Ciekawa Lubelszczyzna
Dystans całkowity: | 2271.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 91:48 |
Średnia prędkość: | 24.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.18 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 151.43 km i 6h 07m |
Więcej statystyk |
Poleski Park Narodowy
-
DST
143.80km
-
Czas
07:42
-
VAVG
18.68km/h
-
VMAX
30.69km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczkę do Poleskiego Parku Narodowego planowałam od dawna, ale zawsze "coś" stawało na przeszkodzie. W moim przypadku sprawdziło się ludowe porzekadło - cudze chwalicie, swego nie znacie.
Z domu wyjeżdżam o godz. 8.00. Jadę do Pieszowoli. Wycieczkę rozpoczynam od ścieżki przyrodniczej Perehod.
Nie sposób nie trafić na ścieżkę. Przy drodze głównej (trasa Sosnowica - Stary Brus/Kołacze) znajduje się tablica informacyjna. Do ścieżki prowadzi droga polna. Jest bardzo malownicza. Przed wejściem na ścieżkę jest parking i pole biwakowe z wiatą.
Na początku ścieżki znajduje się tablica z mapą przedstawiającą trasę i kierunek poruszania się. Perehod to typowa ścieżka ornitologiczna. Prowadzi przez teren stawów podworskich założonych pod koniec XIX wieku przez właściciela dworu w Pieszowoli - szlachcica Krassowskiego. Kompleks obejmuje stawy: Głęboki, Piskornik, Graniczny, Dziki, Duża Zośka, Pniaki, Mała Zośka, Górny Horodyszcz, Dolny Horodyszcz, Pyrchów, Podgrusze, Żabi, Perehod i Wyhary. Woda przyciąga ptactwo wodno-błotne. Można tu spotkać czaple, kormorany, podgorzałki, zimorodki, gęgawy, bieliki, orliki krzykliwe. Natomiast w Stawach Pieszowolskich dogodne warunki do życia znajduje żółw błotny będący dumą i skarbem Poleskiego Parku Narodowego.
Na całej trasie znajduje się 9 przystanków z tablicami zawierającymi numer przystanku, krótki opis danego obiektu przyrodniczego i rysunki poglądowe. Długość ścieżki wynosi około 5 km.
Na trasie ścieżki znajdują się dwie wieże widokowe. Za pierwszą wieżą, zapewne dla ułatwienia obserwowania ptaków, usytuowany został schron ornitologiczny.
Wieża i schron ornitologiczny
Schron ornitologiczny - widok z wieży
Widok z wieży na stawy
Niestety oprócz pływających w oddali łabędzi, nie widziałam na stawie innych ptaków.
To jeszcze pierwsza wieża
A tu w oddali widać drugą wieżę.
Ścieżka jest bardzo malownicza. Dodatkową atrakcją są odcinki błotne. Dobrze, że mój Scottuś ma mocarne opony :)
Druga wieża widokowa.
Widok z wieży.
Opuszczam groblę stawu. Wjeżdżam na ścieżkę rowerową Mietułka. Cała trasa liczy około 21 km i zatacza "koło". Ja pokonam jedynie odcinek "południowy". Jadę w kierunku miejscowości Łowiszów.
Dom dla owadów
Droga rowerowa Mietułka
Rzeka Mietułka
Las Łowiszów.
Na skraju Lasu Łowiszów (przysiółek Łowiszów) moją uwagę przyciąga nietypowa posesja ogrodzona plecionym płotem. Cóż to takiego?
Jest to Zagroda "Poleskie Sioło" - ośrodek edukacyjny będący odwzorowaniem dawnej zagrody gospodarskiej z terenu Polesia. W skład zagrody wchodzi budynek mieszkalny, spichlerz oraz stodoła – wykonane z drewna i kryte strzechą. Na terenie ośrodka znajduje się także piwnica typu ziemianka.
Nieśmiało wchodzę przez bramę i gdy szukam wzrokiem napisu "kasa", z budynku wychodzi pracownik/strażnik Poleskiego Parku Narodowego. Zaprasza mnie do środka. Okazuje się, że zwiedzanie zagrody jest bezpłatne.
Z ciekawością rozglądam się po wnętrzu. W dwóch izbach zostały zgromadzone eksponaty związane z tradycyjnym poleskim domostwem.
Dojeżdżam do Łowiszowa.
Przy wjeździe do miejscowości znajduje się pomnik poświęcony walkom oddziałów Korpusu Ochrony Pogranicza z Armią Czerwoną.
Korpus Ochrony Pogranicza był formacją wojskową, utworzoną w celu ochrony wschodnich granic II Rzeczpospolitej. Była to formacja elitarna ze względu na
wyszkolenie służących w niej ludzi, jakość uzbrojenia i realizowane zadania. W nocy 1 października 1939 r. dowodzona przez generała Wilhelma Orlika-Rückemanna grupa
tego Korpusu, licząca około 3000 żołnierzy, znalazła się w rejonie Wytyczna. Miała ona dołączyć do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Kleeberga. Około godziny 9.00 rano doszło do bitwy między wojskami Korpusu Ochrony Pogranicza a oddziałami Armii Czerwonej. Walki trwały do godziny 13.00, kiedy to ze względu na ogromne wyczerpanie żołnierzy i brak amunicji zarządzono odwrót w kierunku lasów koło Sosnowicy. Tam zaplanowano rozwiązanie grupy wojsk Korpusu. Podczas bitwy pod Wytycznem oraz bezpośrednio
po niej poległo 93 żołnierzy, których pochowano na miejscowym cmentarzu. W 1989 r. w tym miejscu usypano kopiec i odsłonięto pamiątkową tablicę oraz wystawiono symboliczne
kwatery żołnierskie. Ciała żołnierzy spoczywają głównie na cmentarzu wojennym we Włodawie.
Jezioro Wytyckie
Z Łowiszowa jadę do Urszulina. Tu w siedzibie Poleskiego Parku Narodowego kupuję bilet. Przed wejściem na ścieżkę Perehod nie udało mi się kupić biletu przez internet. Czuję się usprawiedliwiona - kupiłam bilet całodniowy (cena 12 zł).
W bliskiej odległości od Urszulina położona jest ścieżka przyrodnicza Czahary. Nazwa "czahary" oznacza mokradła porośnięte karłowatymi drzewami i krzakami, a była używana dawniej przez ludność na wschodnich ziemiach I Rzeczypospolitej już w XVII wieku.
Ścieżka przyrodnicza Czahary to najmłodszym "dziecko" Poleskiego Parku Narodowego. Prowadzi przez teren kompleksu Bagna Bubnów. Na Bagnie Bubnów mają miejsce największe koncentracje żurawi w regionie.
Wprawdzie nie planowałam przejechania dzisiaj tej ścieżki, ale skoro jestem tak blisko...
Ścieżka rozpoczyna się w miejscowości Zastawie przy wieży widokowej. Drogą gruntową dojeżdżam do lasu. Stąd ścieżka w znacznej części biegnie po drewnianych kładkach. Długość trasy wynosi około 6,5 km. Można wybrać krótszą trasę liczącą około 4,8 km.
Na trasie znajdują się udogodnienia w postaci wież i platform widokowych
Wracam do Urszulina i odbijam w drogę prowadzącą do Sosnowicy. Przy tej trasie znajdują się dwie kolejne ścieżki przyrodnicze - Dąb Dominik i Obóz powstańczy, które zamierzam przejechać.
Ścieżka przyrodnicza Dąb Dominik rozpoczyna się w miejscowości Kolonia Łomnica. Biegnie drogą leśną oraz drewnianymi kładkami.
Dąb Dominik
Drewniana kładka.
Największą atrakcją ścieżki jest zarastające Jezioro Moszne. Prowadząca do niego drewniana kładka zabezpieczona barierkami i pomost na jeziorze przypomina mi Jezioro Obradowskie w Lasach Parczewskich.
Dalsza część ścieżki przebiega skrajem boru bagiennego i borem wilgotnym, prowadząc do torfianek - dawnych wyrobisk po wydobyciu torfu, a dalej do wsi Jamniki.
Ścieżka kończy się dosyć nietypowo - na tyłach posesji. Niewielki odcinek do drogi głównej trzeba pokonać przez prywatną łąkę.
Jadę dalej. Odbijam z drogi głównej w kierunku Lipniaka. Znak informuje, że do Lipniaka jest 4 km. Droga prowadzi przez las. Jeszcze trochę i będzie można powiedzieć o jej nawierzchni, że kiedyś był tu asfalt.
Lipniak to mała wioska, można określić ją osadą. Przy drodze naliczyłam zaledwie kilka domów.
Ścieżka Obóz Powstańczy rozpoczyna się przed mostem na kanale „Doprowadzalnik Bogdanka-Wola Wereszczyńska”. Znajduje się tu parking, wiata, palenisko, a także komórka z drewnem na ognisko.
Ścieżkę od pozostałych wyróżnia motyw historyczny. Poświęcona jest ona pamięci bohaterów Powstania Styczniowego. Pod koniec czerwca 1863 r. podpułkownik Karol Krysiński, założył nieopodal wsi Lipniak obóz powstańczy funkcjonujący do marca 1864 r. Okresowo w obozie przebywało ponad 1000 powstańców.
Lipniak
Przed wejściem na ścieżkę znajduje się parking wraz z zadaszeniem turystycznym
Przy trasie znajdują się tablice informacyjne
Trasa prowadzi przez las. Miejscami droga jest błotnista. Omal nie wjechałam w olbrzymią wyrwę zalaną wodą.
Brzoza czarna - rzadki podgatunek brzozy brodawkowatej. W Polsce podgatunek ten spotykany jest sporadycznie w lasach, zwykle w pojedynczych egzemplarzach. W Poleskim Parku Narodowym występuje w kilku miejscach np. na terenie Obwodów Ochronnych Bubnów i Łowiszów.
Dąb powstańców - obiekt miejscowych legend o odwiecznym dębie „gdzie kozak stracił głowę”. Porucznika Jan Nałęcz Rostworowski, walczący pod rozkazami pułkownika Karola Krysińskiego tak relacjonował to zdarzenie: „... Podczas naszego pobytu na Lipniaku podsuwały się niejednokrotnie ku nam podjazdy nieprzyjacielskie, mianowicie kozackie. Na drodze z Lipniaka do Bud Wytyckich stał dąb z konarem wyciągniętym nad dróżką, w miejscu, gdzie ona skręcała się raptownie, konar był tak nisko, że jeździec musiał się dobrze schylić, aby pod nim przejechać. Oddział kozaków chcąc wybadać, co robimy, podsunął się dróżką i natknął na naszą Pikietę, która dała ognia. Paru kozaków puściło się za nią, a jeden z nich padł na miejscu z roztrzaskaną o ten konar głową”.
Dojeżdżam do kolejnego przystanku o nazwie „Mogiłki”. Według tradycji ludowej i przekazu Pana Antoniego Stefaniuka ze wsi Lipniak, około 1 kilometra za miejscem obozu na Lipniaku miała znajdować się zbiorowa mogiła powstańcza. Wcześniej miał tam stać również krzyż. W roku 2008 na tym terenie podjęto badania archeologiczne na zlecenie Telewizji Polskiej S.A. Oddział w Lublinie. Celem prac było zlokalizowanie konstrukcji i obiektów obozu zimowego K. Krysińskiego oraz trzech mogił powstańczych. Zlokalizowano dwa obiekty archeologiczne: pozostałości obwałowań ziemnych obozu powstańczego oraz prawdopodobne miejsce istnienia zbiorowego grobu powstańców. Badania detektorami wyznaczyły miejsce z wystąpieniem 8 cienkich, krótkich gwoździ, przypuszczalnie z ogrodzenia mogił. Natomiast badania georadarem wykazały bardzo nierównomierną i dość dużą anomalię mineralizacji gruntowej. Anomalie takie mogą świadczyć o tym, że znajduje się tutaj mogiła masowa, w której pochowano nawet kilkadziesiąt ciał, na głębokości 1,7 – 1,9 m.
Mi to miejsce przywodzi na myśl Mogiłę z powieści Elizy Orzeszkowej "Nad Niemnem".
Nieopodal Mogiłek znajduje się wieża widokowa.
Z wieży widokowej rozciąga się rozległy widok na kompleks tzw. Łąk Zienkowskich. Jest to duży kompleks, liczący ok. 1200 ha, ciągnący się od miejscowości Zienki (stąd nazwa) na zachodzie, aż do miejscowości Nowiny na wschodzie.
Dalej jadę/prowadzę rower groblą wzdłuż rowu melioracyjnego. Na tym fragmencie trasa ścieżki, miejscami została wyposażona w kładki. Idąc groblą w kierunku zachodnim po prawej stronie mam widok na „Łąki Zienkowskie”, natomiast po lewej stronie jest las bagienny, zalany wodą.
W dalszej części kładka prowadzi w pobliżu żeremi bobrowych.
Kładka kończy się i wychodzę na drogę leśną. Skręcam w prawo i po pokonaniu około 100 m skręcam w lewo. Po pokonaniu około 15 m docieram do ostatniego przystanku ścieżki "Życie obozowe", upamiętniającego miejsce obozu i życie obozowe.
Wracam tą samą drogą przez Lipniak do głównej drogi. Mijam Zienki, Górki, dojeżdżam do Sosnowicy. Zaczyna zmierzchać. Do domu coraz bliżej.
To był udany dzień. Z pewnością na ścieżki przyrodnicze Poleskiego Parku Narodowego wrócę wiosną.
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Pałac Firlejów w Czemiernikach
-
DST
51.63km
-
Czas
02:11
-
VAVG
23.65km/h
-
VMAX
41.81km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Gravel
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zespół pałacowo-parkowy w Czemiernikach został wzniesiony w latach 1615-22 nakładem biskupa płockiego Henryka Firleja z Dąbrowicy przez wysokiej klasy architekta, który w planie i architekturze pałacu nawiązał do teoretycznych projektów Andrea Palladia. Budowla jest przykładem starowłoskiego „palazzo in fortezza”. Pałac i miasto były własnością rodu Firlejów do końca XVII w. Potem często zmieniały właścicieli. Być może za czasów Humięckich (XVIII w.) pałac utracił późnorenesansową attykę, a pierwotne nakrycie dachu zastąpiono wysokim, łamanym dachem z barokowymi szczytami nad częścią środkową. Dzisiejszy wygląd (z neogotycką attyką) nadała obiektowi odbudowa przeprowadzona w 1852 r. przez gen. Wincentego Krasińskiego – ojca Zygmunta, autora „Nie-boskiej komedii”. Mówi o tym tablica wmurowana we frontową ścianę pałacu. Po II wojnie światowej umieszczono tu Państwowy Dom Dziecka, a potem Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Obecnie własność prywatna.
Zespół pałacowy obejmuje:
- murowany późnorenesansowy pałac,
- murowaną późnorenesansową bramę wjazdową z 1624 r.,
- pochodzące z XVII stulecia fortyfikacje,
- dawną oficynę wybudowaną ok. 1629 r., z elementami stylu późnorenesansowego,
- ogród w granicach fortyfikacji, w czasach świetności uznawany za jeden z piękniejszych w Rzeczypospolitej,
- stawy i groblę prowadzącą od miasta do bramy.
Kategoria Ciekawa Lubelszczyzna
Dożynki czas zacząć :)
-
DST
40.62km
-
Czas
01:36
-
VAVG
25.39km/h
-
VMAX
41.72km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
:)
Kategoria Ciekawa Lubelszczyzna
Monaster św. Onufrego w Jabłecznej
-
DST
167.70km
-
Czas
06:42
-
VAVG
25.03km/h
-
VMAX
35.06km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłym roku ze względów zdrowotnych, w ostatniej chwili musiałam zrezygnować z wyprawy do Armenii. A dzisiaj, aby poczuć namiastkę powiewu tamtej atmosfery pojechałam na rowerową wycieczkę do Monasteru św. Onufrego położonego w przepięknej dolinie nadbużańskiej na lewym brzegu rzeki Bug wśród wiekowych dębów w odległości dwóch kilometrów od wsi Jabłeczna.
Do Jabłecznej jadę trasą przez Wisznice. Lubię drogę z Wisznic do Sławatycz. Długimi odcinkami ciągnie się przez lasy. Wprawdzie to krajówka prowadząca do przejścia granicznego z Białorusią, ale dzisiaj ruch jest symboliczny. Byłoby idealnie, gdyby nie wiatr - raz jest boczny, raz przedni - jedno jest pewne - nie pomaga pedałować.
Na rogatkach Sławatycz jestem po godz. 9.00. Odbijam w kierunku Kodnia. Jechałam tą drogą trzy lata temu. Prowadziła tędy trasa Pięknego Wschodu. Wjeżdżam do miejscowości Liszna. Zwarta zabudowa, dużo drewnianych domów. Wioska sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Pokonuję kilka kilometrów i znak kieruje mnie do Jabłecznej i monasteru. Skręcam z głównej drogi i czuję jakbym przeniosła się do innej rzeczywistości i innego wymiaru. Wjeżdżam do krainy spokojności.
W czasie ostatniej Wielkanocny snułam marzenia przy świątecznym stole - zostawić za sobą tą całą cywilizację oraz wszechobecny pośpiech i zaszyć się w miejscu zapomnianym przez ludzi. Brat zażartował, że powinnam pomyśleć o domku w Karkonoszach ze skeczu pod tym samym tytułem. Słyszałam ten skecz wiele razy, ale po moim wywodzie o odludziu zabrzmiał jeszcze zabawniej - uśmiałam się do łez. A dzisiaj wjechałam do Jabłecznej i ożyła w pamięci świąteczna rozmowa. Już nie muszę szukać "domku w Karkonoszach", znalazłam idealny wehikuł czasoprzestrzeni. Ogarnia mnie błogie uczucie - czy tak smakuje szczęśliwość. Cieszę się, że jestem tu i teraz.
Do Monasteru prowadzi droga wijąca się wśród pól. Ciszę przerywa tylko śpiew ptaków.
Na straży bezpieczeństwa Monasteru stoją u jego wrót wiekowe dęby.
Dotarłam do Monasteru. Schodzę z roweru. Dalej pójdę pieszo.
Dla prawosławia Monaster Jabłeczyński ma duże znaczenie z uwagi na wytrwale utrzymywaną niezłomną pozycję. Od czasu założenia pozostawał w swej działalności prawosławnym i niejednokrotnie był ostoją tradycji ortodoksyjnej na Podlasiu. Jest miejscem pielgrzymek, szczególnie licznie odwiedzanym w dniu święta patrona św. Onufrego obchodzonym 12 czerwca wg Kalendarza Juliańskiego obowiązującego w liturgii prawosławnej.
Jak głoszą miejscowe przekazy ludowe, inspiracją do założenia Monasteru było cudowne pojawienie się w pobliżu wsi Jabłeczna ikony św. Onufrego. Mieszkańcy Jabłecznej i właściciele pobliskich posiadłości odczuli to jako przejaw szczególnej łaski Boga i na miejscu pojawienia się ikony założyli Monaster. Za datę założenia Monasteru uznaje się lata 1497 - 1498 r. Wzmianki o Monasterze pojawiają się w dokumentach z 1498 r. - adnotacji z rękopisu reguły nabożeństwa, którą brzescy mieszczanie podarowali Monasterowi św. Onufrego oraz w dekrecie króla Zygmunta z 1522 r. potwierdzającym akt kupna wsi Jabłeczna wraz z Monasterem św. Onufrego nad Bugiem położonym. Z rodowodowych ksiąg właścicieli ziemskich wsi Jabłeczna wynika, że okolicznymi posiadłościami władał prawosławnego wyznania ród Zaberezińskich i że w 1488 r. posiadłości te należały do Anny i Jana Zaberezińskich. Właśnie ich uznaje się za założycieli Monasteru.
Kompleks budynków składa się ze świątyni monasteru o jednej owalnej kopule uwieńczonej krzyżem, wolnostojącej murowanej dzwonnicy, piętrowego murowanego domu zakonnego. Całość wraz z obszernym dziedzińcem otoczona jest murem.
Zanim wejdę do świątyni zatrzymuję się w ogrodzie. Z oddali dochodzi pianie kur. To odgłosy z gospodarstwa prowadzonego przez zakonników.
Przed świątynią, w ogrodzie znajduje się studnia (z pompą), z której można napić się wody.
Główna świątynia Monasteru Jabłeczyńskiego została wzniesiona w latach 1838 - 1840 r. w stylu klasycystycznym na planie krzyża greckiego. Ten często spotykany w prawosławnych świątyniach kształt kryje w sobie teologiczną przesłankę - krzyż wyraża, że przez ukrzyżowanie Chrystusa Kościół pozyskał życie i moc i przypomina, że świątynia jest miejscem obecności Chrystusa.
Wnętrze świątyni dzieli się na trzy części. Część główna - prezbiterium oddzielona jest trzyrzędowym ikonostasem od części środkowej przeznaczonej dla wiernych.
Ściany świątyni zdobią freski.
W świątyni, po lewej stronie znajdują się relikwie św. Ignacego Jabłeczyńskiego. W okresie międzywojennym mnich Ignacy był jednym z najstarszych wśród
braci monasterskiej. Cieszył się autorytetem wśród okolicznej ludności
prawosławnej. Okres wielkiej próby przyszedł dla niego, jak i dla
wszystkich mnichów monasteru w Jabłecznej w latach drugiej wojny
światowej. Najbardziej dramatycznym momentem w wojennych jego dziejach stała się
noc z 9 na 10 sierpnia 1942 r., kiedy oddział wojskowy dokonał napadu
na monaster. Napastnicy podpalili zabudowania monasterskie, nie
pozwalali mnichom ugasić pożaru, grożąc im rozstrzelaniem. Część
mnichów, w tym św. Ignacy, ukryła się w monasterskim sadzie. Jednak św.
Ignacy powrócił, wszedł na dzwonnicę i zaczął dzwonić na trwogę.
Przyjął męczeńską śmierć stając w obronie monasteru. Męczennik Ignacy został pochowany na cmentarzu monasterskim. W
2003 r. otwarto grób świętego, a jego relikwie
umieszczono w świątyni.
Naczelne miejsce zajmuje ikona św. Onufrego.
Historycy datują ikonę św. Onufrego na XII - XIII wiek. Malowana jest na kredowym podkładzie, na cyprysowej desce.Św. Onufry jest przedstawiony w pozycji stojącej z długą siwą brodą sięgającą niżej kolan sprawiającą wrażenie splecionej w warkocz. Ikona Św. Onufrego umieszczona jest z prawej strony w pierwszym rzędzie ikonostasu.
Za murem otaczającym Monaster znajdują się w niewielkiej odległości od siebie dwie wolnostojące kaplice.
Pierwsza pw. Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny usytuowana jest na przeciwko bramy głównej Monasteru. Pochodzi z XX wieku (1906r.).
Druga kaplica pw. Świętego Ducha jest wzniesiona nad samym Bugiem. Pochodzi także z początku XX wieku (1912 r.).
Odwiedziłam kolejne ciekawe miejsce. Miałam szczęście - nie trafiłam na tłum turystów. W ciszy mogłam skupić się nad intencjami, które ze sobą zabrałam.
Czas wracać... Do Lisznej jadę przez Nowosiółki. Cisza, spokój, mogłabym tu zamieszkać.
Ze Sławatycz kieruję się do Włodawy szlakiem Green Velo. Chciałabym wrócić do domu rowerowym skrótem - nadbużańską trasą. Mam wiatr w twarz. Nie jest może zbyt porywisty, ale mimo to czuję coraz większe znużenie. Do Włodawy dzieli mnie odległość 27 km. Rezygnuję z rowerowego skrótu. Jestem znużona wiatrem i słońcem. Z Włodawy jadę do domu najkrótszą trasą przez niekończące się Wyryki (Wyryki Adampol, Wyryki Połód, Wyryki Wola, Wyryki Kolonia) i Krzywowierzbę.
Pedałując wspominam mijający dzień. Znalazłam cudowne odludzie. Wiem, że będę tu wracać nie tylko myślami :)
Koniec
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Pałacobranie
-
DST
132.32km
-
Czas
04:59
-
VAVG
26.55km/h
-
VMAX
36.04km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedni rowerzyści we wrześniowe niedzielne przedpołudnia udają się na grzybobranie, a inni na "pałacobranie". Dzisiaj należałam do drugiej grupy. Pogoda nie zachęcała do niedzielnej wycieczki - mżył deszcz i było szaro-buro, ale kto upartemu zabroni. Planowałam wrzucić do rowerowego koszyka cztery pałace, jednak pogoda zweryfikowała moje plany. Deszcz na dobre rozgościł się na mojej trasie. Cóż - na prawdziwe pałacobranie pojadę następnym razem. A dzisiaj ot takie mini pałacobranie, choć sama nie wiem czy takie mini, bo do mojego rowerowego koszyka trafiły dwa dorodne pałacowe borowiki :)
Pałac Zamoyskich w Jabłoniu
Wzmianki o Jabłoniu jako osadzie pojawiają się już w XV wieku, kiedy
należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jego pierwszymi właścicielami
byli Połubińscy, herbu Jastrzębiec. W XVII wieku dobra Jabłoń należały do
rodzin Firlejów i Potockich.
Na początku XIX wieku majątek Jabłoń przejął Piotr Strzyżowski. Założył on park oraz zbudował
pałacyk w stylu klasycystycznym około 1812 roku. Lata 1855-84 to okres
władania dobrami Jabłoń hr. Łubieńskich. W okresie powstania
styczniowego dwór stanowił schronienie dla powstańców, a jego
właścicielka Amelia Łubieńska za tą działalność została zesłana na
Sybir. W latach siedemdziesiątych XIX wieku dwór w Jabłoniu pada ofiarą
prześladowań za działania wspierające walkę Unitów z prawosławiem.
Łubieńscy musieli opuścić Jabłoń, a 1884r. majątek nabył August
Zamoyski z Różanki dla swego syna Tomasza.
Neogotycki pałac został wybudowany przez hrabiego Tomasza Zamoyskiego w
latach 1904 – 1905 na miejscu rozebranego pałacu Strzyżowskich. Pałac
był wzorowany na angielskich rezydencjach z czasów przełomu późnego
gotyku i początków renesansu. Jego projekt powstał w pracowni,
wiedeńskich architektów Fellnera i Helmera.Pałac był rezydencją luksusową i nowoczesną.
Posiadał centralne ogrzewanie, kanalizację, klimatyzację grawitacyjną,
oświetlenie elektryczne i windę. Świetność rezydencji została przerwana przez wybuch I
wojny światowej. Wysiedleni z majątku Zamoyscy wrócili dopiero w 1921
roku. W 1928 roku zmarła Ludmiła, w 1935 - Tomasz. Do Jabłonia wrócił wtedy
skonfliktowany z nim syn August Zamoyski - sławny już wówczas rzeźbiarz i zarządzał dobrami aż do wybuchu II wojny światowej.
W
1944 roku majątek został rozparcelowany między Skarb Państwa, Lasy Państwowe
i prywatnych właścicieli. W oficynie pałacowej rozlokowała się szkoła
podstawowa, w 1952 roku doszło jeszcze Technikum Rolnicze. Po pożarze w 1968 roku,
który spowodował znaczne zniszczenia, szkoły przeniosły się do nowych
budynków. Od 1999 roku pałac jest w rękach prywatnych.
Muzeum Augusta Zamoyskiego w Jabłoniu
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim jest rezydencją rokokową, która ze względu na wysokie walory artystyczne zaliczana jest do
wąskiego grona dziesięciu tego typu założeń w Europie.
Należą do tej grupy m.in. Wersal,
drezdeński Zwinger, poczdamski Sanssouci, a w Polsce pałac Branickich w
Białymstoku czy królewski Wilanów.
Pierwsza budowla na miejscu dzisiejszego
Pałacu Potockich wzniesiona została w XV wieku przez rodzinę Kazanowskich. Miała ona charakter średniowiecznej warowni.
Rozbudowy zamku dokonano dwukrotnie w czasie, gdy dobra radzyńskie dzierżawił ród Mniszchów (od połowy XVI do połowy XVII w.). Warownia zmieniła się wówczas prawdopodobnie w renesansową rezydencję typu palazzo in fortezza.
Kolejny etap przebudowy nastąpił, gdy dobra radzyńskie znajdowały się pod panowaniem Stanisława Antoniego Szczuki - sekretarza i przyjaciela Jana III Sobieskiego. Prace w Radzyniu, prowadzone
pod kierunkiem królewskiego architekta Augusta Locciego rozpoczęły się już w 1685 roku. Do roku 1709 wzniesiona została barokowa rezydencja typu reprezentacyjno-obronnego.
Następna wielka przebudowa, która
ostatecznie zadecydowała o obecnym wyglądzie pałacu, została dokonana w
czasie, gdy właścicielami Radzynia byli: wnuczka Stanisława Antoniego
Szczuki Marianna z Kątskich i jej małżonek Eustachy Potocki
- generał artylerii litewskiej, sędzia Trybunału Koronnego. Małżonkowie
Potoccy w Radzyniu postanowili stworzyć gniazdo rodowe, więc pałacowi
pragnęli nadać odpowiednią rangę.
W efekcie powstała budowla, uznawana za jedną z najpiękniejszych rokokowych rezydencji nie tylko w Polsce, ale i Europie.
Na głównego architekta pałacu i kierownika robót wybrany został Jakub Fontana
– wybitny architekt włoskiego pochodzenia, realizator wielu budowli
sakralnych oraz świeckich,
architekt króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prace
związane z przebudową pałacu Potockich rozpoczęto na przełomie 1749 i
1750 roku, trwały do 1759 roku. Od 1755 roku urządzano ogród według
planów Fontany, które realizował ogrodnik Knackfus. Fontana
zaprojektował również pałacową dekorację rzeźbiarską pałacu, którą
wykonał Jan Chryzostom Redler .
Pałac Potockich w Radzyniu był wielokrotnie głównym bohaterem moich blogowych wpisów, a dzisiaj doczekał się wzmianki o swojej bogatej historii.
Kategoria Ciekawa Lubelszczyzna, Wycieczki
Może maraton, a może wycieczka
-
DST
346.55km
-
Czas
13:23
-
VAVG
25.89km/h
-
VMAX
40.35km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłym roku w terminie Maratonu Północ Południe, Parczewska Grupa Rowerowa zamierzała zorganizować ultramaraton Kościuszko, którego trasa miała prowadzić od Parczewa po Dęblin i Stoczek Łukowski z dystansem niewiele ponad 300 km. Wprawdzie nie zapisałam się na listę startową, ale wraz z Robertem - kolegą z kirgiskiej ekipy planowaliśmy w tej samej dacie pokonać trasę maratonu. Maraton nie odbył się z powodu braku chętnych, kolega odwołał wizytę, a ja solo nie pojechałam... W ten sposób, od ubiegłego roku w moim Garminie czekała na odpowiedni czas trasa ultramaratonu Kościuszko.
Kończący się tydzień był bardzo pracowity, tylko praca i zero roweru, aż do dziś. W czwartkowy wieczór odżył "kościuszkowski" pomysł. Jadę, teraz, albo nigdy, choć, czy ja na pewno chcę pokonać nudną trasę maratonu, a może zrezygnować i wybrać się na wycieczkę po okolicy ze zwiedzaniem pałaców. Przeżywam dylemat wyboru - może maraton, a może wycieczka.
Wygrał pomysł przejazdu trasą maratonu. Wyjeżdżam z domu z niewielkim opóźnieniem, o godz. 5.10, a nie jak zamierzałam o godz. 5.00. Uruchamiam Garmina. Trasa prowadzi przez Sosnowicę, Orzechów Stary i Nowy do Ostrowa Lubelskiego. Jadę na pamięć i nie zauważam, że za Orzechowem Starym gubię ślad. Zamiast odbić w kierunku Uścimowa, pojechałam dalej do skrzyżowania w drogą prowadzącą wzdłuż jezior Łukcze i Krasne.
Zapowiada się pogodny dzień. Ostrów Lubelski wita mnie porannym słońcem.
Od Ostrowa Lubelskiego trzymam się trasy maratonu. Nie ścigam się sama ze sobą. Jadę w trybie oszczędnym, jakbym miała jutro pokonać taki sam dystans. To taka swoista jazda testowa.
Z Ostrowa Lubelskiego pedałuję w kierunku Lubartowa. Na rogatkach miasta wjeżdżam na drogę K-19. I się zaczyna - auto za autem. Dobrze, że na trasie do Kocka jest utwardzone pobocze. Jadąc rozmyślam, czy ja na pewno chcę spędzić dzień w towarzystwie rozpędzonych tirów. Trasa prowadzi do Dęblina, Stoczka Łukowskiego, Łukowa. Pokonywałam te drogi wielokrotnie autem i wiem, że ruch na nich jest duży, praktycznie zawsze, bez względu na dzień tygodnia. Daję sobie czas do Kocka, a potem zdecyduję, co dalej.
Przed Kockiem urzeka mnie widok rzeki Wieprz. Odnoszę wrażenie, że po ostatnich opadach podniósł się znacznie poziom wody. Wieprz wygląda prawie, jak Bug.
Dojeżdżając do Kocka z daleka dostrzegam pałac. Dotychczas przejeżdżając przez Kock nie zatrzymywałam się na zwiedzanie.
W Kocku znajduje się pałac Anny Jabłonowskiej. Wzniesiono go w 1780 r. i
przebudowano w 1840 r. Zespół pałacowy składa się z budynku głównego i
dwóch jednakowych oficyn, które ćwierćkolistymi łukami parterowych krużganków
łączą się z pałacem. Za pałacem teren opada tarasami ku szerokiej
dolinie Wieprza. Obecnie pałac jest siedzibą Domu Pomocy Społecznej.
Za pałacem znajdował się ogród. Powstał on na zlecenie Jabłonowskiej. Był to ogród
botaniczny na europejskim poziomie. Park urządzono w okresie przebudowy
pałacu w stylu wczesnego parku angielskiego.W parku –
ogrodzie kockim rosło 590 gatunków krzewów i drzew, w tym rośliny
północnoamerykańskie z Florydy, Karoliny i Kanady. W ogrodzie istniała
też pomarańczarnia i szklarnie z kwiatami.
Zatrzymuję się jeszcze na chwilę w centrum Kocka. Punktem centralnym jest kościół pw. Wniebowzięcia N.M. Został on zbudowany w latach 1779-1780 według
projektu Szymona Bogumiła Zuga. Kościół był dwukrotnie przebudowywany.
Tu fotka, tam fotka i sama nie wiem kiedy włączył mi się tryb wycieczkowy. Czy ja chcę jechać dalej trasą maratonu w parze z rozpędzonymi autami? Nie, zdecydowanie - nie. Kieruję się w stronę domu, a po drodze pomyślę co dalej.
Wystarczył dystans około 15 km do Radzynia Podlaskiego i miałam w głowie projekt zmodyfikowanej trasy. Jadę do Wisznic, stąd przez Sławatycze do Włodawy i dalej przez Sobiborski Park Krajobrazowy do Woli Uhruskiej, a stąd do domu dobrze znaną trasą przez Poleski Obszar Chronionego Krajobrazu.
Przejeżdżając przez Sławatycze zauważyłam otwarte drzwi do cerki.
Lubie oglądać wnętrza prawosławnych świątyń. Wyglądają bajkowo.
Na skwerku w centrum Sławatycz dumnie stoją rzeźby Brodaczy. Sławatycze słyną z pożegnania roku przez Brodaczy - przebierańców, którzy w ostatnich trzech dniach
grudnia nakładają specjalne stroje, tj. baranie kożuchy, kapelusze
ozdobione bibułkowymi kwiatami i maski z długimi brodami. Długie brody
wykonane z lnianego włókna symbolizują długie życie, duże doświadczenie i
bogactwo przeżyć. 31 grudnia brodacze rozpoczynają kolędowanie
połączone ze składaniem życzeń.
Ze Sławatycz do Włodawy jadę ścieżką rowerową trasą Green Velo. Mijam grupy sakwiarzy. Trasa Green Velo cieszy się coraz większą popularnością wśród rowerzystów.
We Włodawie odbijam z głównej drogi. Jadę po fotkę na ul. Klasztorną. Byłam tu wiosną. Włodawa jest bardzo malowniczym miasteczkiem. Moim zdaniem jest to nieoszlifowany brylancik nasze "Wschodniej Ściany".
Następnym razem przyjadę do Włodawy na dłużej, tym bardziej, że jadąc główna drogą dostrzegłam Kawiarnię Centrum i jestem bardzo ciekawa, jak tam smakuje kawa. Kawiarnia z daleka sprawiała wrażenie bardzo klimatycznego miejsca, posiadającego duszę.
W Woli Uhruskiej żegnam się ze ścieżką Green Velo. Zatrzymuję się w miejscu dla rowerzystów nieopodal starorzecza Bugu.
A potem była jazda bez przestanków i fotek, aby do domu wrócić o cywilizowanej godzinie.
Finał, jak na załączonych fotografiach :)
Kategoria Ciekawa Lubelszczyzna, Wycieczki
Ciekawe miejsca na mapie Lubelszczyzny
-
DST
182.53km
-
Czas
07:30
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
37.41km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj także pojechałam odkrywać ciekawe miejsca na mapie Lubelszczyzny.
Wielokrotnie na trasie moich kółeczek/wycieczek mijałam Włodawę, ale dopiero dzisiaj zatrzymałam się tu na dłuższą chwilę.
Włodawa jest położona w
środkowo-wschodniej części Polski, z
Białorusinami za przysłowiową miedzą i zarazem niedaleko granicy
polsko-ukraińskiej. Naturalną linią graniczną jest rzeka Bug, oddzielająca Polskę od Białorusi.
Korzenie Włodawy sięgają XIII wieku,
kiedy to miasteczko stanowiło jeden z grodów Księstwa
halicko-wołyńskiego i już wtedy jej ludność nie była jednolita
etnicznie. Do II wojny światowej Włodawa była miastem
Polaków, Żydów, Białorusinów i Ukraińców.Ta druga
nacja stanowiła aż 60% populacji we Włodawie.
W 1943 r. zniknęli z ulic
miasta Żydzi, wymordowani przez Niemców w pobliskim Sobiborze. Po wojnie
wysiedlono stąd Białorusinów i Ukraińców.
Wielokulturowość miasta oraz liczne zabytki sakralne sprawiają, że
Włodawa stanowi ważny punkt na mapie atrakcji turystycznych wschodniej
Polski. Włodawa nazywana jest dzisiaj miastem trzech kultur.
Na małej przestrzeni starej części miasta trzech
kultur stoją do dziś: klasztor Ojców Paulinów, kościół pw. św. Ludwika, dawny zespół synagogalny i
cerkiew prawosławna Narodzenia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Pierwsze kroki kieruję na dziedziniec klasztoru Ojców Paulinów. Na zespół zabudowań sakralnych przy ul. Klasztornej 7 składają się kościół pw. św. Ludwika i budynek klasztoru Ojców Paulinów. Kościół św. Ludwika i klasztor Paulinów
zbudowano w XVIII w.
Kościół parafialny pw. św. Ludwika został wybudowany w stylu barokowym przez znanego
włoskiego architekta Paola Antonia Fontanę.
Imponująco prezentują się wieże zwieńczone niespotykanymi,
spiętrzonymi hełmami o grzebieniastej linii profilu.
Jadę ulicą Klasztorną, mijamy skrzyżowanie z ul. Mostową i jestem na ulicy
Kościelnej. Przy ul. Kościelnej 11 mieści się Cerkiew Narodzenia Najświętszej Maryi Panny ufundowana przez Augusta Zamoyskiego w I połowie XIX w.
Cerkiew prawosławna Narodzenia NMP stoi na miejscu
wcześniejszej cerkwi unickiej pod tym samym wezwaniem. Obecną świątynię
zbudowano w końcu XIX w. W jej wnętrzu można podziwiać zabytkowy ikonostas. W bizantyjsko-klasycystycznym wnętrzu świątyni
odbywają się festiwalowe koncerty muzyki kameralnej i występy chórów.
Wchodzę do przedsionka świątyni. Przez przeszklone drzwi zaglądam do środka. Odprawiane jest nabożeństwo, w którym uczestniczy garstka wiernych. Podziwiam malowidła, ale ze względu na zakaz fotografowania nie robię fotek.
Jadę dalej. Nieopodal cerkwi na ul. Czerwonego Krzyża 7 znajduje się zabytkowy zespół synagogalny
składający się Wielkiej i Małej Synagogi - obie XVIII-wieczne. Synagoga we Włodawie została ufundowana w 1764 r. przez Czartoryskich.
Jest jedną z nielicznych w Polsce bożnic pochodzących z tego okresu.
Budynki są obecnie siedzibą Muzeum Pojezierza Łęczyńsko- Włodawskiego poświęconego kulturze i historii
włodawskich Żydów.
Być może przyjechałam za wcześnie, na bramie wejściowej zawieszona jest olbrzymia kłódka. Z pewnością wrócę tu latem.
We Włodawie co roku odbywa się Festiwal Trzech Kultur.
Pierwszego dnia program jest poświęcony kulturze żydowskiej, drugiego –
prawosławnej, trzeciego – katolickiej. W ramach festiwalu organizowane
są koncerty, wystawy, konferencje, warsztaty. Każdego roku festiwal
wykorzystuje inny motyw.
Wyjeżdżam z Włodawy. Jadę w kierunku Dorohuska.
Mijam Orchówek – niegdyś
miasto, obecnie wieś położona niedaleko Włodawy, przy trój styku granic
Polski, Białorusi i Ukrainy. Zatrzymuję się przed barokowym kościołem św. Jana Jałmużnika.
Pozostało już tylko zatoczyć kółeczko i wrócić do domu. Droga jest urokliwa. Prowadzi przez Sobiborski Park Krajobrazowy trasą Green Velo.
Mijam Rezerwat Przyrody Magazyn.
W Woli Uhruskiej odbijam z trasy Green Velo.
Jadę dobrze znanymi terenami przez Poleski Obszar Chronionego krajobrazu.
Wracam do domu z postanowieniem, że następnym razem zatrzymam się we Włodawie na dłużej.
Koniec :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Ciekawe miejsca na mapie Lubelszczyzny
-
DST
160.32km
-
Czas
06:04
-
VAVG
26.43km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza wycieczka była kolejną z serii "Ciekawe miejsca na mapie Lubelszczyzny". Tym razem jadę do znanych mi miejscowości, które chcę odkryć na nowo.
Pogoda jest wiosenna, drogi urokliwe.
Zaczynam od Wisznic wsi gminnej położonej w powiecie bielskim. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z roku 1446. Prawa miejskie
Wisznice uzyskały między 1511 a 1579 rokiem. W XIX w. należały do
Sapiehów. W latach 1705 i 1836 miały miejsce wielkie pożary miasta.
Wisznice przestały być miastem 24 grudnia 1869.
Przy drodze K-63 położony jest cmentarz parafialny w odległości ok. 2 km od centrum. Został on założony w 1907 r. ze względu na brak możliwości rozbudowy cmentarz
unicko-katolickiego.
Na cmentarzu znajduje się kwatera żołnierzy państw centralnych poległych
w czasie I wojny światowej, na którą składa się 16 pojedynczych mogił,
otoczonych cegłami z drewnianym krzyżem, a także zbiorowa mogiła prochów
oficerów WP, którzy zostali zamordowani w Wisznicach we wrześniu 1939r.
przez miejscowy Komunistyczny Komitet Rewolucyjny.
W centrum zatrzymuje się przy zabytkowym pounickim i katolickim cmentarzu z grobami rodziny Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Został założony około 1800 r. jako cmentarz dla parafii unickiej i
katolickiej w odległości około 200 m. od kościoła rzymskokatolickiego. W 1875 r. decyzją cara parafia unicka została
zlikwidowana i cmentarz został podzielony na dwie części: południową
prawosławną i północną katolicką. W części prawosławnej zmarli byli chowani głównie w grobach ziemnych,
stąd nie zachował się żaden nagrobek. Natomiast w części katolickiej
stawiano nagrobki i grobowce lub kładziono płyty, które reprezentują
indywidualną wartość artystyczną. Na cmentarzu pochowana jest rodzina
Józefa Ignacego Kraszewskiego, a także rodzina Sosnkowskich, w tym Ignacy
Sosnkowski, który był pułkownikiem Wojska Polskiego, przodek gen.
Kazimierza Sosnkowskiego - Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie w czasie II Wojny Światowej. Na cmentarzu znajdują się
żołnierskie groby powstańców styczniowych.
Zatrzymuję się przed Kościołem Przemienienia Pańskiego...
i przed neoklasycystyczną cerkwią prawosławną św. Jerzego i Wniebowzięcia NMP.
Wracam do drogi K-63 i jadę w kierunku Sławatycz.
Dojeżdżam do Sławatycz - wsi gminnej położonej nad Bugiem na obszarze Równiny Kodeńskiej. Znajduje się tu drogowe przejście graniczne z Białorusią.
W centrum Sławatycz znajduje się neorenesansowy kościół Matki Bożej Różańcowej pochodzący z początku XIX w., pomnik Jana Pawła II i prawosławna cerkiew parafialna pw. Opieki Matki Bożej. Pierwsza świątynia prawosławna w Sławatyczach powstała w końcu XV lub na początku XVI wieku. Aktualnie działająca cerkiew została wzniesiona w latach 1910–1912. Została ona wpisana do rejestru zabytków 15 grudnia 1988 (powtórnie 20 września 2011 r.)
... a nieopodal... :)
Do Włodawy jadę ścieżka rowerową - trasą Green Velo
Ostatni przystanek do Włodawa. Byłam tu wielokrotnie. Nie jadę do centrum. Robię jedynie zdjęcie na rogatkach miasta i już bez przystanków pedałuję do domu.
Koniec :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Słodki listopad czyli miesięczniaczek!
-
DST
102.61km
-
Czas
03:53
-
VAVG
26.42km/h
-
VMAX
43.68km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do miesięczniaczka brakowało tylko i aż 100 km, a do końca listopada pozostało tylko i aż cztery dni.
W niedzielny poranek delikatnie mżyło i było pochmurno. Po nocnym deszczu na drodze pozostały kałuże. Wiało dosyć porywiście. Jednym słowem - listopadowy standard.
Miesięczniaczek kusił. Przed południem mżawka ustała. Może pojadę choć na chwilę, a może zaryzykuję, pojadę na dłuższą chwilę i pokuszę się o setkę, może nie sypnie deszczem... Nosiło mnie. Jadę.
Nie miałam pomysłu na kółeczko. W takich sytuacjach najbezpieczniejsza jest wojewódzka. Zawsze można gdzieś odbić, skręcić, dojechać, lub po prostu wrócić do domu. Do wojewódzkiej jechałam skrótem, w myśl zasady - im dalej tym lepiej i zanim do niej dojechałam zrodził się plan. Tydzień temu zmieniałam cyferki w pałacowym stylu, więc i miesięczniaczka powitam po hrabiowsku. Pedałuję do Kozłówki - Pałacu Zamoyskich.
W powrotnej drodze natknęłam się na deszcz. Wróciłam ujechana, zlopana i zadowolona.
Miesięczniaczek przejechany! Jakiż słodki jest listopad :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna
Żeszczynka Mleczna Wieś
-
DST
102.81km
-
Czas
03:54
-
VAVG
26.36km/h
-
VMAX
39.18km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na mapie Lubelszczyzny jest wiele ciekawych miejsc, w których jeszcze nie byłam. Jednym z takich miejsc do dzisiaj była Żeszczynka - Mleczna Wieś.
Żeszczynka to malownicza wieś położona w w gminie Sosnówka. Posiada bogatą historię powiązaną z kościółkiem
unickim wokół którego powstała cała wieś. Od 1919 r. w Żeszczynce istnieje parafia rzymskokatolicka, a dawny kościół unicki (zamieniony w 1875 r. w prawosławną cerkiew) został zamieniony na kościół katolicki pod
wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego.
Od XVII wieku Żeszczynka należała do kodeńsko-wisznickich
dóbr rodu Sapiehów. Nazwa jeszcze w XIX wieku pisana była Rzeszczynka.
Żeszczynkę wielokrotnie trawiły pożary. Wieś posiada wiele użytków zielonych więc ma bogate i sięgające wielu
wieków tradycje hodowli krów i wytwarzania produktów z mleka
(sery,masło).
Jadę drogą K-63, mijam Wisznice, odbijam z trasy i ... Wjeżdżam jakby do innego świata. Tu czas zatrzymał się w miejscu.
Niestety krów nie widziałam, mleka, domowego masła i sera nie skosztowałam, więc wrócę do Żeszczynki latem :)
Koniec :)
Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna