dziś zamiast pisać rzewnie o czekaniu i tęsknocie wyszłam, a raczej wyjechałam im na przeciw.

Trochę się ujechałam :)





Byliśmy razem Scott i moje marzenie - wierny cień :)


Kategoria Po pracy