Ciemną nocą
-
DST
54.93km
-
Czas
02:10
-
VAVG
25.35km/h
-
VMAX
37.90km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dni są coraz krótsze.... Dobrze,że mam fajną lampeczkę:)
Kategoria Po pracy
Malinówki
-
DST
71.66km
-
Czas
03:03
-
VAVG
23.50km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po obiedzie wybrałam się na niedzielny rowerowy spacer. Pogoda typowo jesienna - pochmurno, ale temperatura dosyć przyjemna. Zaczęłam, jak to mam w zwyczaju standardowo - stawy, ścieżka (cała) i dom na skrót :) I właśnie jadąc skrótem, miedzy jedną, a drugą miejscowością spotkała mnie bardzo smaczna niespodzianka. Nieopodal drogi w przydrożnym rowie zauważyłam jabłoń obsypaną dorodnymi czerwonymi jabłkami. Poczęstowałam się dwoma :) Okazało się, że są to moje ulubione malinówki. Ależ były pyszne :)
Tuż przed domem spotkała mnie kolejna "niespodzianka". Zbliżając się do skrzyżowania zauważyłam, że zapaliło się zielone światło, przyspieszyłam, jechałam na wprost i gdy wjechałam na skrzyżowanie niemalże uderzyło we mnie auto skręcające w lewo. Za kierownicą siedział starszy mężczyzna, obok starsza pani, pewnie im się spieszyło, a jakiś rower, co tam... Na szczęście zdążyłam wyhamować. Ciekawe, czy ten kierowca mnie zauważył...
O mały włos nie zdążyłabym sprawdzić się jako dawca szpiku kostnego. Tak, tak, dzisiaj rano zarejestrowałam się jako dawca szpiku. Ciekawe, czy gdzieś tam jest mój bliźniak genetyczny. Jak wszyscy zarejestrowani dawcy bardzo chciałabym komus pomóc....
Kategoria Po pracy
Jesienna setka
-
DST
102.82km
-
Czas
04:23
-
VAVG
23.46km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza setka była pierwszą jesienną setką w tym sezonie. Wprawdzie mamy jeszcze kalendarzowe lato, ale dzisiejszy dzień był bardzo jesienny - pochmurno, mgliście - szaro buro, a do tego rano padał przelotnie drobny deszcz. Aby móc wyrwać się na rower wstałam o godz. 4.30. Obowiązki rodzinno-domowe przede wszystkim. Do godz. 14.00 uporałam się ze wszystkim, łącznie z upieczeniem trzech ciast :) i pognałam na rower :)))))
Zrobiłam trasę treningowego kółeczka z przed Rudawskiej Wyrypy. Dawno nie jechałam tą "pierwotną trasą", bo ostatnio eksperymentuję z kółeczkami. A dzisiaj było standardowo - stawy, rundka nad jeziorem Białym, Ostrów Lubelski i dom :)
Kategoria Po pracy
Czasówka :)
-
DST
41.29km
-
Czas
01:37
-
VAVG
25.54km/h
-
VMAX
31.50km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyskoczyłam na rower, aby ot tak popedałować po pracowitym dniu, aby się nacieszyć:) Po powrocie okazało się, że połączyłam przyjemne z pożytecznym - wykręciłam średnią powyżej 25 km/h, jak za dobrych wakacyjnych czasów :)
Kategoria Po pracy
Ósemeczka z przodu
-
DST
60.69km
-
Czas
02:37
-
VAVG
23.19km/h
-
VMAX
33.60km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny tysiączek w tym sezonie! Ależ fajnie!!! :)))
Kategoria Po pracy
Wieczorny spacer
-
DST
34.31km
-
Czas
01:31
-
VAVG
22.62km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Choć na chwilę, choć na moment, choć na wieczorny spacer....
Kategoria Po pracy
Zwiastuny jesieni
-
DST
60.07km
-
Czas
02:29
-
VAVG
24.19km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po powrocie z pracy uciekłam na rower :) Popołudnie było jakby letnie - słońce, błękitne niebo, a jednak... Porywisty wiatr i szybko zapadający zmrok zwiastują jesień.....
Kategoria Po pracy
:)
-
DST
41.27km
-
Czas
01:43
-
VAVG
24.04km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
Ósma rocznica
-
DST
102.07km
-
Czas
04:20
-
VAVG
23.55km/h
-
VMAX
36.40km/h
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj mija ósma rocznica mojej pierwszej setki. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj... Ależ to było wyzwanie! Sto kilometrów!
Jakaż byłam z siebie dumna. Setkę pokonałam na początku tygodnia, we wtorek lub środę, a w niedzielę zmierzyłam się z dystansem 120 km. W tym czasie jechał nasz rodzimy tour i najkrótszy etap liczył właśnie 120 km. Chciałam być, jak ci wspaniali kolarze :) Dałam radę, zrobiłam 120 km! Jakaż byłam z siebie dumna!
Mój wyczyn pilotował kolega, ten od magicznej średniej 30 km/h. Rzucił hasło, że jedzie na 150 km, skoro ja przejechałam 120 km. Oczywiście pojechaliśmy razem :) Było to w sobotę, siedem dni po moich 120 km. Kolega dał radę, mój rower również, ja psychicznie również, ale niestety wysiadły mi kolana jeszcze grubo przed setką. Ból był okropny, jakby ktoś wbijał w kolana cienkie i długie gwoździe. Jak jechałam, to myślałam, że nie będę w stanie zejść z roweru, a jak się już zatrzymałam, to myślałam, że nie będę w stanie wsiąść na rower... Jechałam za kolegą, raz odjeżdżał dalej, raz się zbliżałam do niego. O swojej niedyspozycji nic nie powiedziałam, nie dałam po sobie poznać, że bolą mnie kolana. Zapewne moja niedyspozycja była spowodowana zbytnim wysiłkiem w tak krótkim czasie, gdyż jeździłam "czynnie" dopiero od wiosny i nie na takie dystanse, a po drugie miałam z pewnością źle ustawione siodełko. Ból kolan ustąpił po kilku dniach. Dopiero po pewnym czasie przyznałam się koledze, że część trasy przejechałam z "gwoźdźmi w kolanach". Był zaskoczony tym, że nie narzekałam na trasie i nic nie dałam po sobie poznać :)
Dzisiaj setka to dla mnie dystans treningowy. Od pierwszej setki przejechałam mnóstwo setek, ale ta pierwsza była najważniejsza i zawsze będę o niej pamiętać :)
Kategoria Po pracy
Wspominając Pragę
-
DST
101.53km
-
Czas
04:25
-
VAVG
22.99km/h
-
VMAX
34.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnie dni urlopu spędziłam z Młodszą w Pradze :) Wracając z Włoch dostałam od niej sms-a z zapytaniem, czy jedziemy do Pragi na babski wypad :) Pomysł był świetny i od razu się zgodziłam. Moja Młodsza zajęła się logistyką, kupiła bilety i zarezerwowała hostel.
Wróciłyśmy dzisiaj rano. Z pomocą moich szybko uporałam się z sobotnimi obowiązkami i mimo nieprzespanej nocy pognałam na rower. Jadąc wspominałam pobyt w Pradze.... Piękne miasto.
Hostel, w którym się zatrzymałyśmy znajduje się w centrum starówki. Na jego dziedzińcu jest włoska pizzeria :)
Spacerom po urokliwych uliczkach nie było końca....
Poszłyśmy oczywiście na Most Karola. Tam tłumy turystów, zapewne, jak zwykle...
A tak wygląda Most Karola z dalszej perspektywy.... I oczywiście wszędzie kafejki, nawet na Wełtawie....
Być w Pradze i nie pójść na Hradczany, byłoby wielkim nietaktem :)
.... a jeszcze większym nietaktem byłoby nie skosztować piwa, knedli i przepysznych trdelników :)
To był bardzo udany babski wypad :)
Tak wspominałam Pragę jadąc na rowerze, że zrobiłam całkiem fajny dystans, choć średnia nie jest zadowalająca, może to "zasługa" praskiego rozleniwienia ;)))
Kategoria Po pracy