2017-06-13
-
DST
42.85km
-
Czas
01:41
-
VAVG
25.46km/h
-
VMAX
34.08km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiało, to mało powiedziane...
Kategoria Po pracy
Jezioro Łukcze
-
DST
140.93km
-
Czas
05:19
-
VAVG
26.51km/h
-
VMAX
35.85km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnio tylko ganiam i ganiam bez ładu i składu :) więc dzisiaj wybrałam się na wycieczkę. Cel - Jezioro Łukcze. Wielokrotnie tu byłam, ale jestem staroświecka i sentymentalna - lubię wracać do tych samych miejsc.
Dzień zapowiadał się pogodny, ale nie upalny, czyli idealny na rowerową wycieczkę. Po wczorajszym szaleństwie kulinarnym wzięłam urlop od gotowania i mogłam sobie pozwolić na wyjazd przed południem.
Nad jezioro pojechałam przez leśną ścieżkę. W lesie spotkałam kilku rowerzystów. Dalej była Sosnowica, Orzechów Stary i Nowy, Piaseczno i Jezioro Łukcze.
Nad jeziorem nie brakowało amatorów słonecznych kąpieli, a nawet znaleźli się śmiałkowie, którzy sprawdzali temperaturę wody.
Ja zanurzyłam jedynie stopę, dla mnie woda była zimna, wręcz lodowata. Rozsiadłam się więc na ławeczce na pomoście dla wędkarzy....
i cieszyłam oczy widokiem wody, nieba, lasu, kwiatów...
Do domu wróciłam jadąc rowerowym skrótem przez Ostrów Lubelski, Jedlanki - Nową i Starą i oczywiście leśną ścieżkę :)
Leśna ścieżka tętniła życiem - spacerowicze, rowerzyści, rodzice ze swoimi pociechami w wózkach, na rowerkach, rolkach - piękny widok.
Jednak dzień był nie tylko pogodny, ale i upalny. Nie posmarowałam rąk kremem z filtrem i dostałam uczulenia od słońca.
Koniec :)
P.s.
Malarzu, Jurek 57 - dziękuję za licznikowe porady, przydały się :)
A tak wygląda magnes po remoncie:
Kategoria Wycieczki
Z dzisiejszą werwą wczorajszą trasą
-
DST
101.00km
-
Czas
03:44
-
VAVG
27.05km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mój licznik jest dla mnie nieodgadnioną zagadką, a przy tym jest
bardziej nieprzewidywalny od niejednej białogłowy. Zmieniłam baterię i
okazało się, że nie mogę go ustawić, bo przycisk SET nie reaguje. Dałam
sobie spokój, ale wychodząc na rower zerknęłam na moje cudeńko. Działa,
wszystko wskazuje. Jak to się stało - nie wiem. Poleżakował chwilę i
się namyślił. Przed wyjazdem ustawiłam magnes, wdzięcznie zwany przeze
mnie czujnikiem. Jadę. Licznik działa. Koło podskoczyło na nierówności i
moje cudeńko zatrzymało się na 0,21 km. Przesunął się magnes. Może
odepnę go i poprawię... Odpięłam i ułamał się zatrzask... Ciekawe, czy
uda mi się dokupić sam magnes. Sprawdziłam czas na komórce - godz.
15.03.
Pogoda jest bardzo rowerowa,a ja mam taką werwę do jazdy :)
Pojadę więc z dzisiejszą werwą wczorajszą trasą. Dystans +- 101 km, a
czas wpiszę brutto.
Dlaczego znajomi przypominają sobie o mnie i
chcą pogadać gdy jestem na rowerze? Czy nie mogą zadzwonić wieczorem,
np. w niedzielę :) Zatrzymuję się, przez kilka minut rozmawiamy i pada
bateria w komórce. Licznik padł, komórka padła... Mam nadzieję, że nie
złapię gumy. Mam dętkę, mam łyżki do zdejmowania opony, ale nie mam
pompki :) Ależ miałabym spacer do domu.
Jednak miałam dzisiaj także
szczęście - gumy nie złapałam i telefon nie był potrzebny :) Wróciłam do
domu i spojrzałam na zegarek. Była godz. 18.47. Chyba całkiem nieźle
wyszło mi dzisiejsze kręcenie :)
Kategoria Po pracy
60 kiści kwiatów czarnego bzu
-
DST
101.48km
-
VMAX
42.31km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie mogę nacieszyć się jazdą! Jak mi tego brakowało! Codziennie kręcę kółeczka tą samą trasą przez leśną ścieżkę z niewielką modyfikacją dystansu, a to dojadę tu, a to dojadę tam... i nie jestem znudzona tą monotonią. Jest cudownie. Nie liczy się cel, liczy się sama jazda.
Dzisiaj było jednak inaczej. Miałam cel! Wybrałam się do lasu po 60 kiści kwiatów czarnego bzu. Będę robić nalewkę :)
Wyjechałam z domu po obiedzie. Pomyślałam, że do kolacji zdążę wykręcić setkę. Pogoda była taka, że tylko jechać. Pokręciłam się po wojewódzkiej robiąc zawrotko/nawrotkę, po czym obrałam właściwy kierunek - leśna ścieżka i 60 koszyczków kwiatów czarnego bzu.
Kwiaty zrywałam w drodze powrotnej. Nalewka będzie przednia - z leśnych kwiatów czarnego bzu, a do tego okupiona moją krwią. Komary i cała rzesza innych krwiopijców miała używanie. Do domu wróciłam w czerwonych bąblach. Mam nadzieję, że było warto :)
P.s.
Na 93,48 km, gdy dojeżdżałam do skrzyżowania, od którego dzieli mnie do domu odległość 8 km i ciut padł mi licznik. Ze wstępnych oględzin wynika, że to bateria, ewentualnie czujnik, od którego ułamał się z jednej strony zatrzask. Cóż, mocowanie czujnika nie wytrzymało wstrząsów na naszych wschodnich drogach.
Kategoria Po pracy
2017-06-08
-
DST
70.31km
-
Czas
02:31
-
VAVG
27.94km/h
-
VMAX
36.24km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
2017-06-07
-
DST
83.71km
-
Czas
03:04
-
VAVG
27.30km/h
-
VMAX
37.22km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
2017-06-06
-
DST
100.26km
-
Czas
03:54
-
VAVG
25.71km/h
-
VMAX
36.04km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy
2017-06-05
-
DST
76.75km
-
Czas
03:11
-
VAVG
24.11km/h
-
VMAX
35.06km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jednak licznik nie padł, tylko czujnik się obsunął. Dzisiaj tylko tak powolutku, aby rozprężyć mięśnie.
Kategoria Po pracy
Maraton Podróżnika, czyli jak przejechałam bez przygotowania 300 km po górkach i pagórkach :)
-
DST
328.00km
-
Sprzęt Specialized
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prolog - 2.06.2017r.
Plan Logina
Zapisaliśmy się z Jurkiem na Maraton Podróżnika trasa 500 km. Login też się skusił i zapisał się na 3-setkę. Mimo problemów zdrowotnych nie zrezygnowałam z maratonu. Stanę na starcie, albo nie stanę, ale przynajmniej spotkam się ze znajomymi.
Przez dwa miesiące nie siedziałam na szosówce, jedynie ciut poturlałam się na Scottcie. Efekt - jadę wspólnie z Loginem, ale start jest raczej wątpliwy i nierealny. Na otarcie łez wyznaczyłam trasę wycieczki pt. "Sulistrowice i trochę zamków".
Jak mam jechać na wycieczkę, to po co mi kolarskie spodenki i po co mi lampka przednia - przecież wrócę przed zmierzchem, baterie w tylnej lampce - po co mi nowe baterie. Kurtka? Może wrzucę do torby cieniutką kurteczkę. I tak przygotowana na rowerową rekreacyjną wycieczkę pojechałam na rowerowy górski maraton do Sulistrowic.
Login w drodze wtajemniczył mnie w plan. Nie, ja w coś takiego nie wchodzę! Jak stanę na starcie to dojadę do mety. Więc postanowione - jadę. Jeszcze tylko telefon do Jurka w sprawie czołówki i garnituru BBT i mam lampkę oraz kombinezon kolarski, a dzięki uprzejmości Kachy, Kasi, Kasieńki zmieniam trasę na 300 km. Jest bardziej niż dobrze. Budzi się we mnie nadzieja, że mimo braku formy przejadę jutro pierwszą 3-setkę w tym sezonie. Tylko.... ja przecież nie przejechałam w tym sezonie żadnej 2-setki, a co dopiero 300 km po górach! Matko, czy ja nie oszalałam, na co się porywam...
Maraton Podróżnika, czyli jak przejechałam bez przygotowania 300 km po górkach i pagórkach :)
Sulistrowice 3 czerwca 2017r. godz. 8.40. Startuje moja grupa. Żegna mnie doping koleżanek - Basia, Basia... Gdyby nie zmogły mnie zdrowotne przeciwności wystartowałabym z Jurkiem ciut wcześniej na 500 km... Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, najważniejsze, że jadę! W drugiej grupie o godz. 8.45 startuje Starsza Pani. Liczę na wspólną jazdę, byłoby świetnie.
Koledzy z mojej grupy, w tym Login wystartowali jak z procy. A ja... Cóż, nie trenowałam, nie mam kondycji, znam swoje możliwości. Nie będę się spinać i gonić za nimi. Najważniejsze, abym dojechała do mety w limicie czasowym 24 godzin.
Już na początku przeoczyłam skręt w lewo, dojechałam do następnej ulicy. Zawracam. Nawigacja mi się zawiesiła. Zatrzymuję się i resetuję garmina. Dobry początek. Błotnik na drodze?! To chyba kolegi, który jechał przez moment ze mną. Zabieram błotnik do plecaka... I wtedy dojeżdża do mnie Starsza ze swoją grupą. A jednak marzenia czasem się spełniają :)
Jadę pewnie bardziej głową niż nogami i bez licznika, który padł na 53 km i odżył dzięki Loginowi [którego doszłyśmy na trasie :)] po 19 km, aby na zjeździe z Przełęczy Rędzińskiej paść na amen. Dam radę? Dam radę! Ikhakima!!!
Trasa jest rewelacyjna - urokliwa, urozmaicona i trochę pofalowana, no może nawet ciut górzysta :) Lubię podjazdy. Wjeżdżam bez odpoczynku i schodzenia z roweru na wszystkie przełęcze - Rędzińską, Okraj, Jugowską, Topadłą, a nawet zjeżdżam w nocy bez kraksy ze Szczelińca Drogą Stu Zakrętów, zwaną wdzięcznie przez miejscowych Drogą Śmierci :) Reasumując - było pięknie. Bez treningowego przygotowania, bez należytego rowerowego ekwipunku, w krótkich rowerowych spodenkach i cieniutkiej kurteczce przejechałam 328 km po górkach i pagórkach. Jednak można! Ikhakima!!!!
Podziękowania
Dziękuję serdecznie Starszej Pani za wspólną jazdę, za przemiłą pogawędkę na trasie, za pożyczenie przedniej lampki, za czekanie na mnie na zjazdach, za... za wszystko :)
Dziękuję koledze Piotrowi za baterie do tylnej lampki :)
Dziękuję wolontariuszom na punkcie żywieniowym za pyszny obiad, pyszne owoce i słodycze, za życzliwość i ciepłe słowa dla zmordowanych rowerzystek :)
Dziękuję kapitule za zgodę na zmianę trasy :)
Dziękuję Loginowi - on wie za co ;)
Dziękuje wszystkim przemiłym Forumowiczom, których miałam przyjemność spotkać i poznać w Sulistrowicach :)
I oczywiście dziękuję memu przyjacielowi Jurkowi za wiarę we mnie :)
Komentarz - autor - oczywiście Login
"Jeśli przejechałaś 300 km po górach bez przygotowania, to może za rok po raz pierwszy wsiądziesz na rower i przejedziesz BBT" - jakoś tak to leciało :)
I tak właśnie wyglądał mój start w Maratonie Podróżnika 2017r.
Fotka dla Logina :)
Epilog - 7.06.2017r.
Zmieściłam się w limicie czasowym. Pokonanie trasy zajęło mi 19 godzin i 18 minut brutto. Sms z treścią META wysłałam o godz. 03:58.
To był piękny dzień :)
Kategoria Maratony
2017-05-28
-
DST
34.41km
-
Czas
01:46
-
VAVG
19.48km/h
-
VMAX
28.90km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Scott
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Po pracy