Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Po pracy

Dystans całkowity:33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%)
Czas w ruchu:1270:55
Średnia prędkość:25.03 km/h
Maksymalna prędkość:50.99 km/h
Liczba aktywności:479
Średnio na aktywność:69.13 km i 2h 47m
Więcej statystyk

Zew zdobywców gmin

  • DST 107.78km
  • Czas 04:00
  • VAVG 26.95km/h
  • VMAX 40.16km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2016 | dodano: 19.11.2016

Jak to dobrze, że prognozy nie zawsze się sprawdzają. Zgodnie z zapowiedziami sobota na Wschodzie miała być pochmurna i deszczowa. Było szaro-buro i pochmurno, ale nie padało.
Do południa ogarnęłam dom i pognałam na rower. Dawno nie kręciłam setkowego kółeczka przez Ostrów Lubelski. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy ostatni raz pedałowałam tą trasą. Jadę. Niech ożyją wspomnienia treningów przed Rudawską Wyrypą 2014r.
W Ostrowie Lubelskim nie tylko ożyły wspomnienia, ale także odezwał się we mnie zew zdobywców gmin :)

I jeszcze coś.
Jestem jaka jestem. Potrafię pedałować błądząc myślami we własnym świecie. Potrafię zupełnie się wyłączyć i odpłynąć. Ale aż tak... Aby jadąc do Ostrowa na Lubelszczyźnie dojechać na Hawaje?!

Oj, Basiu, Basiu :)


Kategoria Po pracy

Może dziś, może jutro...

  • DST 86.02km
  • Czas 03:13
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 43.88km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 listopada 2016 | dodano: 18.11.2016

Jak ten czas szybko ucieka. Niedawno był 1 listopada, a dziś już 18. Poniedziałek, wtorek, środa... Zmieniają się kartki kalendarza, a ja wciąż czekam i myślę może dziś, może jutro... wrzucę kolejny km do skarbonki.
Ostatnie dwa dni były deszczowe. Nie wybierałam się na rower. Temperatury były plusowe, jednak kałuże na asfalcie i siąpiący z przerwami  deszcz skutecznie zgasił mój rowerowy zapał.
Ale dzisiaj... :) Wczesnym popołudniem pognałam na rower. Od rana nie padało, wyjrzało słońce i było 10 stopni na plusie. Wiało, ale czy w listopadzie można mieć wszystko.
Zaczęłam od hardkorowego odcinka. Odkąd jest hardkorowy jedynie w nazwie lubię nim jeździć na szosówce. Zamierzałam pojechać na leśną ścieżkę. Dawno tam nie byłam. Mokry asfalt na leśnym odcinku drogi zweryfikował moje plany. W lesie trwa sezon wycinki drzew, więc na ścieżce może być nie tylko mokro, ale też błotniście. Nie jadę na ścieżkę, jadę trasą nowego kółeczka przez Czemierniki. Podoba mi się ta trasa, ruch na drodze niewielki, asfalt znośny i dużo lasów.

Gdy dojechałam do wojewódzkiej licznik pokazywał 43 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 50 km? Dokręciłam. Zrobiłam zawrotko/nawrotkę. Teraz miałam wiatr w plecy. Ależ się jechało - a ja płynę, płynę :)
Dojechałam do domu. Licznik pokazał 81 km z załącznikiem po przecinku. Może dokręcę do 85 km? Dokręciłam. Bo kto wie kiedy znowu wybiorę się na rower. Może dziś, może jutro... :)


Kategoria Po pracy

Do skarbonki km wrzuć :)

  • DST 51.96km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.35km/h
  • VMAX 39.18km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 listopada 2016 | dodano: 15.11.2016

Gdybym w listopadzie chciała się utrzymać z km-owych oszczędności wrzuconych do skarbonki byłoby cieniutko, oj cieniutko :)
Dzisiaj tylko małe kółeczko po wojewódzkiej. Pięknie świeciło słońce i wiatr był sprzyjający w drodze powrotnej. Czyż można chcieć czegoś więcej?
Do skarbonki km wrzuć :)

Ps
Dzięki Jurektc, Twój skarbonkowy komentarz  był inspiracją dzisiejszego tytułu wpisu :)


Kategoria Po pracy

Zwyczajna codzienność

  • DST 50.00km
  • Temperatura 1.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 listopada 2016 | dodano: 10.11.2016

Wszystko toczy się swoim starym utartym torem. Kolejny poranek, kolejny dzień. Spokój. Lubię takie chwile, taką zwyczajną codzienność, bez nagłych burz.
Siedzę przy stole z kubkiem gorącej herbaty. Gapię się w okno. Dzisiaj nie pada. Po wczorajszej powodzi na asfalcie ani śladu. Zrobiłam zakupy, posprzątałam. Zostało jeszcze ciasto i obiad. Obiad mam zrobić na godz. 16.00, a ciasto upiekę w międzyczasie. Jakiś pomysł?
:))) Może i dziś pogonię na rower! POGONIĘ :) Pewnie jeszcze kiedyś i to nie raz, ale teraz mam jeździć rekreacyjnie.
Pojadę Specem, będzie szybciej, wykręcę średnie kółeczko po wojewódzkiej i wrócę za dwie godziny. Jak pomyślałam tak prawie zrobiłam. Cóż, a może lepiej zrobią mi na świeżym powietrzu dwie godziny z małym załącznikiem? Złapałam w Specu po raz kolejny gumę w tylnym kole. Jadę Scottem. Na wojewódzkiej mam całe mnóstwo punktów odniesienia, wiem dokąd dojechać aby zrobić 20, 30, 40 czy 50 km.
Jadę bez pośpiechu. Rozglądam się. Na polach leżą resztki śniegu. Mijam hardkorowy odcinek, dawny hardkorowy odcinek.

Wjeżdżam w aleję lipową. Jakże inaczej ona dzisiaj wygląda

Jest i wojewódzka. Zatrzymuję się na fotkę

Gdy chcę ruszyć dalej dostrzegam przy kole Scotta maleństwo

Mały grzybek w śnieżnej zaspie. Co on tu robi? Biedactwo.

Spoglądam na zegarek. Powinnam przyspieszyć. Dojeżdżam do dzisiejszego punktu odniesienia. Zawracam.Nie raz robiłam Specem takie kółeczko i wiem, że po powrocie do domu licznik wskazywałby około 53 km, ale mimo to wpiszę 50 km, tak jest obiektywniej, skoro jeżdżę bez licznika robiąc dystans +-

Niby zwyczajna codzienność, a jednak piękna.


Kategoria Po pracy

Pierwszy śnieg

  • DST 20.00km
  • Temperatura 1.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 listopada 2016 | dodano: 09.11.2016

Nie wierzyłam we wczorajsze prognozy pogody na dzisiejszy dzień. Opady śniegu?! W całym kraju?! Czy to możliwe?
Wszystkie poranki wyglądają podobnie. Budzik, toaleta, poranna herbata z cytryną. Wstałam pierwsza. Zaparzyłam herbatę i krzątałam się po kuchni przygotowując śniadanie. Spojrzałam w okno. Prognoza sprawdziła się. Na trawniku, krzewach, dachu altanki leżał śnieg. Co więcej - nadal padał! Pierwszy śnieg! Wypadało to uczcić na rowerze.
Wyjechałam z domu przed południem. Chciałam nacieszyć oczy pierwszą bielą.

Na pierwszy zimowy spacer zabrałam Scotta. Licznik nadal nie działa i w tej sytuacji wojewódzka idealnie nadaje się do przejazdu +- X-kilometrów. 
Padał śnieg z deszczem. Było mokro. Zamierzałam przejechać +- 30 km. Taki dystans wydawał mi się idealnym minimalnym dystansem w pierwszych "zimowych" warunkach. Zamierzałam... :) Przejechałam +- 10 km i zawróciłam do domu. Też fajnie :)


Kategoria Po pracy

Rowerowy grzybiarz

  • DST 74.81km
  • Czas 02:56
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 36.04km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 listopada 2016 | dodano: 08.11.2016

Jeszcze wczoraj nic nie zapowiadało dzisiejszego rowerowego grzybobrania.

Ale od początku...
Deszcz, plucha, szaruga. Tak wyglądały ostatnie dni. Powoli zaczął mi się udzielać szarugowy nastrój. Dzisiejszy poranek różnił się od poprzednich tylko  tym, że nie mżyło. Niebo nadal było zasłonięte ciężkimi ołowianymi chmurami. A jednak. W południe słońce zaczęło nieśmiało przebijać się przez szarość chmur. Nareszcie! Pojechałam na spacer do lasu. Chciałam nacieszyć się słońcem i ciszą przerywaną jedynie szelestem liści.

Wyszłam z lasu. Ruszyłam tą samą drogą do domu. I wtedy ogarnęło mnie to dziwne uczucie. Znam je doskonale. Ono wraca zawsze po przerwie w rowerowaniu. Nie ważne, jak długo trwała ta przerwa. Ono zawsze wraca. To wypadkowa tęsknoty, zdziwienia, zaskoczenia, radości, zauroczenia. Jadę dalej, przed siebie, nie chcę wracać do domu, nie teraz.
Czy muszę pisać dokąd pojechałam?
Na leśnej ścieżce spotkałam grzybiarzy.

Ja nie potrafię zbierać grzybów, zresztą nie potrafię nawet powiedzieć, czy lubię zbierać grzyby. Na pewno lubię spacerować po lesie, ale grzyby... I stało się. Być może sprawił to widok grzybiarzy - zaczęłam rozgarniać liście w poszukiwaniu grzybów. Znalazłam! Grzyby były malutkie, ale były!

Zachęcona rozglądałam się dalej. Są! Ależ dorodne!

Może będzie jeszcze ze mnie grzybiarz - rowerowy grzybiarz :)


Kategoria Po pracy

Miesięczniaczek :)

  • DST 60.00km
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 października 2016 | dodano: 01.11.2016

Wyrzeźbiony, ale jest! Wróciłam z pracy ciut później. Starszy zrobił mi niespodziankę -  wyszorował Speca. Żal mi było ciągnąć w noc na wojewódzką taki lśniący rowerek, a miesięczniaczek kusił, więc - Scott wrócił do łask :) Tyle, że jakiś czas temu licznik na moim góralu odmówił posłuszeństwa... Pognałam +- 30 km w jedną stronę i zawróciłam. W ten oto sposób dojechałam w październiku tysięczny kilometr. Uff, było ciężko, ale się jeszcze tym razem udało. 


Kategoria Po pracy

Ścieżka woła!

  • DST 102.35km
  • Czas 03:45
  • VAVG 27.29km/h
  • VMAX 41.53km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 października 2016 | dodano: 28.10.2016

Kiedy to ja byłam na swojej ścieżce...
Dzisiaj wychodząc na rower zażartowałam, że ścieżka woła, muszę gonić. Zawsze, gdy jadą leśną ścieżką ogarnia mnie bardzo miłe uczucie, czuję się tu, jak u siebie. Lubię tu wracać




Kategoria Po pracy

:)

  • DST 75.43km
  • Czas 02:43
  • VAVG 27.77km/h
  • VMAX 39.96km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 października 2016 | dodano: 26.10.2016

Po ostatnim "maratonie" w pracy czuję się odmóżdżona. Dlatego moja dzisiejsza blogowa mowa będzie krótka. Miałam wolne od południa, więc pognałam ciut zmodyfikowaną niedzielną trasą po leśną fotkę.
Zanim dojechałam do lasu...

Jestem!!!



A potem była wojewódzka bez zdjęć i bystry powrót do domu, bo praca czeka :)


Kategoria Po pracy

Niedzielny spacer pod ołowianym niebem

  • DST 100.76km
  • Czas 03:47
  • VAVG 26.63km/h
  • VMAX 38.39km/h
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 października 2016 | dodano: 23.10.2016

Od czwartkowego wieczoru lało, padało, mżyło, a jeśli przestawało padać, to jedynie na krótką niezauważalną chwilę. 
Niedzielny poranek był zamglony i pochmurny. Przed południem pokazało się ołowiane niebo, które straszyło deszczem. W myślach powtarzałam rowerową wyliczankę - będzie lało, padało, mżyło, jechać, nie jechać... Padło na jechać. I w ten sposób o godz.14.00 pognałam na rower. Nie zabrałam ze sobą aparatu. Było szaro-buro, a poza tym chciałam jechać bez przerw, aby wykręcić kółeczko przy dziennym świetle. Moje tempo nie zapowiadało się na wyścigowe. Trochę wiało, a ja nie byłam dzisiaj w wyczynowej dyspozycji.
Nie nakręcałam się na setkowy niedzielny standard. Chciałam jedynie pojechać ciut dalej od codziennych kółeczek po wojewódzkiej. 
Pomysł na trasę zrodził się po wyjściu z domu. Kierunek Czemierniki, a stąd zamierzałam dojechać do wojewódzkiej nieznaną mi dotychczas drogą. Jak pomyślałam, tak popedałowałam. Żałowałam, że nie zabrałam aparatu. Odkryłam bardzo urokliwą i spokojną trasę. Droga prowadziła przez las, była lekko pofalowana i prosta niczym pas startowy. Pochylały się nad nią drzewa ubrane w złote liście. Ależ miałam widok! Cudownie! Las ciągnął się przez około 6 km.
Mijałam małe miejscowości, lasy, pola. Ruch na trasie był niewielki, a asfaltowa nawierzchnia drogi całkiem znośna. 
Dojechałam do wojewódzkiej. Czy ja mam ochotę na dalszą jazdę codzienną trasą w świąteczny dzień? - zadałam sobie pytanie. Zawróciłam. Znowu mijałam małe miejscowości, lasy, pola...
Niebo było coraz bardziej ołowiane. Czy będzie padać? Czy zdołam wrócić do domu na suchym kole? Pogrążona w ołowiano-deszczowych myślach dotarłam do wojewódzkiej. Licznik wskazywał 89 km. Do domu pozostało około 5 km. Może jednak zrobić zawrotko/nawrotkę na wojewódzkiej i dokręcić do setkowego niedzielnego standardu? Dokręciłam. A w przyszłą niedzielę zabiorę aparat i pojadę trasą dzisiejszego kółeczka.


Kategoria Po pracy