Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Po pracy

Dystans całkowity:33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%)
Czas w ruchu:1270:55
Średnia prędkość:25.03 km/h
Maksymalna prędkość:50.99 km/h
Liczba aktywności:479
Średnio na aktywność:69.13 km i 2h 47m
Więcej statystyk

Ciocine złote mysli :)

  • DST 32.87km
  • Czas 01:12
  • VAVG 27.39km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 lipca 2014 | dodano: 08.07.2014

Po powrocie z pracy miałam zrobić to, to, to i jeszcze to.... Zrobiłam to, to i przypomniały mi się słowa mojej Cioci: "Dziecko, jak masz dużo pracy, to najpierw odpocznij, poleż, pośpij, a wszystko się zrobi..." W ten sposób o godz. 18.38 poleciałam na rower, a po powrocie zrobiłam jeszcze to i tamto - wszystko co miałam do zrobienia :) Ciocia miała rację. Morał z tego taki, że trzeba słuchać starszych :))))


Kategoria Po pracy

Dla zdrowotności

  • DST 54.59km
  • Czas 02:18
  • VAVG 23.73km/h
  • VMAX 31.50km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano: 06.07.2014


Dzisiaj chciałam tylko rozprostować nogi i chwilę popedałować. Wybrałam trasę treningowego kółeczka. Zabrałam ze sobą telefon - w planach miałam rozmowę z przyjaciółką, tak przy okazji :) Pogadałam i chciałam zająć się średnią. No właśnie - chciałam i na tym się skończyło... Zadzwonił telefon i jak się rozgadałam, to gadałam połowę trasy. Dzięki temu dzisiejszy spacer był tylko i wyłącznie dla zdrowotności - delikatnie i powolutku, ot tak noga za nogą, aby nie sponiewierać serducha :)


Kategoria Po pracy

Zadowolony ktoś :)))

  • DST 71.92km
  • Czas 02:53
  • VAVG 24.94km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 lipca 2014 | dodano: 05.07.2014

Był zadowolony rowerzysko, zadowolona rowerzystka, a teraz przyszła pora na zadowolonego Kogoś :))) Kogo? Nie wiem, może kogoś kto zagląda na mój blog.
Pogoda od kilku dni prowokuje do rowerowania. Po pracy na wycieczkę nie ma czasu, ale na krótki spacerek co nie co się znajdzie. Podobnie, jak wczoraj, pognało mnie do lasu na ścieżkę rowerową. Jaka tam cisza i spokój! Jak ja lubie takie klimaty :)


Kategoria Po pracy

Zadowolone rowerzysko :)

  • DST 54.59km
  • Czas 02:20
  • VAVG 23.40km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 czerwca 2014 | dodano: 29.06.2014

Pięknie umyty, łańcuszek nasmarowany. Nic dodać, nić ująć, po prostu - zadowolone rowerzysko!

Ps
Po dodaniu wpisu zauważyłam, że pokonałam identyczny dystans, jak dzień wcześniej :)
Nic dodać, nic ująć, tylko się uśmiechnąć :)))


Kategoria Po pracy

Biedne rowerzysko :(

  • DST 54.59km
  • Czas 02:25
  • VAVG 22.59km/h
  • VMAX 32.50km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 czerwca 2014 | dodano: 27.06.2014

Chciałam choć na chwilę wyrwać się na rower. Ja chciałam, ale mój rower niekoniecznie miał ochotę na przejażdżkę. Biedaka nie umyłam jeszcze po ekstremalnych doznaniach na Grassorze. Obłocony jest okrutnie, a jak biedaczysko skrzypiało. Nie miałam sumienia wysłuchiwać tych jęków. Zawróciłam. Jutro szorowanie i mój Scott będzie lśnił.


Kategoria Po pracy

Będę o Tobie pamietać....

  • DST 100.66km
  • Czas 04:10
  • VAVG 24.16km/h
  • VMAX 33.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 czerwca 2014 | dodano: 18.06.2014

Dzisiaj miał być wyjątkowy dzień. Dzisiaj ja i Jacek mieliśmy się zmierzyć z kolejnym rekordem dystansu. Dzisiaj mieliśmy jechać do Zakopanego pokonując 450 km na rowerze. Mieliśmy.... Jak to brzmi.
Jacek odszedł nagle 1 grudnia 2013 r. Był dla mnie kimś wyjątkowym, moim rowerowym druhem, kumplem, przyjacielem.
A wszystko zaczęło się od mego zgłoszenia na Harpagana na przełomie lutego i marca 2013 r. Na stronie maratonu znalazłam ogłoszenie dziewczyny, która szukała towarzyszy do wspólnej podróży na maraton. Nawiązałam z nią kontakt i w ten sposób udało mi się spełnić swoje marzenie. Jacek był jej kolegą, przyjacielem. Od kilku lat razem jeździli. Wszystko wskazywało na to, że dołączę do ich ekipy. Na maratonie Jacek okazał się prawdziwym kumplem - dokarmiał mnie batonami proteinowymi, mimo, że miałam swoje, poił Red Bulem, gdy miałam kryzys. Był szczery i serdeczny. To tylko dzięki niemu nie uciekłam wieczorem z bazy maratonu, gdy koleżanka powiedziała, że odebrałam jej zwycięstwo..... Myślałam, że żartuje, a jednak.... Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jacek krótko skwitował - "Nie przejmuj się, taka już jest. Daj aparat zrobię ci zdjęcia, jak będziesz odbierała puchar". Cały Jacek. To wtedy zrodził się pomysł wyjazdu rowerem nad morze.
Wracając z Harpagana poznałam rodzinę Jacka - Beatkę i synów. To była wspaniała rodzina. Emanowali ciepłem i miłością. Ona tak bardzo podobna do Niego - ciepła, serdeczna, pogodna. Wspaniała kobieta.
Byłam pewna, że po Harpaganie znajomość się urwie. Wprawdzie wymieniliśmy się numerami telefonów, ale nie liczyłam, że On sie odezwie. Myliłam się. Już następnego dnia, w poniedziałek, zadzwonił telefon. Wyświetlił się napis - Jacek Harpagan. Tak właśnie zapisałam numer Jacka. Gadaliśmy jak starzy znajomi. Od tego czasu Jacek dzwonił, pisał maile, zapraszał na wyjazdy ze swoją grupa rowerową. Zawsze kończył rozmowę mówiąc "Odzywaj się".
W lipcu pojechaliśmy nad morze. To była piękna przygoda. Zamykam oczy.... Widzę nas na rowerach, słyszę nasze rozmowy....
W drodze powrotnej Jacek zaproponował wyjazd do Zakopanego. Było morze, będą góry. Ja uwielbiam długie dystanse. Myślałam, że nareszcie znalazłam kogoś z kim mogłabym dzielić swoją pasję. Był prawdziwy, na wyciągniecie ręki. Był...
Jesienią ustaliliśmy zakopiański termin. Wyjazd 18 czerwca 2014 r., powrót 22 czerwca. Jacek chciał zostać dzień lub dwa w Zakopanem. Nigdy tu nie był....
Odszedł 1 grudnia 2013 r. A jeszcze cztery dni wcześniej rozmawialiśmy, dwa dni wcześniej napisał do mnie maila. 1 grudnia wysłałam mu sms-a chwaląc się 100 km na pożegnanie jesieni. Juz nie przeczytał. 2 grudnia zadzwoniła Beatka.... Nie wierzyłam...
Przecież mieliśmy takie plany osobiste i rowerowe. Planowaliśmy rodzinne spotkanie, wyjazd do Zakopanego, udziały w maratonach.... Nie zdążyliśmy....
Po Jego odejściu bardzo zbliżyłyśmy się z Beatką. Wspieram ją, to bardzo trudne. bo co można powiedzieć w takiej sytuacji.... Teraz planujemy z Beatką rodzinne spotkanie. Przyjedzie do nas z synami gdy będzie gotowa.
To właśnie dla Beatki i dla Jacka postanowiłam, że sama pojadę do Zakopanego, tak, jak planowaliśmy. Odliczałam miesiące i tygodnie do 18 czerwca. Jak ja czekałam na ten dzień.... Po Rudawskiej Wyrypie zaczęłam mieć wątpliwości, czy chcę sama jechać. Kilkakrotnie w trakcie maratonu powiedziałam do Jurka Jacek. Tak bardzo mi go przypominał.  A może Jacek był tam ze mną.
Zaczęłam sie zastanawiać, czy chcę jechać sama. Nie chodziło o to, że sobie nie poradzę w trasie. Mam mapę, awaryjnie nawigację, nie boje się jazdy w nocy. To nie o to chodziło.... Jeżdżę sama, ale tym razem zaczęłam obawiać się samotności, swoich myśli. Czy tym razem wytrzymam ze soba, czy się nie rozkleję. Było coś jeszcze. Nie miałabym z kim dzielić radości po osiągnięciu celu, nie miałabym z kim świętować.... Z pewnością pojadę rowerem do Zakopanego, tak jak planowaliśmy z Jackiem, ale nie w tym roku, to dla mnie za wcześnie.
Znaliśmy się krótko, ale to wystarczyło, by się zaprzyjaźnić, snuć plany o wspólnych rowerowych wyjazdach. To był wspaniały człowiek.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym.... Postanowiłam, że dla Beatki i Jacka zrobię coś innego. W terminie wyjazdu do Zakopanego, 20 czerwca jadę do Lubrzy na wyjątkowy maraton - XII Ekstremalne Zawody na Orientację Grassor. Zmierzę się z dystansem 300 km przez lasy, pola.... Będę miała z kim świętować, jeśli uda mi się dojechać do mety.
A dzisiaj na rowerze chciałam wyciszyć emocje. Jechać i nie myśleć, nie wspominać, tylko jechać. Nie udało się. Wspomnienia ożyły. Dobrze, że nie pojechałam do Zakopanego, dziś nie zniosłabym samotności. 
A Jacek gdzieś tam jeździ na rowerze. Wierzę, że się tam spotkamy.


Kategoria Po pracy

:)

  • DST 33.15km
  • Czas 01:19
  • VAVG 25.18km/h
  • VMAX 31.20km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 czerwca 2014 | dodano: 15.06.2014

Czasu miałam niewiele, to i dystans króciutki. A jaka była zimnica.....


Kategoria Po pracy

W ganianego z burzą

  • DST 117.82km
  • Czas 05:10
  • VAVG 22.80km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 czerwca 2014 | dodano: 15.06.2014

We wczesnym dzieciństwie moją ulubioną zabawą i moich kuzynów był "ganiany". Przebiegaliśmy robiąc zygzaki i uniki od linii do linii, aby nie dać się złapać, dotknąć ganianemu. To dopiero była frajda, a ile przy tym było śmiechu!
Mimo pochmurnych prognoz, dzisiejszy poranek nie wróżył ganianego z deszczem. Wprawdzie chmury chodziły, ale niebo było błękitne.
Do wczesnego popołudnia załatwiłam sprawy domowe i uciekłam na rower. Pogodne niebo zaglądało przez okno, więc nie powinno być źle :) Po pokonaniu kilku kilometrów - konsternacja - od północy nadciągały burzowe chmury.

Południowa strona nieba była jeszcze pogodna. Co robić - jak zawrócę, to mogę nie zdążyć do domu przed burzą. Deszcz to nic, ale od czasu do czasu przez niebo przebiegały błyskawice i jeszcze te groźne pohukiwania.....
Podjęłam błyskawiczną decyzję - jadę dalej w kierunku pogodnego nieba. Jakoś dziwnie burzowe chmury zaczęły mnie osaczać od północy i zachodu. Pomyślałam, że będę improwizować - robić zygzaki i uniki, jak w ganianym z dzieciństwa :)
Jechałam trasą treningowego kółeczka, ale tym razem w przeciwnym kierunku. Przede mną było pogodne niebo.

Za mną ciemne chmurzyska :(

A przed TYM uciekałam.

Modyfikowałam kółeczko obierając cały czas kierunek na błękitne niebo. Niestety, jak śpiewa Perfekt w swojej najnowszej piosence "Przychodzi kres na kres", przyszedł kres na błękit nieba... W miejscowości o dźwięcznie brzmiącej nazwie Tarło :) wjechałam w szaro-bure niebo. Dopadł mnie ganiany, ale tylko drobnym kapuśniaczkiem i tylko przez chwilę :) Miałam szczęście! Gdy wyjechałam na drogę główną, po przejechaniu kilku kilometrów, na jezdni pojawiły się olbrzymie kałuże. Zrobiło się zimno, a wiatr i tak bardzo porywisty zaczął przybierać na sile.
Pokręciłam się jeszcze po okolicy napotykając co raz kałuże. A ja suchutka :) Jakież było zdziwienie moich gdy wróciłam do domu. Nie mogli uwierzyć, że nie zmokłam, jak kilka sobót wcześniej, gdy wróciłam ociekająca wodą.
Dzisiaj przydały się umiejętności z dzieciństwa :) Burzowy ganiany nie doścignął mnie, a jedynie na otarcie swoich łez pokropił kapuśniaczkiem :))))


Kategoria Po pracy

Ależ Spacerzysko... jak na mnie!!!

  • DST 32.98km
  • Czas 01:10
  • VAVG 28.27km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 czerwca 2014 | dodano: 12.06.2014

Dzisiaj był zakręcony dzień. Tempo i jeszcze raz tempo. Byłam pewna, że nie uda mi się wyrwać na rower, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Na rowerowy spacer miałam tylko chwilę, niestety... Wydawało mi się, że jadę jak zwykle w swoim terenowym tempie, a jednak nie! Gdy dojeżdżając do domu sprawdziłam na liczniku jaką wykręciłam średnią, usłyszałam cieniutki, kobiecy głosik z reklamy środka na odchudzanie - "Nie wierzę!?" Ależ niespodzianka, ależ spacerzysko... jak na mnie, tak z pewnością dodałby Młody :)!!!
I tu przypomina mi się historia, a nawet anegdota, a może dowcip z brodą o średniej prędkości w męskim wydaniu ;)
W 2006r. za namową kolegi z pracy kupiłam rower. Kolejnym zakupem był licznik - chciałam wiedzieć ile i jak jadę. Od tego zaczęły się dyskusje z Mirkiem o trasach, średnich i max  prędkościach oraz innych rowerowych nowinkach. Pewnego razu Mirek pochwalił się, że zrobił średnią 30 km/h. Nie usłyszał, lub nie chciał usłyszeć mego pytania o dystans na jakim udało mu się wykręcić taką średnią. Od tej pory 30 km/h stało się moją obsesją :) Co, mam być gorsza od faceta?! Robiłam wówczas kółka 20 km. I pewnego razu po pracy.... Myślałam, że zostawię płuca na koszulce! Jeździłam jeszcze wtedy w cywilnych ciuchach i po powrocie do domu, koszulka, spodenki i reszta były mokre od potu, jakby wyjęte z wody, a ja ledwo żywa i NIC! Nie udało się! Wykręciłam średnią niewiele ponad 25 km/h. Facet okazał się mocniejszy, porażka :( Po kilku dniach, mimochodem zagadałam do kolegi i zapytałam na jakim dystansie zrobił taką średnią. Tym razem usłyszał i odpowiedział - na 9 km i dodał, a co, nie mówiłem. Ja zaniemówiłam. Pomyślałam - nie mówiłeś i zdołałam się tylko uśmiechnąć. Oj, mężczyźni, mężczyźni, rowerowi królowie szos :)))


Kategoria Po pracy

Rowerowy spacer :)

  • DST 31.87km
  • Czas 01:21
  • VAVG 23.61km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 czerwca 2014 | dodano: 10.06.2014

Po upalnym dniu jakże było przyjemnie pojechać wieczorem na spacer :)


Kategoria Po pracy