Basik prowadzi tutaj blog rowerowy

Szkocja. Hebrydy-Wyspa Barra

  • DST 59.09km
  • Czas 03:43
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 lipca 2016 | dodano: 20.07.2016

Budzi mnie wołanie Krzysia - "kochani wstajemy". Poranek jest pochmurny, ale nie pada. Jemy wspólnie śniadanie, składamy namioty i ruszamy do Oban - miasta portowego, z którego odpłyniemy na wyspę Barra. 
Dojeżdżamy do jeziora Loch Awe uznawanego za trzeci, co do wielkości zbiornik wodny na terenie Szkocji. Jedziemy drogą główną, gdy nagle naszą uwagę przykuwa gotycki kościół. Jest to Saint Conan's Kirk. Zostawiamy rowery na małym parkingu w pobliżu. Zaskakujące miejsce, które o dziwo - można zwiedzać bez biletów. Kościół jest malowniczo położony na stromym brzegu jeziora. Ciekawa architektura - krużganki, podpory, rzeźby i inne detale robią wrażenie. Wnętrze zaskakuje swoją przestrzenią. Aktualnie w kościele trwają prace renowacyjne. Warto było się zatrzymać.




Odbijamy z drogi głównej. Teraz jedziemy doliną. Jest pięknie mimo padającego od dłuższej chwili ulewnego deszczu. Zatrzymuję się pod rozłożystym drzewem i robię fotkę.Nasz droga jest bardzo malownicza.

Dojeżdżamy do Oban. Kupujemy bilety na prom.
Deszcz nie ustaje. Cieszę się z podróży promem - będzie można choć trochę przeschnąć.


 Podróż na wyspę Barra trwa 5 godzin. Zaskakujące jest  jak w Szkocji może zmieniać się pogoda. W czasie rejsu pokazało się słońce! Niesamowite!
Około godziny 19.00 cumujemy w największej miejscowości na wyspie - Castle Bay, która swoją nazwę zawdzięcza  znajdującemu się w zatoce portowej zamkowi. Barra wita nas błękitnym niebem!
Wyspa zajmuje powierzchnię około 60km2. Nazywana jest przez niektórych Hebrydami w miniaturce, bo ukształtowanie jej powierzchni łączy w sobie cechy innych wysp archipelagu: białe piaszczyste plaże, skaliste szczyty górskie i zielone pastwiska. Barra, podobnie jak inne wyspy archipelagu jest bezdrzewna! Ciekawostką jest to, że na wyspie znajduje się lotnisko na plaży, z którego można korzystać jedynie w czasie odpływu, bo przypływ całkowicie przykrywa pas startowy wodą.
 Jestem zauroczona wyspą. To cudowne miejsce, po prostu raj. Cisza, spokój, można się wyciszyć i zapomnieć o codziennym pośpiechu.
Rozbijamy namioty na zielonym zboczu nad jeziorem. Wieje wiatr. Nie ma meszek. Jaki piękny jest wieczór na wyspie Barra.







Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja. W drodze na Hebrydy

  • DST 100.09km
  • Czas 06:20
  • VAVG 15.80km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 lipca 2016 | dodano: 19.07.2016

Dzisiaj wyruszamy na Hebrydy - wyspy rozsiane u wybrzeży Szkocji.
Poranek jest rześki, ale nie pada. Może to dobry znak, może Szkocja zrobi nam niespodziankę w postaci czternastu dni bez deszczu?
Po śniadaniu jedziemy na spotkanie z Martą. Ona towarzyszy nam w drodze na dworzec. Zamierzamy pociągiem dojechać do miasta Dumbarton, a stad już na rowerach do portu w Oban, skąd odpływa prom na wyspę Barra.
Dumbarton powitało nas mżawką, która zamieniła się w deszcz i przeszła w ulewę. Zgodnie z prognozą ma padać do godziny 19.00.
Jedziemy ścieżką rowerową położoną wzdłuż drogi głównej.
Zatrzymujemy się malowniczym miasteczku Luss położonym na zachodnim brzegu jeziora Loch Lomond, pomiędzy Tarbet i Balloch. Najprawdopodobniej pierwsi mieszkańcy osiedlili się tutaj w roku 1300. W tamtych czasach Luss znane było jako Clachan Dhu – ciemna wioska – ze względu na cień rzucany przez otaczające ją wzgórza. Od 1368 r. było w posiadaniu wodzów klanu Colquhoun, noszących od tego czasu tytuł Laird of Luss.
Dziś Luss to przyjemne, kolorowe miasteczko, które odwiedza wielu turystów. Na uwagę zasługuje malutki kościółek wybudowany w 1875 roku i otaczający go niewielki cmentarz z nagrobkami datowanymi na VII i VIII wiek.




Jedziemy dalej drogą wijącą się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Loch Lomond. Widoki mamy urokliwe...


W miasteczku Tarbet żegnamy jezioro Loch Lomond. Kierujemy się na zachód w stronę Oban.
Zgodnie z prognozą deszcz ustaje wczesnym wieczorem. Rozbijamy namioty na leśnej polanie. Towarzyszą nam meszki. Są wszędzie - w namiocie, kubku z herbatą, menażce z zupą, wszędzie, dosłownie wszędzie...


Kategoria Szkocja 2016, wyprawy

Szkocja.Witaj Szkocjo!

  • DST 20.99km
  • Czas 01:37
  • VAVG 12.98km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lipca 2016 | dodano: 19.07.2016

Kraków lotnisko w Balicach godz.10.55.
Wraz z dwoma kolegami z kirgiskiej ekipy - Darkiem i Krzysiem lecimy do Edynburga. Przez najbliższe dwa tygodnie będziemy wędrować po Szkocji. 
Edynburg godz. 12.40.
Wylądowaliśmy. Witaj Szkocjo!
Na lotnisku jesteśmy umówieni z Martą - Ememką. Gdy składamy rowery podchodzi do nas uśmiechnięta dziewczyna. To Marta. Pomaga nam w stawianiu pierwszych kroków na naszym wakacyjnym szlaku - pokazuje na mapie drogę na camping, zabiera do swego mieszkania kartony na rowery. Umawiamy się z nią na wieczorne zwiedzanie Edynburga i ruszamy w drogę.
Po ostatnich upałach edynburska aura jest bardzo orzeźwiająca. Jadę w kurtce i wcale nie jest mi za ciepło. Przelotnie mży deszcz.
Na camping dojeżdżamy po dłuższej chwili. Trochę błądzimy, a może nie błądzimy tylko wolniej przyzwyczajamy się do ruchu lewostronnego. 
Za camping płacimy 45 funtów. Rozbijamy namioty. Zabrałam "maleństwo". Namiocik jest jednoosobowy. Jego zaletą jest mała waga i niewielkie gabaryty po złożeniu, tylko, czy ja się w nim zmieszczę ze swoim ekwipunkiem? Cóż, nie ma rady, będę musiała sobie poradzić.
Rezygnujemy z wieczornego zwiedzania Edynburga. Jesteśmy znużeni podróżą. Spotkamy się z Martą jutro przed wyjazdem do Dumbarton.


Kategoria wyprawy, Szkocja 2016

Na jagody

  • DST 58.89km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 23.71km/h
  • VMAX 32.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 czerwca 2016 | dodano: 30.06.2016

Dzisiaj przed południem wybrałam się na jagody, a jutro na obiad zrobię parowańce z jagodami. Pychota :)
I jeszcze coś - zmieniły się cyferki na moim liczniku. Powitałam dzisiaj dziewiatkę - jagodziankę :)



Kategoria Po pracy

Test licznika

  • DST 20.69km
  • Czas 00:43
  • VAVG 28.87km/h
  • VMAX 36.24km/h
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2016 | dodano: 29.06.2016

Sigma ruszyła! Za radą Młodego wymieniłam baterię w czujniku. Pomogło. Mądruś z tego Młodego :)


Kategoria Po pracy

Wesołe jest życie emeryta

  • DST 80.52km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 36.90km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Scott
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2016 | dodano: 29.06.2016

O ile dobrze pamiętam i kojarzę, to kiedyś Starsi Panowie śpiewali o wesołym życiu staruszka. Dawniej staruszek kojarzył się z emerytem, a dzisiaj od emeryta do staruszka prowadzi długa, bardzo długa droga.
W ubiegły piątek robiąc zakupy w Biedronce spotkałam znajomego emeryta, przed którym perspektywa długiej drogi do staruszka. Kiedyś pracowaliśmy w ościennych firmach. On 7 lat temu odszedł na emeryturę, ja dojrzałam, zmieniłam miejsce pracy, ale mimo to pozostaliśmy znajomymi. Stojąc przy stoisku owocowo-warzywnym od słowa, do słowa przeszliśmy na tematy rowerowe.
Tak, on słyszał, że ja jeżdżę, ja... - jak miło dowiedzieć się, że on także jeździ rekreacyjnie. Co więcej - jeździ w parze z kolegą z firmy (także moim znajomym) - emerytem niekoniecznie staruszkiem, co więcej - Panowie jeżdżą codziennie od godz. 9.00, co więcej - zaprasza mnie na wspólna wycieczkę! Pyta, czy byłam w Bobrówce. Nie, nie byłam i chętnie pojadę!
O Bobrówce po raz pierwszy usłyszałam około 2 lata temu od znajomego weterynarza. Podobno to urokliwe miejsce.
Bobrówka jest ścieżką edukacyjną znajdującą się na terenie Nadleśnictwa Parczew. Można do niej dojechać m. innymi drogą leśną prowadzącą od leśnej ścieżki lub od Ostrowa Lubelskiego  historyczną drogą o nazwie "Trakt Królewski" - drogą łącząca dawniej Kraków z Wilnem, którą wielokrotnie podróżował Władysław Jagiełło.

W ten sposób umówiłam się ze znajomymi emerytami, niekoniecznie staruszkami, na wycieczkę do Bobrówki.
Dzisiaj rano zadzwonił jeden z nich, aby "domówić" szczegóły. Ustaliliśmy miejsce i godzinę zbiórki - śluza koło stawów/godz.9.30.
Wyszło mi z głowy, że przecież mam jechać na Scottcie... Wyjeżdżam z domu o godz. 9.05, a może nawet ciut później. Czy zdążę, czy zdołam przejechać 10 km do godz. 9.30?! Pedałuję, pedałuję, pedałuję! Godz. 9.29 - jestem na miejscu, a znajomych brak. Jadę im na przeciw. Są.
Jak miło spotkać służbowych znajomych w niesłużbowych okolicznościach. W czasach, gdy widywaliśmy się służbowo pozostawaliśmy na pani/pan, tym bardziej, że byłam wówczas żółtodziobem, a dziś przeszliśmy płynnie od pani/pan na ty. Ach, te rowery, jak one zbliżają służbowych znajomych.
Jedziemy na leśną ścieżkę. Trasa? To się zobaczy, im więcej polnych dróg, tym przyjemniej.

Nareszcie jadę w terenie! Jak to miła odmiana!

Dojeżdżamy do wioski wyglądającej na zapomnianą przez Boga i ludzi.

Szutrowa droga zamienia się w drogę z nawierzchnią, która dawniej prawdopodobnie była asfaltem, ale co tam droga, skoro są takie widoki...

W oddali widać żelazny most. Ileż to razy przejeżdżałam pociągiem przez ten most, ale rowerem dotąd tam nie dojechałam.
Odbijamy w drogę prowadząca w kierunku mostu.

Jesteśmy na moście.

Z mostu rozciąga się widok na rzekę Tyśmienica i jej rozlewiska. Jest urokliwie. Jedyny minus - to migająca dioda od baterii. Nie wiem, jak to się stało, przecież po wycieczce do Zamościa zmieniłam baterię. Będę musiała poskromić swój fotograficzny temperament.

W pobliżu mostu znajduje się przepompownia. Pedałujemy dalej dróżką ułożoną z niewielkich płyt brukowych w postaci dwóch ciągów na szerokość kół samochodu. Ciekawostka.
Jedziemy ścieżką przyrodniczą "Dolina Tyśmienicy". Robimy fotkowy postój przed Kapliczką Świętego Kajetana.

Dojeżdżamy do trasy mego leśnego kółeczka. Chwila i jesteśmy na leśnej ścieżce. Na ścieżce wieje pustką. Mijamy jedynie dwie panie uczące się jeździć na rolkach. Jedziemy całą szerokością, jak królowie leśnych ścieżek. Gadamy, żartujemy, wspominamy dawne dobre czasy oraz znajomych, którzy odeszli...
Ci dzisiejsi emeryci. Ile w nich werwy, radości, pogody ducha. Jeden z moich znajomych żartuję, że gdyby posłuchał mamusi i zatrudnił się u kolejarzy, to jeszcze przez długie lata nie pojechałby na rowerową wycieczkę do Bobrówki.
W miłej atmosferze dojeżdżamy do Jeziora Obradowskiego. Jak tu pięknie. Jak zwykle.

Z leśnej ścieżki odbijamy w jedną z bocznych dróg. Coraz bliżej Bobrówki.

Jest pięknie, przepięknie, urzekająco. Jak mi brakowało takiej jazdy leśną drogą.
Przy drodze przed Bobrówką stoją trzy krzyże ku czci bezimiennych powstańców Powstania Styczniowego.

Dojeżdżamy do Bobrówki.

Ścieżka przyrodnicza Bobrówka ma kształt pętli okalającej staw młyński "Gościniec", odtworzony w 2011r.i łączącej miejsca po nieistniejących już młynach wodnych Kozera i Gościniec. Stanowi ją drewniana kładka i szutrowa ścieżka przebiegająca przez zróżnicowane tereny. Można podziwiać różne siedliska leśne, staw Gościniecki oraz meandry dzikiej rzeki Bobrówka. Całkowita długość ścieżki to około 3,3 km. Na trasie ścieżki zlokalizowane zostały 3 pomosty widokowe oraz przystanki wyposażone w tablice edukacyjne przybliżające tematykę gospodarki leśnej prowadzonej przez leśników.
A tak wygląda w bardzo dużym fotograficznym skrócie...

Zauroczyłam się tym miejscem. Szkoda, że z aparatem/baterią wyszło, jak zwykle... Jednak, nie ma tego złego - będzie okazja, aby tu wrócić. Tak, myślę, że będę często tu wracać.
Zatrzymujemy się w altanie przy parkingu i gadamy, gadamy, gadamy, żartujemy, żartujemy, żartujemy.... Wesołe jest życie emeryta :)
Pora wracać. Wracamy tą samą drogą do leśnej ścieżki i przez moment wspólnie pedałujemy. Rozstajemy się na drodze przecinającej ścieżkę. Moi znajomi obierają kierunek dom, a ja nie potrafię odmówić sobie przyjemności przejechania całej ścieżki w tą i nazad. Zataczam swoje codzienne kółeczko.
To była bardzo udana wycieczka. Ożyły wspomnienia i... jesteśmy umówieni na kolejną wycieczkę. Kiedy? Czas pokaże :)

KONIEC


Kategoria Wycieczki

Strajk licznika cd.

  • DST 75.00km
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 czerwca 2016 | dodano: 28.06.2016

Licznik nadal strajkuje. Dobrze, że na blogu mam pełną dokumentację dystansu kółeczek. Dzisiaj pognałam trasą kółeczka z 10 maja, czyli leśnym kółeczkiem bez nawrotko/zawrotki na wojewódzkiej, a z kilometrową nawrotko/zawrotką na głównej w kierunku Jeziora Białe. Dzisiejszy zapis dystansu powinien brzmieć - nie mniej niż 75 km. Dziwnie jedzie mi się bez licznika, mam wrażenie, że pedałuję noga za nogą, a może tak właśnie teraz pomykam. Sprawię Sigmie nowe baterie, może tym ją zachęcę do dalszej współpracy ze Specem, a jeśli to nie przyniesie efektu - Spec będzie musiał zaprzyjaźnić się z nowym licznikiem.  


Kategoria Po pracy

Strajk licznika

  • DST 101.00km
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 czerwca 2016 | dodano: 27.06.2016

Mój licznik znowu zastrajkował. Działał do 0,86 km, po czym zaczął uparcie migać zerami. A może on także dostał alergii od sobotniego słońca, a może dzisiaj było mu po prostu za zimno?
Wykręciłam swoje ulubione kółeczko przez leśną ścieżkę. Bez licznika nie kombinowałam z dystansem, ściśle trzymałam się trasy kółeczka :)


Kategoria Po pracy

Wycieczkowo, kółeczkowo

  • DST 259.12km
  • Czas 09:55
  • VAVG 26.13km/h
  • VMAX 58.18km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 czerwca 2016 | dodano: 26.06.2016
Uczestnicy

W poniedziałek odebrałam sms od Logina. Pytał, czy nie miałabym ochoty na wycieczkę w czasie weekendu. Login i wycieczka?! Przecież to ścigant! Czy on potrafi jeździć rekreacyjnie?! Ścigant - czy nie ścigant, wycieczka - czy nie wycieczka, najważniejsze, że można spotkać się ze znajomym i wspólnie popedałować.
Umawiamy się na sobotę na godz. 8.00. Na miejsce zbiórki docieram oczywiście na kołach. Zapowiada się upalny dzień. Synoptycy straszyli afrykańskim upałem. Jadę bez pośpiechu, a to tu się pogapię, a to wrócę po leżąca na poboczu biało-czerwona chorągiewkę i przy okazji zaliczę wywrotkę, bo wypięłam z pedału prawą nogę i zapomniałam o lewej, a czas ucieka. Spoglądam na zegarek, przeliczam w myślach kilometry i... mam co najmniej 10-minutowe opóźnienie. Nie zauważam, jak dojeżdża do mnie dwóch rowerzystów na kolarkach, mówią mi cześć i... moje szanse na dotarcie na miejsce zbiórki na czas wzrastają. Podpinam się do nich i na umówione miejsce przyjeżdżam punktualnie o godz. 8.00. Z daleka dostrzegam samochód Logina a obok niego nieznajomego mężczyznę w rowerowym stroju. Mężczyzna wchodzi do sklepu, ja podjeżdżam do auta. Czekam chwilę i ze sklepu wychodzi ktoś podobny do Logina. Czy to on, co się stało z jego włosami?! Login zmienił fryzurę - ściął włosy.
Ładujemy mój rower do samochodu i jedziemy do Krasnegostawu. W drodze zapowiadam, że skoro jedziemy na wycieczkę, to zamierzam uwiecznić ją na zdjęciach. 
W Krasnymstawie jesteśmy przed godz. 9.00. Login proponuje kilka minut fotkowego postoju na rynku. On zostaje przy rowerach, a ja szukam ładnych kadrów.
Krasnystaw to urokliwe miasteczko. Jestem tu po raz drugi. 

Moją uwagę przyciąga Kościół św. Franciszka Ksawerego wzniesiony na przełomie XVII i XVIII wieku jako świątynia zakonu jezuitów. Jest to typowa budowla jezuicka.

Jeszcze fotka Magistratu...

i wracam do Logina. Zastanawiamy się dokąd pojechać - do Czech, Węgier, Norwegii, Szwecji, a może na Ukrainę?

Wybór poda na Zamość trasą prowadzącą przez Chełm. Jedziemy drogą wojewódzką nr 812. Jest ciepło, a nawet bardzo ciepło.
Zatrzymujemy się na chwilę w miejscowości Krupe. Oglądamy zamek.

Zamek zwany jest fortecą, budowano go od początku XVI w. przynajmniej do pierwszej połowy XVII stulecia. Został wzniesiony przy rozlewiskach dopływu rzeki Wieprz.Ich częścią jest jeziorko znajdujące się tuż przy zamku. Do dzisiaj zachowały się jedynie ruiny.


Koło zamku trwają przygotowania do imprezy plenerowej. Panowie rozbijają namioty, rozstawiają krzesełka.
Jedziemy dalej. Do Chełma mamy około 30 km. 

Dojeżdżamy do Chełma. Zatrzymujemy się na rynku przy studni. Login zostaje przy rowerach, a ja szukam ładnych kadrów.

Jadąc do rynku zwróciłam uwagę na majestatyczne wieże.

Są to wieże Klasztoru i Kolegium Pijarów przy Kościele Rozesłania św. Apostołów.

W Chełmie nie zatrzymujemy się zbyt długo. Naszą wycieczkę ograniczamy jedynie do pobieżnego zwiedzenia rynku i spaceru po deptaku. Nie zaglądamy do Podziemi Kredowych i nie jedziemy na Górę Chełmską, gdzie znajduje się barokowa Bazylika Narodzenia NMP. Jest więc powód, aby odwiedzić Chełm po raz kolejny.
Wzmaga się upał. Dla ochłody jemy lody. Ja wybieram wersję na bogato.

Do Zamościa pozostało około 50 km. W normalnych warunkach jazda zabrałaby nam około dwóch godzin, ale w takim upale i porywistym wietrze w twarz, Zamość jawi mi się jak ziemia obiecana, do której podróż dłuży się i dłuży...
Loginowi najwyraźniej skwar i wiatr nie przeszkadza. Jedzie jak natchniony - jest w swoim żywiole. Ja zostaję w tyle. Wiatr jest dla mnie okropny, a do tego słońce. Spoglądam na termometr na liczniku - wskazuje 41,9 stopni na plusie.

Do Zamościa docieramy około godz. 14.00. Jedziemy na Stare Miasto.

Zamojskie Stare Miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Jest ono wizytówką Zamościa.





Nie sposób odmówić takiemu zaproszeniu...

Rowery odpoczywają w cieniu, a my pod parasolkami przy zimnej Pepsi.

Wyjeżdżamy z Zamościa w czasie, gdy zaczyna się mecz Polska-Szwajcaria. Na ulicach panuje mały ruch.
Do Krasnegostawu jedziemy drogą krajową K-17. Tym razem mamy sprzyjający wiatr w plecy. Login nie jedzie - on szaleje na rowerze. Mnie zmógł upał. Dostałam uczulenia od słońca. Nie pomógł krem z filtrem.
Jadę za Loginem, a jego sylwetka oddala się, oddala... Jednak dobry z niego kompan, co raz czeka na mnie. Do Krasnegostawu wjeżdżamy razem. Wspólnie pokonaliśmy około 120 km.
Wracamy na miejsce zbiórki. W aucie jest bardzo... chłodno. Klimatyzacja to wyjątkowy wynalazek. Żegnamy się mówiąc - do zobaczenia na rowerach następnym razem.
Do domu wracam także na kołach. Mam dosyć jazdy krajówką. Jadę bokami - drogami równoległymi do K-19 i wjeżdżam na nią tuż przed moją wojewódzką. Nadrabiam kilometrów, ale w zamian nie jadę w tłumie aut.
Mimo zmęczenia, uczulenia od słońca, nie żałuję, że wybrałam się w taki skwar na rower. To była bardzo fajna wycieczka. Dziękuję Pawle za wspólne pedałowanie.

KONIEC


Kategoria Wycieczki, Ciekawa Lubelszczyzna

Zaznać chłodu

  • DST 21.71km
  • Czas 00:48
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 32.52km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Specialized
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 czerwca 2016 | dodano: 24.06.2016

Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy na rodzinnym świętowaniu imienin wujka Janka. Do domu wróciliśmy po godz. 20.00. Nie mogłam uwierzyć, że termometr pokazuje 28 stopni na plusie. W cywilnych spodenkach i koszulce oraz profesjonalnych butach spd :) wybrałam się na rowerowy spacer, aby zaznać chłodu...


Kategoria Po pracy