Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
Poszłooo..... :)
-
DST
105.35km
-
Czas
04:47
-
VAVG
22.02km/h
-
VMAX
42.06km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek był słoneczny, ale do obiadu bardzo prężnie działałam na polu rodzinno - domowym :) O godz. 13.00 z czystym sumieniem pognałam na rower. Wiało, ale jeszcze nie padało. Było dosyć przyjemnie. Pierwsze 7 kilometrów pedałowałam z wiatrem w twarz. Tak sobie pomykałam 16-17 km/h ubolewając nad swoją kondycją i wytrzymałością. Żeby taki wiaterek tak mnie spowalniał. A planowałam popracować nad kadencją.... Porażka. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to była prędkość.... ho, ho, ponaddźwiękowa. Zaczęłam jak zwykle kółeczkowo, nieśmiało myśląc o setce, ot tak, na dobry początek. Pokonałam kilkanaście kilometrów przekomarzając się z wiatrem, który wiał to w twarz, to w bok, tylko nie w plecy i.... zaczęło padać. Prognoza pogody sprawdzała się - od rana miało wiać, a po południu wiać i padać. Odnosiłam wrażenie, że deszcz osłabia wiatr, a może tylko mi się wydawało.... Jechałam dalej. Nie była to przyjemna przejażdżka dla Scotta. Asfalt mokry, kałuże, straszliwie chlapało wodą z piaskiem. Na najbliższe dni meteorolodzy nie zapowiadali poprawy pogody, a nawet straszyli deszczem ze śniegiem. Taka pogoda jak nic zatrzyma mnie w domu, żal roweru, więc dziś gnaliśmy ze Scottem dalej nie zważając, że na zmianę padało lub mżyło. Zatrzymałam się na moment w Białce, aby uzupełnić płyny. Tymbark jabłko - mięta smakował wyśmienicie, a może tak bardzo chciało mi się pić :) Znowu od 5 kilometrów jechałam pod wiatr. Tak było do samego Ostrowa Lubelskiego. 18 kilometrów pod wiatr, to było.... Dodatkowy stres w Jedlance Starej, to tu ostatnio pognały mnie dwa sporaśne psy. Jak nic, dzisiaj przez ten wiatr nie zwieję bestiom. Odetchnęłam. Jedlanka Stara i Nowa bez psich ekscesów. Mam takiego fajniutkiego pupila w Jedlance Nowej, często okazuje mi swoją sympatię :) Wyjeżdżając z Ostrowa liczyłam na wiatr w plecy.... i się przeliczyłam :) Wiało w bok. I tak przez kolejne 18 kilometrów. Nie było jednak źle, można było pomykać w tempie rekonwalescenta :) Najfajniejsze było przede mną :) Ostatnie 12 kilometrów do domu, to prawdziwa wietrzna masakra. Przez 8 kilometrów wiatr wiał w twarz. To już nie był wiatr, to było istne WIATRZYSKO!!! Dmuchało bardzo porywiście. A moja prędkość? Było już ciemno i nie widziałam cyferek na liczniku, ale myślę, że jechałam z prędkością 6 - 7 km/h, a gdy ciut ustawało do 10 km/h. Kolejne 4 kilometry przejechałam z wiatrem w bok. Do domu wróciłam sponiewierana i uśmiechnięta, bo poszłoooo... Nowy sezon rowerowy zainaugurowany!!!! Przyznam, aby być w pełni obiektywną, że odcinki z wiatrem w plecy były bardzo przyjemne, nawet w deszczu :)
A po powrocie do domu powitały mnie takie komentarze:
- Starszy - Zmokłaś?
- Mama - Basiu, zobaczysz stracisz zdrowie.
- Młody - bez komentarza (grzeczne dziecko :))
DST:105,35 km
Czas: 04:47
V AVG: 22,02 km/h
V MAX: 42,06 km/h
Temperatura: - 1,0 C
Sprzęt: Scott
Kategoria Po pracy
Pożegnanie roku w promieniach słońca
-
DST
56.77km
-
Czas
02:44
-
VAVG
20.77km/h
-
VMAX
28.80km/h
-
Temperatura
-8.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj ostatni dzień roku.
Z samego rana pognałam na rower, bo sylwestrowy wieczór rządzi się własnymi prawami. Ostatnio kręciłam się tu i tam, ale w sylwestrowy poranek z tu i tam wygrał standard kółeczkowy :) Wybrałam trasę średniego kółeczka treningowego. Trasa nie była ważna, najważniejsze, że znowu gnałam na rowerze, choć czy takie tempo można nazwać "gonieniem"? ;)
Nadal mroźno. Wiatr jakby spokojniejszy, a jednak na otwartych przestrzeniach dawał w kość, szczególnie gdy wiał centralnie w twarz.
Jadąc wspominałam mijający rok. Jaki był dla mnie, czy warto obejrzeć się wstecz i uśmiechnąć do wspomnień?
Początek roku zwiastował duże zmiany w moim rowerowaniu. W lutym rozpoczęłam sezon na dobre. Pogoda sprzyjała, robiłam fajne dystanse. Zapowiadał się świetny rok. Potem przyszła choroba i dręczące pytanie, czy będę mogła nadal jeździć tak, jak lubię, czy konieczne stanie się zwolnienie tempa i skrócenie dystansu? Szybko wróciłam do formy, choć dolegliwości powracają i tak już będzie.
Dzięki Jurkowi rozjeździłam się na maratonach na orientację. Zaczęły spełniać się moje skryte marzenia - Rudawska Wyrypa, Grassor, Jaszczur, Kaczawska Wyrypa, Harpagan. Każda z tych imprez była niesamowita przygodą :) Jurek jest wspaniałym kumplem. Stworzyliśmy zgraną drużynę :)
Poznałam ludzi zakręconych rowerowo, tak bardzo podobnych do mnie. Przestałam bać się obcych - pojechałam na wyprawę z osobami poznanymi na forum rowerowym.
To była piękna podróż. Naszym celem było Palermo na Sycylii, a wędrowaliśmy przez Toskanię, Umbrię, wyznaczając trasę spontanicznie, z dnia na dzień.
To był piękny i wyjątkowy rok. Zapisał się w mojej pamięci dobrymi wspomnieniami :)
Wyjątkowy był także dzisiejszy poranek. Zza chmur przebiły się promienie słońca.
Czy pożegnanie roku w promieniach słońca zwiastuje kolejny wyjątkowy rok?
Kategoria Po pracy
Delikatnie
-
DST
25.45km
-
Czas
01:13
-
VAVG
20.92km/h
-
Temperatura
-7.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj delikatnie, taki mini spacerek po zmierzchu, aby zbytnio nie denerwować Mamy :)
Kategoria Po pracy
Świateczny wieczorny spacer :)
-
DST
62.39km
-
Czas
03:01
-
VAVG
20.68km/h
-
Temperatura
-6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czy pisałam, że grudzień mnie rozpieszcza? Wyjątkowe urodziny, nowa cyferka z przodu licznika, cudowne Święta spędzone z Rodziną, a dzisiaj świąteczny wieczorny spacer rowerowy :)
Po powrocie od rodziców pognałam na rower. Było ciut przed godz. 17.00. Moi są już przyzwyczajeni do moich nietypowych zachowań i dlatego nawet nie protestowali widząc mnie w rowerowym stroju oraz nie komentowali, że za zimno, że ślisko, że noc święta ;) Dobrze ich sobie wychowałam, choć przy Mamie musiałam się napracować :)
A jak było na rowerze.... Pierwsze 7 kilometrów trochę oblodzonego śniegu, trochę lodu, trochę czystego asfaltu. Dalsza trasa po czystym asfalcie z niewielką ilością śniegowego błota. Wiało i to dosyć mocno. Zrobiłam średnie kółeczko. Reasumując: było świetnie - jak zwykle na rowerze :))))
Kategoria Po pracy
Między kroplami deszczu i podmuchami wiatru
-
DST
21.34km
-
Czas
01:03
-
VAVG
20.32km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cały dzień lało, albo padało :( Myślałam, że do godz. 17.00 się wypada, ale gdzie tam, dalej padało, a jak wiało - ho, ho. Wczorajszy wiatrzysko przy dzisiejszym to zefirek. Ale kto rowerzystce zabroni.... :)
Po wczorajszym spacerze obudził się mój rowerowy apetyt. Cóż było robić.... Chociaż takie maluteńkie kółeczko :) Wróciłam ociekająca wodą, lecz czy to ma jakieś znaczenie. Najważniejsze, że choć przez chwilę byłam na rowerze. Gnałam między kroplami deszczu i podmuchami wiatru :))))
Może jutro nie będzie lało, tylko mżyło :) Może również uda się zrobić choć maluteńkie kółeczko :)
Kategoria Po pracy
Jak dobrze.... :)
-
DST
62.12km
-
Czas
02:58
-
VAVG
20.94km/h
-
VMAX
32.20km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak dobrze znowu być na rowerze :) Tydzień bez roweru to zdecydowanie za długa przerwa :( Niestety nieraz tak bywa - rowerzystka zostaje skoszarowana, ubrana w fartuszysko i jak ten kopciuszek zapędzona do świątecznych porządków :) Ale, nie ma co narzekać. Dzisiaj upiekłam ostatni placek i o godz. 17.00 pognałam na rower. Jutro ciąg dalszy wypieków, tym razem na tapetę pójdą kremy do placków, no a jeśli się zmobilizuję, to może o godz.17.00 uda mi się pognać na rower :)
Dzisiaj zrobiłam średnie kółeczko. Wiało okrutnie, a 18 km od domu zaczęło mżyć. Jednak miałam szczęście - rozpadało na dobre , gdy zaparkowałam Scotta przed domem :)
Kategoria Po pracy
Zimowe klimaty :)
-
DST
54.20km
-
Czas
02:40
-
VAVG
20.33km/h
-
VMAX
27.80km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zima odpuściła :) A ja nie odpuszczam :) Po bardzo, bardzo, bardzo długiej przerwie znowu pognałam na rower. Pierwsze siedem kilometrów to prawdziwy hardkor, cokolwiek by to znaczyło :) Na drodze miejscami lód, miejscami błoto śniegowe, a w pierwszym lasku na trasie treningowego kółeczka - czyste i żywe lodowisko :) I.... wpadłam w poślizg :) Zarzuciło przednim kołem, ale do wywrotki nie doszło :)
Dalej droga zupełnie jesienna - zero śniegu, lodu, błota śniegowego - czysty żywy asfalt :)
Wykręciłam zmodyfikowane średnie kółeczko z ciut większą rundka po mieście. Jak fajnie było znowu być na rowerze!!!!!
Kategoria Po pracy
Jak zwykle - gonię, pędze lecę :)
-
DST
73.66km
-
Czas
03:16
-
VAVG
22.55km/h
-
VMAX
31.40km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu się udało :) Pognałam na rower i to pół godziny wcześniej niż wczoraj! O godz. 15.30 już byłam na rowerku.
Dzisiaj mocniej dmuchało, ale te pół godziny zapasu i wczorajszy rozbudzony rowerowy apetyt zrobiły swoje. Chciałam się dłużej nacieszyć jazdą :) Jak ja to lubię :))))
Założyłam dwie pary spodni, nie to, abym wczoraj zmarzła. Pomyślałam jedynie, że może trzeba profilaktycznie zadbać o stawy, jak by nie było temperatura spada poniżej zera. Muszę sprawić sobie nowe rowerowe galoty. Dwie pary nie zdają egzaminu - po prostu spodnie do pasa spadają mi ze spodni na szelkach. Pewnie to zasługa tkaniny, z której są uszyte, a może jeszcze bardziej wyszczuplałam? Jechałam i podciągałam galoty. Było zabawnie :)
Powieliłam niedzielne kółeczko. Odcinki gdzie wiało w twarz trochę mnie sponiewierały, ale do domu miałam z wiatrem przez około 16 km, potem 3 kilometry w bok, kilometr w twarz i kilometr w bok. Reasumując było bardzo fajnie jak zawsze :) Grudzień, a ja dalej jeżdżę, to niesamowite :)))) Pogoda w tym roku rozpieszcza rowerzystów, a mnie na pewno :)
Kategoria Po pracy
:)
-
DST
61.54km
-
Czas
02:42
-
VAVG
22.79km/h
-
VMAX
36.40km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po kilkudniowej przerwie znowu na rowerze :)
Wiatr ucichł, mróz odpuścił, czegóż można chcieć jeszcze. Wykręciłam średnie kółeczko z małą rundką po miasteczku :)
Kategoria Po pracy
Przekorne wiatrzysko
-
DST
72.19km
-
Czas
03:23
-
VAVG
21.34km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Temperatura
-6.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadal mroźno i nadal wieje ze wschodu. Ale kto upartemu zabroni :) Nie to, abym musiała gnać na rower, by udowodnić Gościowi, że nie zmarzłam ;) ja chciałam pognać na rower! Cieszę się, że pogoda dopisuje. Nie sypie śniegiem, drogi przejezdne, a te kilka stopni mrozku... Kto by się tym przejmował, może tylko jakiś zmarzluch :) Wystarczy ubrać dwie pary skarpet, dwie pary spodni, kominiarkę, reszta garderoby po jednej sztuce i w drogę.
Pognałam na rower po obiedzie, kilka minut po godz. 14.00. Jakże dziwnie jechało się za dnia. Czyżbym tęskniła za ciemnością? :))) Dzisiaj również nie planowałam dystansu. Jazda jest przyjemnością. Chciałam się nacieszyć, a nie zamarznąć :) Jechałam nie spiesząc się, ciesząc się chwilą, jazdą, tym, że jestem tu i teraz. A wiatrzysko dmuchało, to w twarz, to w bok, czasem w plecy.... Przekorne wiatrzysko :)
A po powrocie do domu gorący prysznic, ręczniczek podgrzany na kaloryferku - luksusik. Hm.... coś mi to przypomina :)
W ubiegłym roku z wielkim entuzjazmem, przechodzącym w euforię opowiadałam koledze, temu od magicznej średniej 30 km/h, o wyprawie do Włoch nad jeziora alpejskie. Achów w moim wykonaniu było co nie miara. Ach jakie noclegi w pięknych miejscach, ach jakie widoki, ach jaka kąpiel w blasku księżyca, ach.... Kolega nie wytrzymał, gdy doszłam do workowych i butelkowych pryszniców.... Co, nocleg w namiocie, prysznic z butelki, nie to pomyłka! On to tylko hotel x-gwiazdkowy, dżakuzi i podgrzewane ręczniki! To jest relaks! Rower tak, ale w cywilizowanych warunkach! Cały On. Gdy zaraz po zakupie pierwszego roweru wybraliśmy się na wycieczkę, w drodze powrotnej musiał trochę pognać przede mną, bo chciał się zmęczyć - za wolno jechałam, gdy zmieniłam auto - skomentował, że traktor, gdy kupiłam Scotta - "pochwalił" zakup mówiąc, że widelec w jego rowerze jest droższy od całego mego roweru. Ale.... Nie omieszkałam pochwalić się gdy zamówiłam szosówkę.... Co powiedział - "Ratunku, kobieta mnie bije, będzie miała lepszy rower!" Nareszcie!!!! Zemsta była słodka :) A tak już całkiem serio - to mój dobry kumpel, mimo "licznych wad" ma złote serce, wiem, że zawsze mogę na niego liczyć, a że przekorny, jak dzisiejsze wiatrzysko.....
Kategoria Po pracy