Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
Niedzielna setka :)
-
DST
106.83km
-
Czas
03:48
-
VAVG
28.11km/h
-
VMAX
42.85km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak fajnie zatytułować wpis "Niedzielna setka". Na takim niedzielnym spacerze już dawno nie byłam. Ach, ten remont....
Zrobiłam swoją treningową setkę przez Ostrów Lubelski.
Kategoria Po pracy
Przegadane kółeczko
-
DST
73.10km
-
VMAX
35.09km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze trochę, a zapomnę do czego służy rower :) Dzisiaj się udało popedałować :)
Aby nadrobić wszelkie zaległości, zabrałam ze sobą telefon. Przegadałam praktycznie całe kółeczko, a kilometr przed domem spotkałam swoją ciocię z koleżanką. Kobietki wybrały się na rowerowy spacer :)
Kategoria Po pracy
Późny spacer
-
DST
52.47km
-
Czas
01:58
-
VAVG
26.68km/h
-
VMAX
37.03km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że wybiorę się na rower. Po godz. 18.00 mogłam wreszcie poleniuchować. Wybrałam się na późny rowerowy spacer. Tym razem nie chciałam zmęczyć się inaczej tylko odpocząć.Więc noga za nogą, noga za nogą.... A do domu wróciłam z olbrzymim bukietem bzu :)
Kategoria Po pracy
Szósteczka z przodu licznika :)
-
DST
88.53km
-
Czas
03:01
-
VAVG
29.35km/h
-
VMAX
40.91km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ten oto sposób pojawiła się nowa cyferka z przodu licznika :)
Dzisiaj po raz pierwszy wykręciłam średnią 30 km/h na dystansie 30 km :) Nie udokumentowałam tego, bo nie zabieram ostatnimi czasy spowalniacza. Może jeszcze trochę i uda mi się wykręcić taką średnią na dłuższym dystansie, a może jeszcze jadę na adrenalinie z Pięknego Wschodu i takie magiczne COŚ to przypadek...
Kategoria Po pracy
Jak dobrze...
-
DST
72.83km
-
Czas
02:30
-
VAVG
29.13km/h
-
VMAX
39.16km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak dobrze znowu być na rowerze i pomykać przez leśną ścieżkę... Jaka cisza i spokój.... Jak mi tego brakowało i jak za tym tęskniłam....
Ostatnio dłużej zostaję w pracy, a gdy wracam do domu, który przypomina plac budowy - pomykam na szczotce i mopie, gotuję i odrabiam służbowe wypracowania. Tylko przez krótką chwilę zanim zasnę mogę sobie pomarzyć o rowerowej zwyczajności.... Ultramaraton był pięknym przerywnikiem.
Tak bardzo wciągnął mnie wir codzienności, że nie zauważyłam przyjścia wiosny. Dzisiaj się udało pognać na rower i zachłysnąć wiosną.
Wróciłam do domu przed godz. 17.00. Zrobiłam fotkę licznika z rekordowym dystansem 505 km, zmieniłam garderobę na rowerową i pognałam. Trochę wiało, ale tym razem zupełnie mi to nie przeszkadzało. Pedałowałam ciesząc oczy świeżą zielenią pogrążona w myślach. Jak ja lubię te kradzione chwile na rowerze. Są tylko moje.
Znowu (jakie to piękne słowo - ZNOWU!!!) kręciłam swoje kółeczko przez leśną ścieżkę. Miałam wrażenie, że nie byłam tu całe wieki....
Kategoria Po pracy
Z wiatrem w tle
-
DST
52.11km
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano padało. W południe wyjrzało słońce, ale wiało i była zimnica. Wybrałam się na rower, to za dużo powiedziane - wybrałam się na spacer z wiatrem w tle, aby tylko na moment rozprostować nogi i popedałować bardzo delikatnie i spokojnie.
Kategoria Po pracy
Wielkanocne spotkania
-
DST
72.29km
-
Czas
02:58
-
VAVG
24.37km/h
-
VMAX
38.80km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od wczesnych godzin rannych krzątałam się w kuchni przygotowując świąteczne śniadanie. Byłam tak zajęta gotowaniem (przecież barszcz biały powinien być świeżo przygotowany), doprawianiem sałatek, a także jajecznym szaleństwem na sto sposobów, że nie miałam czasu spojrzeć w okno. Gdy wszystko było prawie gotowe i zbliżała się pora wyjazdu do Kościoła, do kuchni wszedł Starszy i zapytał czy widzę co dzieje się za oknem.... ????.... Padał śnieg. Czy to dobry, czy zły znak? Popołudnie, po wizycie w gościach, a przed wieczornym podejmowaniem gości u nas, chciałam spędzić na rowerowym szaleństwie :) Czekał mnie ciężki dzień - tyle smakowitości... więc wypadałoby przynajmniej podjąć próbę spalenia części kalorii.
Gdy wracaliśmy z Kościoła po śniegu pozostał jedynie mokry ślad na asfalcie. Może jednak się uda - pomyślałam.... Choć ciemne chmury nie napawały optymizmem....
Świąteczne śniadanie z bliskimi, wspólne nakrywanie stołu, rozmowy, żarty, wspominki... Jak dobrze być w komplecie :)
Wyjazd w gości. Rodzinne spotkanie. Powrót do domu i ROWER! Dostałam od bliskich dyspensę na krótką chwilę.
Po godz. 16.00 pognałam na świąteczny rowerowy spacer. Zamierzałam wykręcić kółeczko przez leśną ścieżkę, oczywiście nie całą, bo czasu było niewiele, ale przynajmniej przejechać pierwszą część ścieżki.
Zbliżałam się do końca ścieżki, gdy wjechał na nią rowerzysta. Kojarzyłam go z widzenia. To barwna postać w lokalnym rowerowym światku. To on organizuje wszelkie rowerowe maratony, spotkania, wycieczki, co więcej jest jednym z organizatorów i sędzią głównym ultramaratonu, w którym wkrótce wystartuję. Jechał na szosówce. Minęliśmy się i nagle słyszę, że woła za mną. Pytał dokąd jadę. Odpowiedziałam, że robię połowę ścieżki i wracam do domu. Zawrócił, zaproponował wspólną jazdę i powiedział, że myślał, że jestem chłopakiem. Jechałam w kominiarce, a że pogoda była niepewna i w każdej chwili mogło zacząć padać, warkocz ukryłam pod kurtką. Pewnie dlatego wziął mnie za chłopaka, fajnie :)
Pognaliśmy na drugą część ścieżki. Może mimo wszystko wrócę do domu na czas...
Jechaliśmy i rozmawialiśmy.... On kojarzył mnie z tras, możne bardziej mój rower niż mnie. Od czasu do czasu mijamy się, gdy pomykałam kręcąc swoje kółeczkach. Napiszę więcej :) Nie wiedząc, że ja - mijana rowerzystka to rowerzystka z listy startowej, chciał mnie poznać i zamierzał zadzwonić do mnie w związku ze startem w ultramaratonie. Nie ścigam się w ich grupie, a że jestem "miejscowa" był ciekawy, czy wiem na co się decyduję :) WIEM! To etap przed startem w BBT! A jaki był zaskoczony moim dystansem w bieżącym sezonie! Chyba się nie spodziewał, że taki anonimowy nikt może tyle jeździć :)
Do domu wróciłam kilka minut po godz.19.00. Zdążyłam jeszcze wziąć prysznic, nakryć do stołu i przyjechali goście. Kolejne rodzinne spotkanie. Święta to piękny okres, a dzisiejszy dzień obfitował w miłe i zaskakujące wielkanocne spotkania.
DST: 72,29 km
Czas: 02:58
V AVG: 24,37 km/h
V MAX: 38,80 km/h
Kategoria Po pracy
Spacer z wiatrem
-
DST
61.25km
-
Czas
02:38
-
VAVG
23.26km/h
-
VMAX
35.30km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr zaprosił mnie na spacer :)
Bardzo chciałam pognać na rower, odpocząć, lub jak często mówię - zmęczyć się inaczej. Jednak tym razem byłam zbyt zmęczona, aby zmęczyć się inaczej....
DST: 61,25 km
Czas: 02:38
V AVG: 23,26 km/h
V MAX: 35,50 km/h
Kategoria Po pracy
Wiało...
-
DST
60.68km
-
Czas
02:27
-
VAVG
24.77km/h
-
VMAX
35.20km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiało... Nie potrafię zaakceptować wiatru. Może być deszcz, śnieg, byle nie wiatr w twarz. Podejmowałam tyle prób, aby się przemóc i nic. Nie lubię wiatru.
DST: 60,68 km
Czas: 02:27
V AVG: 24,77 km/h
V MAX: 35,20 km/h
Kategoria Po pracy
Śnieżny oddech zimy
-
DST
76.15km
-
Czas
03:16
-
VAVG
23.31km/h
-
VMAX
35.50km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj po południu pięknie świeciło słońce. W południe zaczęło padać. I tak do wieczora - lało lub padało...
Dzisiejszy poranek był rześki i pogodny - jeden stopień na minusie i nieśmiałe słońce przebijające przez chmury. Zapowiadał się rowerowy dzień. Tylko czy nie będzie powtórki z wczoraj?
Do południa było słonecznie, ale gdy wracałam z pracy przez moment sypnęło białą kaszą. Śnieg, grad, deszcz?! Tylko nie to! Ja chcę na rower! Wróciłam do domu. Nie pada. Super. Pokręciłam się, zrobiłam to, to, to i... wykręciłam się po angielsku. Pognałam na rower. Zimno. Zawiewało mrozem, a ja nie założyłam kominiarki. To był błąd, wielki błąd. Po pierwszych 6 km znowu sypnęło białą kaszą. Przecież nie wrócę... Kasza zamieniła się w drobny deszcz ze śniegiem. Może to tylko chwilowy kaprys odchodzącej zimy? Jadę dalej. Przestało padać. Fajnie. Niepokoi mnie jednak ciemny kolor nieba. Nie wróży on dobrze. Trudno.
Kolejna biała kasza po 20 km. Wiatr przybiera na sile i kasza mocno smaga po twarzy. Białe granulki odbijają się ode mnie. Dobre i to - kurtka, spodnie, rękawiczki, buty na razie są mokre, ale jeszcze nie przemokły.
Gonię na leśną ścieżkę. A co tam, niech pada. Tylko co oznacza szara ściana na horyzoncie. Czyżby padało tam, dokąd jadę? Robi się dziwnie ciemno. Czy to nie za wcześnie na zmierzch? Przecież jest dopiero za kwadrans godz.17.00?
Wyjechałam ze ścieżki i dopadła mnie śnieżyca. Czego, jak czego, ale takiej zamieci śnieżnej nie spodziewałam się. Pada rzęsisty, mokry śnieg z ogromną intensywnością. Wieje, strasznie wieje wprost na twarz. Śnieg uderza niczym lodowe igły, a ja bez kominiarki.... Trzymam kierownice jedną ręką, a drugą osłaniam twarz. Na drodze momentalnie pojawia się śniegowe błoto. Od grudnia nie jechałam w taką pogodę. Z pewnością gdybym została w domu 10 -15 minut dłużej nie pognałabym na rower....
Pada, wieje, a ja co robię? Wybieram dłuższą trasę powrotną. To tylko, a może aż około 3-4 km dalej. Odbijam w drogę przy osobliwej fontannie. Być może to ostatni śnieżny oddech tegorocznej zimy. Wypadałoby się nim zauroczyć ;) I tak jestem już przemoczona - kurtka, czapka, spodnie, rękawiczki, buty są całe w śniegu.
Śnieg przestaje sypać. Zaczyna padać deszcz, który powoli zamienia się w mżawkę. Jadę i nie dowierzam oczom - nie ma śniegu na poboczach. Czy tutaj padał tylko deszcz, czy śnieg zginął równie szybko, jak się pojawił.
Dojeżdżam do domu....
DST: 76,15 km
Czas: 03:16
V AVG: 23,31 km/h
V MAX: 35,50 km/h
Kategoria Po pracy