Listopad, 2015
Dystans całkowity: | 1206.08 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 45:28 |
Średnia prędkość: | 26.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 86.15 km i 3h 14m |
Więcej statystyk |
.....
-
DST
57.74km
-
Czas
02:14
-
VAVG
25.85km/h
-
VMAX
41.30km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pluchy ciąg dalszy.
Byłam w błędzie myśląc, że uda mi się przejechać suchym kołem. Ciągnęło mnie na leśną ścieżkę. Już dawno tam nie byłam. Dzisiaj od rana nie padało. Było mgliście i ponuro, ale bez deszczu.
Na leśnej ścieżce było mokro i zaczęło mżyć. Wjechałam w las około 2 km i zawróciłam.
Do domu wróciłam drogą nad stawami. Nie jechałam tędy od wczesnej wiosny. Powód jest prozaiczny - fatalna nawierzchnia na odcinku około 9 km. Jednak dzisiaj wybór tej drogi okazał się dobrym pomysłem, bo przez moją standardową trasę przeszły deszczowe chmury, z których posypało rzęsistą kaszą. Gdy dojechałam do swojej drożyny było po deszczu, na jezdni błyszczały świeże kałuże, ale już nie padało, a jedynie delikatnie mżyło.
Kategoria Po pracy
Deszczowe wariacje b-dur, czy b-moll?
-
DST
31.34km
-
Czas
01:08
-
VAVG
27.65km/h
-
VMAX
36.26km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbliżała się godz.13.30. Dom wysprzątany na błysk, obiad ugotowany. Teraz powinnam usiąść do służbowej prozy. A może powinnam skraść chwilę tylko dla siebie? Spojrzałam za okno. Pochmurno i szaro-buro. Po porannej zlewie na asfalcie pozostały wielkie kałuże. Mój Spec po ostatnich deszczowych szaleństwach jakoś tak dziwnie zmienił kolor. Przed nim wielkie mycie, więc może powinnam go dobrudzić?! Fe, skarciłam siebie za takie nieczyste myśli. A może jednak... Jadę. Tylko na godzinę, a Speca wyszoruję wolną chwilą i będzie, jak nowy.
Na szczęście nie pada, ale droga fatalna. Mokro. Auta rozjeździły kałuże. Spod kół bryzga woda z piaskiem. Skąd ten piasek?! Wjeżdżam na wojewódzką i co widzę... Wielgachne kałuże i totalna mokrota, jakby przed momentem przestało padać. Spod kół bryzga coraz bardziej. Nie będę poniewierać siebie i Speca. Tylko dojadę do 19 km i wracam do domu. Zaczyna padać. Wracam. A może jednak dojadę do 19 km. Deszcz przechodzi w mżawkę. Jadę dalej. Dojechałam. Wracam. Pada i mży na zmianę. Odbijam w swoją drożynę. Pozostało mi ostatnie 4 km i ...???!!! Tu nie padało. Nie ma świeżych kałuży, a co więcej - zdarzają się suche plamy asfaltu!
Ależ heca - pogoda wygrywa deszczowe wariacje, tylko w jakiej tonacji - b-dur, czy b-moll :)
Kategoria Po pracy
Kolejny dzień....
-
DST
52.66km
-
Czas
02:00
-
VAVG
26.33km/h
-
VMAX
35.48km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny dzień, kolejny pogodowy przekładaniec - słońce- deszcz- słońce-deszcz i wietrzna wisienka na tym pogodowym torciku. Wszystko wskazywało, że dzisiaj nie pogonię na rower, a jednak.... Po powrocie zakręciłam się po domu i przed godz. 16.00 pomykaliśmy ze Specem trasą kółeczka po wojewódzkiej.
Kategoria Po pracy
Pogodowy przekładaniec
-
DST
63.43km
-
Czas
02:28
-
VAVG
25.71km/h
-
VMAX
36.84km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z samego rana w radio wysłuchałam prognozy pogody - deszcz praktycznie w całym kraju, jedynie we Wrocławiu można liczyć na chwile ze słońcem. Patrząc za okno utwierdziłam się w przekonaniu, że dzisiaj po raz kolejny, niestety, prognoza sprawdzi się. Było pochmurno i szaro-buro...Około godz. 8.00 pojawiło się światełko w tunelu - zza chmur wyszło słońce. Moja radość nie trwała długo... Zaczęło padać, intensywnie padać. Z roweru nici... Około godz. 10.00 ponownie wyszło słońce. Na drodze były wielkie kałuże, ale co tam - jadę. Wiało, zgodnie z prognozą - umiarkowanie. Nie miałam pomysłu na trasę, nie mogłam się zdecydować, które wybrać kółeczko. Zdałam się na wiatr - jak pogonię wojewódzką, to w drodze powrotnej do domu powieje w plecy. To był argument! Nie mogłam uwierzyć, że AŻ tak się wypogodziło! Jednak nie na długo. Dojeżdżałam do 32 km gdy zaczęło mżyć. Wiatr w twarz i mżawka, tak to był argument za powrotem do domu. Miałam szczęście - lunęło, gdy siedziałam przy stole z kubkiem gorącej herbaty i rozmyślałam o dzisiejszym pogodowym przekładańcu :)
Kategoria Po pracy
Miesięczniaczek
-
DST
55.48km
-
Czas
01:58
-
VAVG
28.21km/h
-
VMAX
37.03km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sama nie mogę w to uwierzyć! Miesięczniaczek zaliczony.
Pognałam po pracy około godz.15.50, a że zaczynało zmierzchać wybrałam kółeczko po wojewódzkiej, bo nawierzchnia niby lepsza i teoretycznie tylko koleiny. Dziurawy/połatany hardkorowy odcinek 7 km + 6 km pokonałam w prawie jasności, potem była wojewódzka i prawie ciemność, po czym zapadła ciemność i gapa jedna, wpadłam w dziurę 4 km od domu :) Starość, lub ślepota, efekt ten sam :)
Kategoria Po pracy
Ostatnie stadium
-
DST
105.53km
-
Czas
03:55
-
VAVG
26.94km/h
-
VMAX
39.75km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr uspokoił się i wbrew zapowiedziom nie padało, przynajmniej do godz.13.00. Było pochmurno, ale bez deszczu. Temperatura nie zachęcała do rowerowych spacerów, ale kto upartemu, a raczej uzależnionemu zabroni.
Pognałam na standardowe setkowe kółeczko przez Ostrów Lubelski. Było rześko i sucho do 54 km, a dalej już tylko rześko.
Zaczęło padać, padać, padać... Pedałując myślałam - co ja tutaj robię?! Zamiast leniuchować otulona ciepłem swego domu gonię w deszczu. Kap, kap, kap... Brrryyyy.... Zimnica!!!
Jak nic, cykloza, na którą cierpię od dawna weszła w ostatnie stadium....
Cześć! Mam na imię Basik i jestem uzależniona od roweru :)
Kategoria Po pracy
Sobotni spacer
-
DST
52.52km
-
Czas
02:08
-
VAVG
24.62km/h
-
VMAX
35.87km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed południem przestało padać, ale znowu wiało i to dosyć porywiście. Mimo wszystko po obiedzie wybrałam się na sobotni rowerowy spacer. Powód był prozaiczny - nadmierny apetyt po wczorajszej grahamce i trzech batonach musli, które zabrałam ze sobą na trasę. Wypadało spalić dzisiejsze śniadaniowe i obiadowe kalorie.
Kategoria Po pracy
Trzynastego w piątek :)
-
DST
219.42km
-
Czas
07:58
-
VAVG
27.54km/h
-
VMAX
42.27km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj słowa są także zbędne. Wystarczy uśmiech razy dwa :) x 2 = :) :)
Moja dzisiejsza trasa - dwustetkowy pewniak - kierunek Włodawa.
36 km
74 km
94 km
112 km
128 km
140 km - obligatoryjny postój :)
185 km
Finał :)
Kategoria Rekordy
:)
-
DST
105.40km
-
Czas
04:05
-
VAVG
25.81km/h
-
VMAX
39.39km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj słowa nie są potrzebne - wystarczy uśmiech :)
Kategoria Po pracy
Czternastka z przodu licznika :)
-
DST
152.28km
-
Czas
05:58
-
VAVG
25.52km/h
-
VMAX
50.99km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano padało, ale gdy wracaliśmy z kościoła deszcz ustał i pokazało się słońce. Synoptycy straszą deszczem, więc.... Pognałam na rower, korzystając z uprzejmości aury. Wyjeżdżając z domu pomyślałam, że fajnie byłoby powitać dzisiaj nową cyferkę z przodu licznika. Pomyślałam i na tym się zakończyło. Wiejący mega porywiście wiatr wywiał mi z głowy nieskromne myśli. Trudno, nic się nie stanie, jeśli czternastka pojawi się troszkę później.
Na dzisiaj wymyśliłam sobie trasę zupełnie spontanicznie, a raczej w ogóle nad nią się nie zastanawiałam. Chciałam pojechać do Czemiernik, a gdzie dalej nie wiedziałam. Wiało masakrycznie. Na dziesięciokilometrowym odcinku przed Czemiernikami wiatr miałam centralnie w twarz. Prędkość? Od 10 km/h do 18 km/h. Ależ mnie ten wietrzysko sponiewierał. W Czemiernikach zatrzymałam się jedynie na fotkę. Tym razem moją uwagę przyciągnął pałac Firlejów. Dawniej mieściła się tu szkoła dla dzieci niepełnosprawnych. Aktualnie należy do prywatnego właściciela. Pałac podobno jest odrestaurowywany.
Z Czemiernik pojechałam dłuższą trasa do Radzynia Podlaskiego. Na 48 km, które dotychczas pokonałam, 30 km przejechałam pod wiatr. Już dawno aż tak porywiście nie wiało.
Radzyń Podlaski zapewne kojarzy się każdemu z pałacem Potockich. To taka wizytówka miasta.
Nie wiem, czy tak będzie nadal, bo odkryłam radzyńską ciekawostkę - bliźniaczy most, mostu Tumskiego we Wrocławiu :)
Jedna kłódka szczególnie przyciągnęła moja uwagę. Ach, ci zakochani :)
Z Radzynia Podlaskiego pojechałam w kierunku Sławatycz drogą K-63. Droga całkiem sympatyczna.
Nareszcie miałam wiatr w plecy! Na prostym płaskim odcinku wykręciłam z wiatrem prędkość 50 km/h. Szok! Ależ wiało!
Jadąc wymyśliłam sobie, że odbiję w trasę moich setkowych kółeczek. Odbiłam z drogi K-63 w Rudnie.
Teraz miałam boczny wiatr. Raz zwiało mnie do aż lewej krawędzi jezdni. Na otwartych przestrzeniach hamowałam, gdy wyprzedzały mnie auta, aby przypadkiem nie znaleźć się pod kołami.
Zamierzałam pojechać do Ostrowa Lubelskiego, jednak dojechałam tylko do Białki i zawróciłam. Postanowiłam, że wracam do domu przez swoją ulubioną leśną ścieżkę. Spotkałam wojskową młodzież :) Cóż oni tu robili, czyżby mięli jakieś ćwiczenia?
Ze ścieżki wyjechałam o godz.16.05. Na liczniku miałam 121 km :) Może jednak uda mi się powitać dzisiaj nową cyferkę na liczniku :)
Udało się! Ale wywiało mnie totalnie. Na ostatnich 31 km do domu 20 km miałam pod wiatr. Często piszę, że nie lubię wiatru, jednak dopiero po dzisiejszych podmuchach poczułam co to znaczy wiatr w twarz, wcześniejsze kwieciście opisywane przeze mnie podmuchy były jedynie delikatnymi ziewnięciami wiatru :)
Kategoria Po pracy