Po pracy
Dystans całkowity: | 33114.12 km (w terenie 13.00 km; 0.04%) |
Czas w ruchu: | 1270:55 |
Średnia prędkość: | 25.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.99 km/h |
Liczba aktywności: | 479 |
Średnio na aktywność: | 69.13 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
Pogodowy przekładaniec
-
DST
63.43km
-
Czas
02:28
-
VAVG
25.71km/h
-
VMAX
36.84km/h
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z samego rana w radio wysłuchałam prognozy pogody - deszcz praktycznie w całym kraju, jedynie we Wrocławiu można liczyć na chwile ze słońcem. Patrząc za okno utwierdziłam się w przekonaniu, że dzisiaj po raz kolejny, niestety, prognoza sprawdzi się. Było pochmurno i szaro-buro...Około godz. 8.00 pojawiło się światełko w tunelu - zza chmur wyszło słońce. Moja radość nie trwała długo... Zaczęło padać, intensywnie padać. Z roweru nici... Około godz. 10.00 ponownie wyszło słońce. Na drodze były wielkie kałuże, ale co tam - jadę. Wiało, zgodnie z prognozą - umiarkowanie. Nie miałam pomysłu na trasę, nie mogłam się zdecydować, które wybrać kółeczko. Zdałam się na wiatr - jak pogonię wojewódzką, to w drodze powrotnej do domu powieje w plecy. To był argument! Nie mogłam uwierzyć, że AŻ tak się wypogodziło! Jednak nie na długo. Dojeżdżałam do 32 km gdy zaczęło mżyć. Wiatr w twarz i mżawka, tak to był argument za powrotem do domu. Miałam szczęście - lunęło, gdy siedziałam przy stole z kubkiem gorącej herbaty i rozmyślałam o dzisiejszym pogodowym przekładańcu :)
Kategoria Po pracy
Miesięczniaczek
-
DST
55.48km
-
Czas
01:58
-
VAVG
28.21km/h
-
VMAX
37.03km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sama nie mogę w to uwierzyć! Miesięczniaczek zaliczony.
Pognałam po pracy około godz.15.50, a że zaczynało zmierzchać wybrałam kółeczko po wojewódzkiej, bo nawierzchnia niby lepsza i teoretycznie tylko koleiny. Dziurawy/połatany hardkorowy odcinek 7 km + 6 km pokonałam w prawie jasności, potem była wojewódzka i prawie ciemność, po czym zapadła ciemność i gapa jedna, wpadłam w dziurę 4 km od domu :) Starość, lub ślepota, efekt ten sam :)
Kategoria Po pracy
Ostatnie stadium
-
DST
105.53km
-
Czas
03:55
-
VAVG
26.94km/h
-
VMAX
39.75km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr uspokoił się i wbrew zapowiedziom nie padało, przynajmniej do godz.13.00. Było pochmurno, ale bez deszczu. Temperatura nie zachęcała do rowerowych spacerów, ale kto upartemu, a raczej uzależnionemu zabroni.
Pognałam na standardowe setkowe kółeczko przez Ostrów Lubelski. Było rześko i sucho do 54 km, a dalej już tylko rześko.
Zaczęło padać, padać, padać... Pedałując myślałam - co ja tutaj robię?! Zamiast leniuchować otulona ciepłem swego domu gonię w deszczu. Kap, kap, kap... Brrryyyy.... Zimnica!!!
Jak nic, cykloza, na którą cierpię od dawna weszła w ostatnie stadium....
Cześć! Mam na imię Basik i jestem uzależniona od roweru :)
Kategoria Po pracy
Sobotni spacer
-
DST
52.52km
-
Czas
02:08
-
VAVG
24.62km/h
-
VMAX
35.87km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed południem przestało padać, ale znowu wiało i to dosyć porywiście. Mimo wszystko po obiedzie wybrałam się na sobotni rowerowy spacer. Powód był prozaiczny - nadmierny apetyt po wczorajszej grahamce i trzech batonach musli, które zabrałam ze sobą na trasę. Wypadało spalić dzisiejsze śniadaniowe i obiadowe kalorie.
Kategoria Po pracy
:)
-
DST
105.40km
-
Czas
04:05
-
VAVG
25.81km/h
-
VMAX
39.39km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj słowa nie są potrzebne - wystarczy uśmiech :)
Kategoria Po pracy
Czternastka z przodu licznika :)
-
DST
152.28km
-
Czas
05:58
-
VAVG
25.52km/h
-
VMAX
50.99km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano padało, ale gdy wracaliśmy z kościoła deszcz ustał i pokazało się słońce. Synoptycy straszą deszczem, więc.... Pognałam na rower, korzystając z uprzejmości aury. Wyjeżdżając z domu pomyślałam, że fajnie byłoby powitać dzisiaj nową cyferkę z przodu licznika. Pomyślałam i na tym się zakończyło. Wiejący mega porywiście wiatr wywiał mi z głowy nieskromne myśli. Trudno, nic się nie stanie, jeśli czternastka pojawi się troszkę później.
Na dzisiaj wymyśliłam sobie trasę zupełnie spontanicznie, a raczej w ogóle nad nią się nie zastanawiałam. Chciałam pojechać do Czemiernik, a gdzie dalej nie wiedziałam. Wiało masakrycznie. Na dziesięciokilometrowym odcinku przed Czemiernikami wiatr miałam centralnie w twarz. Prędkość? Od 10 km/h do 18 km/h. Ależ mnie ten wietrzysko sponiewierał. W Czemiernikach zatrzymałam się jedynie na fotkę. Tym razem moją uwagę przyciągnął pałac Firlejów. Dawniej mieściła się tu szkoła dla dzieci niepełnosprawnych. Aktualnie należy do prywatnego właściciela. Pałac podobno jest odrestaurowywany.
Z Czemiernik pojechałam dłuższą trasa do Radzynia Podlaskiego. Na 48 km, które dotychczas pokonałam, 30 km przejechałam pod wiatr. Już dawno aż tak porywiście nie wiało.
Radzyń Podlaski zapewne kojarzy się każdemu z pałacem Potockich. To taka wizytówka miasta.
Nie wiem, czy tak będzie nadal, bo odkryłam radzyńską ciekawostkę - bliźniaczy most, mostu Tumskiego we Wrocławiu :)
Jedna kłódka szczególnie przyciągnęła moja uwagę. Ach, ci zakochani :)
Z Radzynia Podlaskiego pojechałam w kierunku Sławatycz drogą K-63. Droga całkiem sympatyczna.
Nareszcie miałam wiatr w plecy! Na prostym płaskim odcinku wykręciłam z wiatrem prędkość 50 km/h. Szok! Ależ wiało!
Jadąc wymyśliłam sobie, że odbiję w trasę moich setkowych kółeczek. Odbiłam z drogi K-63 w Rudnie.
Teraz miałam boczny wiatr. Raz zwiało mnie do aż lewej krawędzi jezdni. Na otwartych przestrzeniach hamowałam, gdy wyprzedzały mnie auta, aby przypadkiem nie znaleźć się pod kołami.
Zamierzałam pojechać do Ostrowa Lubelskiego, jednak dojechałam tylko do Białki i zawróciłam. Postanowiłam, że wracam do domu przez swoją ulubioną leśną ścieżkę. Spotkałam wojskową młodzież :) Cóż oni tu robili, czyżby mięli jakieś ćwiczenia?
Ze ścieżki wyjechałam o godz.16.05. Na liczniku miałam 121 km :) Może jednak uda mi się powitać dzisiaj nową cyferkę na liczniku :)
Udało się! Ale wywiało mnie totalnie. Na ostatnich 31 km do domu 20 km miałam pod wiatr. Często piszę, że nie lubię wiatru, jednak dopiero po dzisiejszych podmuchach poczułam co to znaczy wiatr w twarz, wcześniejsze kwieciście opisywane przeze mnie podmuchy były jedynie delikatnymi ziewnięciami wiatru :)
Kategoria Po pracy
Kochana ciocia
-
DST
53.23km
-
Czas
02:05
-
VAVG
25.55km/h
-
VMAX
37.42km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pognałam na rower, tak, aby przewietrzyć głowę i zażyć świeżego powietrza. Powietrze dzisiaj było bardzo rześkie - tylko jeden stopień na plusie. Założyłam kominiarkę, kurtkę rowerową, czapeczkę z polaru, a na nogi adidasy do biegania z siateczką z przodu. To się wystroiłam - wentylacja przez buty rewelacyjna :) Oczywiście zmarzłam. Brrryyyy..... Tempo miałam za wolne, ale po prostu zeszło ze mnie powietrze. Pewnie przez te adidaski. Ogarnęła mnie totalna niemoc. Mimo długich rękawiczek zesztywniały mi palce i ...nadgarstki. Porażka. Pędziłam dzisiaj wojewódzką. Zamierzałam przejechać 60 km, a może nawet więcej. Niestety zimnica zawróciła mnie do domu. A w domu czekała na mnie niespodzianka. Ciocia wpadła z wizytą :) Oberwało mi się od progu - że tak zimno, a ja na rowerze, że nie szanuję zdrowia, że odmroziłam twarz, dłonie i stopy... Cóż.... Powiedziałam, że też się cieszę, że ją widzę :) Wiem, że ona troszczy się o mnie i stąd te wymówki. Kochana ciocia :)
Kategoria Po pracy
Wagary
-
DST
103.91km
-
Czas
03:50
-
VAVG
27.11km/h
-
VMAX
37.03km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miał być jedynie wyjazd na grób przyjaciółki do Jabłonia. Nie byłam u niej w czasie świąt. Chciałam ją odwiedzić, zmówić modlitwę i szybko wracać do domu, do służbowej prozy.
Jadąc do Jabłonia natknęłam się w Gęsi na sielski obrazek - konie na wybiegu. Czyżby to było parafialne stado?
Dojechałam do Jabłonia. Na cmentarzu oprócz mnie była młoda kobieta z dzieckiem. Cisza, spokój...
Zatrzymałam się na chwilę przed pałacem Zamoyskich. Furtki prowadzące na dziedziniec były zamknięte.
A tak wygląda pałac widziany zza krat :)
Jakoś nie chciało mi się wracać do domu. Może zrobię sobie wagary? Pogoda zachęcała do dłuższego rowerowania. I jak to u mnie - cykloza zwyciężyła z rozsądkiem. Do domu wracałam dłuższym skrótem przez leśną ścieżkę. To miejsce przyciaga mnie jak magnes...
Kategoria Po pracy
Nocne procedury
-
DST
33.14km
-
Czas
01:15
-
VAVG
26.51km/h
-
VMAX
37.42km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeśli nadal chcę jeździć po pracy, a chcę, nie wypada mi nic innego, jak tylko wdrożyć nocne procedury. Właśnie dzisiaj zaczęłam ich wdrażanie :)
Wyjechałam z domu o godz.16.00. Nie mam dobrej przedniej lampki, a na moich przydomowych kółeczkach łatwo wpaść w jakąś szczelinę w nawierzchni i dlatego na pierwszą trasę o zmierzchu wybrałam drogę wojewódzką. Asfalt w miarę, nie licząc kolein, więc pognałam na Specu. Ruch na drodze był dosyć duży. Po ostatniej przygodzie "na trzeciego" nie chciałam ryzykować. Zawróciłam do domu. Jeszcze będzie mnóstwo okazji do nocnej jazdy :)
Kategoria Po pracy
Aby się zadumać
-
DST
120.00km
-
Czas
04:26
-
VAVG
27.07km/h
-
VMAX
37.61km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsze Święto skłania do zadumy i refleksji nad przemijaniem, nad tym co tak na prawdę jest w życiu ważne. Rano byłam w kościele i na grobach bliskich. W południe wybrałam się na rower. Tak, aby się zadumać. Chciałam pobyć sama - tylko ja i wspomnienia o moich bliskich, którzy są już tam...
Wybrałam kółeczko obrzeżami Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, z małą modyfikacją. Do Sosnowicy pojechałam na skrót przez leśną ścieżkę. Zastałam tu duże zmiany. Ścieżkę przykryły liście. Las powoli sposobi się do zimowego wyciszenia.
Na chwilę zatrzymałam się nad Jeziorem Łukcze...
... i nad Jeziorem Krasne.
Kategoria Po pracy